UE pod presją kolejnego skandalu. Podejrzenia korupcji i nadużyć w akademii unijnej dyplomacji
Europejski Urząd Prokuratury Publicznej prowadzi śledztwo w sprawie domniemanych oszustw, korupcji i konfliktu interesów przy unijnym projekcie EU Diplomatic Academy. Sprawa, w której pojawiają się nazwiska czołowych byłych i obecnych urzędników UE oraz prestiżowy College of Europe, już teraz porównywana jest do Qatargate i staje się kolejnym poważnym testem wiarygodności instytucji europejskich.
Według komunikatów EPPO z początku grudnia 2025 roku przeprowadzono przeszukania w budynkach College of Europe w Brugii, w siedzibie Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (EEAS) w Brukseli oraz w domach podejrzanych. Troje podejrzanych zostało zatrzymanych do przesłuchania. Jak podaje m.in. agencja Anadolu Agency, sprawa dotyczy przetargu z lat 2021–2022 na dziewięciomiesięczny program szkoleniowy dla młodych dyplomatów UE, w którym College of Europe miał – zdaniem śledczych – otrzymać poufne informacje o kryteriach przetargu, co mogło dać mu nieuczciwą przewagę nad konkurentami.
Zarzuty postawiono trojgu osobom: Federice Mogherini – rektorce College of Europe, wcześniej wysokiej przedstawicielce UE ds. polityki zagranicznej, Stefano Sannino – byłemu sekretarzowi generalnemu EEAS i wysokiemu urzędnikowi Komisji Europejskiej, oraz Cesaremu Zegrettiemu. Wszyscy podejrzani zostali przesłuchani i zwolnieni, ponieważ nie uznano ich za osoby stwarzające ryzyko ucieczki.
Według dziennika The Guardian Mogherini, po postawieniu formalnych zarzutów, zrezygnowała z funkcji rektora College of Europe oraz dyrektorki EU Diplomatic Academy, podkreślając w oświadczeniu, że działa „w duchu najwyższej rzetelności” i jest spokojna o wynik postępowania. Jak pisze agencja Reuters, Stefano Sannino ogłosił wcześniejsze przejście na emeryturę oraz czasowe wycofanie się z obowiązków służbowych, deklarując jednocześnie pełną współpracę ze śledczymi i zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.
Według portalu Euronews w ramach operacji belgijska policja przeszukała siedzibę EEAS, budynki College of Europe oraz prywatne domy podejrzanych, a sama sprawa ma charakter międzynarodowego śledztwa w sprawie nadużyć finansowych na szkodę budżetu UE.
Czy to kolejny Qatargate?
Jak zwraca uwagę portal Hungarian Conservative, sprawa College of Europe wpisuje się w szerszy ciąg skandali korupcyjnych z ostatnich lat. Skandale korupcyjne w instytucjach Unii Europejskiej – choć różnią się skalą i charakterem – układają się w dość wyraźny wzór.
Czytaj też
Jednym z pierwszych głośnych przypadków był skandal w Eurostacie w latach 2000–2003, gdy wewnętrzni audytorzy wykryli w urzędzie statystycznym UE fikcyjne kontrakty z firmami zewnętrznymi, podwójną księgowość i zawyżane umowy, co pozwalało „odsysać” środki na niekontrolowane konta. Raport Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) został w mediach opisany jako „vast enterprise for looting community funds”, czyli „rozległe przedsiębiorstwo do grabienia środków Wspólnoty”. Szacowano, że wyprowadzono w ten sposób ok. 4–5 mln euro. Ostatecznie kilku wysokich urzędników odsunięto od obowiązków, część pieniędzy odzyskano, a w 2008 r. Trybunał Sprawiedliwości UE skrytykował sposób działania Komisji i OLAF w tej sprawie.
