Niemiecki wywiad w epoce wojny hybrydowej
Planowana nowelizacja ustawy regulującej działalność niemieckiego wywiadu Bundesnachrichtendienst (BND) jest przedstawiana w tamtejszej debacie publicznej jako konsekwencja długotrwałego procesu zmiany środowiska bezpieczeństwa, a nie jako nagły zwrot polityczny. Jak pisze Tagesschau, projekt przygotowany w Urzędzie Kanclerskim oznacza najdalej idącą od dekad próbę redefinicji roli niemieckiego wywiadu zagranicznego i stanowi odejście od modelu, w którym BND pełnił niemal wyłącznie funkcję analityczno-informacyjną.
Według Süddeutsche Zeitung aby zrozumieć sens tej reformy, konieczne jest odwołanie się do powojennej historii Republiki Federalnej Niemiec. Po 1945 roku niemieckie państwo świadomie ograniczyło kompetencje swoich służb specjalnych, traktując wywiad jako narzędzie zbierania informacji, a nie aktywnego oddziaływania. Ta powściągliwość była reakcją na doświadczenia III Rzeszy i stanowiła fundament niemieckiej kultury strategicznej. Jak pisze gazeta, przez dekady utrzymywało się przekonanie, że bezpieczeństwo RFN powinno opierać się przede wszystkim na prawie, sojuszach i multilateralizmie, a nie na działaniach ofensywnych prowadzonych w tajemnicy.
Ten model – według Deutschlandfunk – zaczął jednak tracić aktualność wraz z narastaniem zagrożeń określanych mianem „hybrydowych”. Niemieckie władze coraz częściej wskazują na cyberataki, sabotaż infrastruktury, działania dezinformacyjne oraz aktywność obcych służb wywiadowczych prowadzoną poniżej progu otwartej wojny. Z tej racji rząd federalny doszedł do wniosku, że wywiad ograniczony wyłącznie do obserwacji i analizy reaguje zbyt późno i nie posiada narzędzi, które mogłyby realnie wpływać na zdolności przeciwnika.
Natomiast – jak pisze Süddeutsche Zeitung – z tej diagnozy wynika logiczna konsekwencja w postaci projektu ustawy, który ma przekształcić BND z instytucji pasywnej w narzędzie aktywnego przeciwdziałania zagrożeniom. Projekt zakłada dopuszczenie działań, które dotąd były w niemieckim porządku prawnym praktycznie nieobecne, w tym sabotażu oraz ofensywnych operacji cybernetycznych prowadzonych poza granicami kraju. Jak podaje Stern, celem tych działań ma być osłabienie potencjału przeciwnika i zapobieganie dalszym zagrożeniom dla bezpieczeństwa Niemiec oraz ich sojuszników.
Z kolei, zdaniem Berliner Zeitung, już samo wprowadzenie pojęcia „sabotaż” do projektu ustawy ma znaczenie przełomowe, ponieważ symbolicznie zrywa z powojennym tabu. Gazeta podkreśla, że po raz pierwszy niemieckie państwo otwarcie przyznaje, iż wywiad może nie tylko zbierać informacje, lecz także ingerować w rzeczywistość operacyjną poza granicami RFN.
Czytaj też
Istotnym elementem tej zmiany są operacje w cyberprzestrzeni. Jak opisuje Deutschlandfunk, projekt ustawy przewiduje możliwość prowadzenia cyberataków nie tylko w celu obrony, lecz również jako kontratak po wcześniejszym uderzeniu w niemieckie instytucje lub infrastrukturę. Także zdaniem Süddeutsche Zeitung rząd argumentuje, że państwo, które nie posiada zdolności do cyberodwetów, wysyła sygnał słabości i zachęca przeciwników do dalszych działań poniżej progu wojny.
Rozszerzeniu kompetencji ofensywnych towarzyszy – jak pisze Tagesschau – znaczące poszerzenie uprawnień operacyjnych BND. Projekt ustawy przewiduje możliwość tajnych wejść do mieszkań w celu instalowania oprogramowania szpiegowskiego, a także szerokie wykorzystanie nowoczesnych technologii analitycznych, takich jak rozpoznawanie twarzy czy analiza dużych zbiorów danych z użyciem sztucznej inteligencji. Frankfurter Rundschau zaznacza, że to właśnie te rozwiązania budzą największe kontrowersje z punktu widzenia praw podstawowych, ponieważ oznaczają trwałe przesunięcie granic dopuszczalnej ingerencji państwa w sferę prywatną.