Kolejnym symbolicznym skandalem stała się ujawniona w 2011 r. przez dziennik The Sunday Times afera „cash for amendments” w Parlamencie Europejskim. W ramach prowokacji dziennikarze podszyli się pod lobbystów i zaoferowali europosłom pieniądze za zgłaszanie poprawek do projektów ustaw.
Kilku polityków, m.in. z Austrii, Słowenii i Rumunii, zgodziło się na takie propozycje. Organizacje pozarządowe, takie jak Alliance for Lobbying Transparency and Ethics Regulation (ALTER-EU) oraz Friends of the Earth Europe, podkreślały, że skandal wymusił przyjęcie nowego kodeksu postępowania dla europosłów i rozpoczął poważną debatę o obowiązkowym rejestrze lobbystów, choć ich zdaniem reakcja instytucji była zbyt łagodna.
Skandal „Dalligate” („Snusgate”) z 2012 r. również dotyczył korupcji. Jak pisał m.in. Corporate Europe Observatory, komisarz ds. zdrowia John Dalli zrezygnował po dochodzeniu OLAF w sprawie zarzutów, że powiązani z nim pośrednicy domagali się od szwedzkiej firmy tytoniowej łapówki rzędu 60 mln euro w zamian za złagodzenie przepisów dotyczących produktu snus w nowej dyrektywie tytoniowej. Komisja Europejska przyjęła jego rezygnację, a organizacje pozarządowe uznały tę sprawę za dowód słabości zasad regulujących konflikt interesów i tzw. drzwi obrotowe między urzędnikami UE a lobbystami.
Od lat 2000 narastały też problemy związane z nadużyciami przy finansowaniu pracy europosłów. Jak wynika z ustaleń OLAF, w latach 2004–2016 dochodziło do systemowego fikcyjnego zatrudniania asystentów parlamentarnych – osoby opłacane z budżetu PE w rzeczywistości pracowały dla partii we Francji, a nie dla działalności w Parlamencie.
W 2025 r., jak podaje The Guardian, francuski sąd skazał Marine Le Pen i inne osoby, szacując, że około 4,8 mln euro przeznaczonych na asystentów zostało przekierowane na potrzeby partyjne francuskiego Frontu Narodowego. Raporty OLAF i śledztwa dziennikarskie, opisywane m.in. przez Follow the Money oraz Transparency International, pokazują przy tym, że nadużycia środków na asystentów i tzw. koszty ogólne nie dotyczyły tylko jednej partii – dziesiątki europosłów miały nadużywać systemu wynagrodzeń i dodatków, a w co najmniej kilkudziesięciu przypadkach potwierdzono oszustwo lub kradzież.
Czytaj też
Do problemów stricte finansowych dołączyły skandale o charakterze instytucjonalno-etycznym. W 2018 r. wybuchła afera „Selmayrgate” – jak opisuje Corporate Europe Observatory oraz The Parliament Magazine – w której chodziło o błyskawiczną „podwójną” nominację Martina Selmayra: najpierw na zastępcę, a tego samego dnia na sekretarza generalnego Komisji Europejskiej. Europosłowie i komentatorzy zarzucali Komisji faktyczne obejście zasad naboru i przejrzystości przy obsadzaniu najwyższego stanowiska urzędniczego. Europejska Rzecznik Praw Obywatelskich Emily O’Reilly stwierdziła formalnie cztery przypadki „maladministration” w procedurze, uznając, że Komisja „rozciągnęła – jeśli nie przekroczyła – granice prawa”.
Od 2022 r. głośnym symbolem kryzysu zaufania stał się skandal Qatargate, w ramach którego belgijskie służby prowadzą śledztwo w sprawie domniemanych łapówek, które przedstawiciele Kataru, Maroka i Mauretanii mieli wręczać europosłom i ich współpracownikom w zamian za wpływanie na rezolucje Parlamentu Europejskiego, wizerunek tych państw oraz decyzje wizowe. Podczas przeszukań w Brukseli, Włoszech i Grecji zabezpieczono około 1,5 mln euro w gotówce, a kilka osób – w tym była wiceprzewodnicząca PE Eva Kaili oraz były europoseł Antonio Panzeri – usłyszało zarzuty korupcji, prania pieniędzy i udziału w organizacji przestępczej.
Skandal wywołał falę reform w Parlamencie (zaostrzenie zasad lobbingu i rejestru przejrzystości), ale – jak wskazuje analiza w Frontiers in Political Science oraz opracowania European Policy Centre – ujawnił też strukturalne problemy z kontrolą wpływów zewnętrznych i nadzorem nad pracą europosłów. Równolegle EPPO i OLAF prowadzą inne postępowania dotyczące nadużyć przy dietach i dodatkach, m.in. wobec niektórych europosłów, w tym sprawę greckiej eurodeputowanej Marii Spyraki.
W kolejnych latach podobny wymiar etyczno-instytucjonalny przybrała afera „Pfizergate” (2020–2025). Związana jest ona z negocjacjami przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen z firmą Pfizer w sprawie kontraktu na szczepionki przeciw COVID-19 o wartości około 35 mld euro. Media ujawniły, że kluczowe rozmowy odbywały się za pomocą prywatnych SMS-ów z szefem Pfizera, a Komisja odmawiała ujawnienia ich treści.
Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich uznał takie postępowanie za „maladministration”, a Europejska Prokuratura (EPPO) poinformowała o wszczęciu dochodzenia w sprawie zakupu szczepionek. W 2025 r., jak pisze m.in. Verfassungsblog oraz Financial Times, Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że Komisja nie wykazała należycie, dlaczego odmówiła udostępnienia SMS-ów. Sprawa stała się symbolem sporu o przejrzystość na najwyższym szczeblu i doprowadziła do – ostatecznie nieskutecznego – głosowania nad wotum nieufności wobec von der Leyen.
W 2024 r. pojawiła się sprawa określana jako „Reyndersgate”, dotycząca Didiera Reyndersa, byłego komisarza UE ds. sprawiedliwości, wobec którego w Belgii miały się pojawić zarzuty dotyczące rzekomego prania pieniędzy i korupcji sięgających co najmniej 1 mln euro, głównie z okresu, gdy był ministrem finansów. Od marca 2025 r. belgijscy prokuratorzy i EPPO prowadzą natomiast dochodzenie określane jako „Huaweigate”, dotyczące podejrzeń, że przedstawiciele lub lobbyści firmy Huawei oferowali prezenty i inne korzyści europosłom, by wpływać na decyzje dotyczące wdrażania 5G w UE. European Newsroom informował, że około stu policjantów przeszukało 21 lokalizacji w Belgii, a na celowniku śledczych ma być około piętnastu byłych i obecnych europosłów.
Czytaj też
W przestrzeni publicznej funkcjonują też takie etykiety jak „Timmermansgate” czy „LIFE programme scandal”, odnoszące się do sporów o finansowanie NGO i programów środowiskowych – na razie częściej jako polityczne hasła, a nie w pełni rozwinięte sprawy karne zakończone wyrokami. Zestawienie tych spraw pokazuje wyraźny wzór: od klasycznych afer budżetowych (Eurostat, „fake jobs”, nadużycia asystenckie), przez skandale lobbingowo-wpływowe („cash for amendments”, Dalligate, Qatargate, Huaweigate), aż po spory o przejrzystość i standardy etyczne na samym szczycie (Selmayrgate, Pfizergate). Po każdym skandalu UE oficjalnie wprowadza nowe reguły etyczne, kodeksy postępowania czy reformy w OLAF i EPPO, ale – jak zauważają liczne analizy think-tanków i badaczy – reakcje te mają często charakter punktowy, a kolejne afery pojawiają się szybciej, za każdym razem podważając zaufanie do instytucji unijnych.