Aby ograniczyć ryzyko nadużyć, projekt – jak podaje tygodnik Stern – wprowadza mechanizm tzw. nachrichtendienstliche Sonderlage, czyli specjalnej sytuacji wywiadowczej. Dopiero jej formalne ogłoszenie miałoby umożliwiać zastosowanie najbardziej radykalnych środków, takich jak sabotaż czy cyberataki. Dodatkowo wymagane byłoby zatwierdzenie działań przez Parlamentarne Gremium Kontroli Bundestagu większością dwóch trzecich głosów.
Zdaniem Frankfurter Rundschau mechanizm ten ma charakter kompromisowy: z jednej strony umożliwia skuteczne działanie, z drugiej ma zachować pozory demokratycznej kontroli, choć w praktyce nadzór nad tajnymi operacjami pozostaje ograniczony. Frankfurter Rundschau zwraca też uwagę, że bezpośrednim impulsem do przyspieszenia reformy były konkretne wydarzenia, w tym poważne incydenty cybernetyczne.
Gazeta przypomina, że Financial Times informował o awarii systemów e-mail Bundestagu w grudniu 2025 roku, podejrzewanej jako cyberatak. W niemieckiej debacie incydent ten jest przywoływany jako dowód, że zagrożenia nie mają charakteru teoretycznego, lecz realny i bieżący.
Zwolennicy reformy, cytowani przez Die Welt, argumentują, że państwo, które ogranicza się wyłącznie do reagowania, traci zdolność odstraszania. Ich zdaniem nowa rola BND jest elementem szerszej zmiany niemieckiej polityki bezpieczeństwa, polegającej na odejściu od skrajnej powściągliwości na rzecz większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo własne i sojusznicze.
Czytaj też
Jednocześnie – jak pisze Süddeutsche Zeitung – ta zmiana ma konsekwencje międzynarodowe. Legalizacja sabotażu i cyberataków może wpłynąć na relacje Niemiec z partnerami w Unii Europejskiej i NATO oraz na ich wizerunek jako państwa promującego prawo międzynarodowe. Tagesschau podkreśla, że działania wywiadowcze prowadzone poza granicami kraju, nawet jeśli motywowane obroną, mogą zostać odebrane jako naruszenie suwerenności innych państw i prowadzić do napięć dyplomatycznych.
Stąd też – według Frankfurter Rundschau – szczególnie wrażliwe są relacje z Rosją, która może wykorzystywać reformę propagandowo jako dowód, że Niemcy same sięgają po instrumenty, które dotąd krytykowały. Z kolei Die Welt zauważa, że część sojuszników może postrzegać reformę jako sygnał, iż Niemcy są gotowe wziąć na siebie większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo międzynarodowe.
Jak zwraca uwagę Die Welt, z perspektywy części sojuszników reforma BND może być postrzegana jako krok w stronę większej odpowiedzialności Niemiec za bezpieczeństwo międzynarodowe. Gazeta przypomina, że Berlin przez lata był krytykowany za nadmierną ostrożność i poleganie na innych państwach w zakresie twardych instrumentów bezpieczeństwa. Nowe uprawnienia wywiadu mogą więc zostać odebrane jako sygnał, że Niemcy są gotowe ponosić większe ryzyko polityczne w imię ochrony wspólnych interesów.
Czytaj też
Jednocześnie Süddeutsche Zeitung podkreśla, że ostateczne skutki międzynarodowe reformy będą zależały nie tylko od treści ustawy, lecz przede wszystkim od praktyki jej stosowania. Zdaniem gazety sporadyczne i ściśle kontrolowane użycie nowych kompetencji będzie miało zupełnie inne konsekwencje niż ich częste lub szerokie wykorzystywanie. W tym sensie reforma BND stawia przed niemiecką polityką zagraniczną nowe wyzwanie: konieczność ciągłego bilansowania skuteczności operacyjnej z ryzykiem dyplomatycznym.
Z całości doniesień Tagesschau, Deutschlandfunk, Süddeutsche Zeitung, Berliner Zeitung, Frankfurter Rundschau, Stern oraz Die Welt wynika, że planowana reforma BND jest logicznie powiązanym ciągiem decyzji, a nie pojedynczym aktem politycznym. Zmiana środowiska zagrożeń prowadzi do zmiany diagnozy, ta z kolei do zmiany prawa, a zmiana prawa do redefinicji roli państwa – zarówno wewnętrznie, jak i na arenie międzynarodowej.
Ale – jak pisze Süddeutsche Zeitung – nawet jeśli ostateczny kształt ustawy ulegnie zmianom, sama debata już teraz oznacza zerwanie z dotychczasowym paradygmatem. Niemcy po raz pierwszy od dziesięcioleci otwarcie akceptują możliwość, że bezpieczeństwo państwa może wymagać nie tylko obrony i analizy, lecz także działań, które jeszcze niedawno uznawano za sprzeczne z ich powojenną tożsamością polityczną.