Ostatnie belgijskie śledztwo uderza jednak w sam rdzeń „brukselskiej elity”, a politycznie największe ryzyko ponosi przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, ponieważ sprawa dotyczy instytucji jej Komisji oraz służby zagranicznej UE. Z tego powodu związek zawodowy pracowników instytucji UE Renouveau & Démocratie w swoim obszernym liście otwartym pisze, że mamy do czynienia z „kolejnym skandalem”, który poważnie szkodzi wiarygodności instytucji europejskich oraz reputacji służby publicznej UE. Podkreślono też, że szczególnie bolesne jest to, iż sprawa dotyczy College of Europe – miejsca, które uchodzi za „kolebkę europejskiej kultury i wartości” oraz kuźnię kadr dla instytucji unijnych.
Komentator Lorenzo Robustelli z portalu EUnews zwraca natomiast uwagę na inne ryzyko: że śledztwo – tak, jak wcześniejsze postępowania wszczynane w Belgii wobec przedstawicieli UE – może nigdy nie doprowadzić do procesu ani do jasnego rozstrzygnięcia. Jego zdaniem lata oskarżeń bez wyroków prowadzą do ciągłego podważania reputacji instytucji, bez faktycznego oczyszczenia sytuacji – ani przez skazanie winnych, ani przez jednoznaczne uniewinnienie.
Portal Brussels Signal przytacza z kolei ostre reakcje suwerennej grupy parlamentarnej Patriots for Europe, która mówi o „kolejnym skandalu korupcyjnym” po Qatargate, NGO-gate czy innych aferach i twierdzi, że „Bruksela ma kryzys odpowiedzialności”. Zdaniem analityków w czasopiśmie „Frontiers in Political Science” Qatargate ujawniła strukturalne problemy przejrzystości i kontroli lobbingu w UE oraz wymusiła debatę o gruntownej reformie mechanizmów etycznych i nadzorczych. Z kolei analizy opublikowane przez Atlantic Council pokazują, że mimo wprowadzonych po Qatargate reform, takich jak zaostrzenie zasad dotyczących kontaktów z lobbystami, Parlament Europejski i inne instytucje UE w dalszym ciągu mierzą się z deficytem zaufania publicznego w kwestiach korupcji i przejrzystości.
Z tej racji sprawa College of Europe będzie zatem postrzegana przez opinię publiczną przez pryzmat Qatargate – jako test, czy Unia Europejska jest jeszcze zdolna do wyciągania wniosków i czy potrafi pójść dalej w stronę twardych, systemowych rozwiązań.
Konsekwencje dla UE – wizerunkowe i geopolityczne
Potencjalne konsekwencje dla UE można rozpatrywać zarówno w wymiarze prawno-instytucjonalnym, jak i stricte politycznym. Jak wynika z komunikatów Europejskiego Urzędu Prokuratury Publicznej oraz relacji medialnych, to właśnie EPPO staje się dziś głównym narzędziem ścigania przestępstw na szkodę interesów finansowych UE, działając we współpracy z OLAF-em i policją krajową. Jeżeli obecne dochodzenie doprowadzi do wyroków skazujących, będzie to silny argument za dalszym rozszerzaniem kompetencji EPPO i zacieśnianiem współpracy z państwami członkowskimi.
Czytaj też
Jeśli jednak śledztwo zakończy się fiaskiem lub wieloletnim impasem, wzmocni głosy tych, którzy widzą w EPPO instytucję podatną na naciski polityczne i medialne. Według EPPO i mediów kluczowym elementem zarzutów jest wykorzystanie poufnych informacji przetargowych przez instytucję, której szefowa była wcześniej wysokim urzędnikiem organu zlecającego (EEAS). Jest to modelowy przykład tzw. drzwi obrotowych między polityką a instytucjami, który może zaowocować zaostrzeniem zasad dotyczących obejmowania stanowisk po odejściu z funkcji publicznych, obowiązkiem szerszego ujawniania kontaktów i udziału w przetargach podmiotów powiązanych z byłymi decydentami oraz wprowadzeniem twardszych sankcji za naruszenie zawodowej tajemnicy przetargowej.
Jak pisze z kolei związek zawodowy Renouveau & Démocratie, fakt, że sprawa dotyczy College of Europe – elitarnej uczelni szkolącej kadry europejskie – uderza w samo serce symbolicznej legitymacji projektu europejskiego. Może to skutkować przeglądem zasad finansowania z budżetu UE szkół, akademii i think-tanków, wprowadzeniem bardziej rygorystycznych procedur kontrolnych przy zlecaniu zadań edukacyjnych podmiotom prywatnym i półpublicznym, a w skrajnym przypadku – ograniczeniem lub redefinicją roli College of Europe w kształceniu przyszłych urzędników UE.
Na poziomie politycznym, jak zauważa konserwatywny portal Hungarian Conservative, śledztwo uderza w wizerunek Komisji Europejskiej jako strażniczki praworządności, ponieważ dotyczy jej najwyższych rangą byłych i obecnych urzędników oraz projektów finansowanych z budżetu, którym zarządza. Potencjalne skutki polityczne obejmują wezwania do parlamentarnego dochodzenia w sprawie nadzoru Komisji nad przetargami – już dziś część europosłów domaga się pełnej komisji śledczej, o czym informują media takie jak Brussels Signal – a także możliwe wnioski o wotum nieufności wobec Komisji, które, nawet jeśli nie mają realnych szans na większość, wzmacniają narrację o „podwójnych standardach” Brukseli. Cała sprawa może ponadto zaostrzyć spór między siłami proeuropejskimi a eurosceptycznymi w Parlamencie Europejskim, dostarczając tym drugim dodatkowych argumentów na rzecz tezy o kryzysie odpowiedzialności w instytucjach UE.
Jak podaje portal Brussels Signal, europosłowie z grupy Patriots for Europe zestawiają już Qatargate, „Pfizergate”, NGO-gate oraz obecną aferę wokół EEAS i College of Europe jako dowód na to, że Unia Europejska przeżywa „kryzys odpowiedzialności” i nie potrafi rozliczać nieprawidłowości we własnych instytucjach, choć jednocześnie poucza państwa członkowskie w kwestiach praworządności. Badania politologiczne dotyczące Qatargate, m.in. opublikowane w czasopiśmie Frontiers in Political Science, wskazują, że skandale tego typu osłabiają społeczne zaufanie do instytucji unijnych i mogą prowadzić zarówno do wzrostu poparcia dla sił antysystemowych, jak i do „wycofania się” wyborców, skutkującego spadkiem frekwencji.
Z kolei komentarz portalu EUnews zwraca uwagę, że wieloletnie śledztwa, które nie kończą się jednoznacznym rozstrzygnięciem w sądzie, generują jedynie „polityczny szum”. Reputacje są niszczone, instytucje kompromitowane, lecz nie dochodzi ani do realnej odpowiedzialności, ani do pełnego oczyszczenia sytuacji. W efekcie obecna sprawa może stać się impulsem do szerszej dyskusji o tym, czy Unii Europejskiej potrzebne są bardziej rygorystyczne, a jednocześnie szybsze procedury odpowiedzialności – na przykład obowiązek zakończenia śledztwa w określonym czasie.
Konsekwencje wizerunkowe i geopolityczne obecnego skandalu mogą być dla Unii Europejskiej szczególnie dotkliwe. Jak przypomina portal Hungarian Conservative, a także komentatorzy cytowani przez Brussels Signal, łatwo zestawić antykorupcyjne apele KE kierowane do państw członkowskich i krajów trzecich z kolejnymi aferami pojawiającymi się wewnątrz samych instytucji unijnych, z którymi nie jest w stanie sobie poradzić.



