Dwa śmigłowce Straży Granicznej PZL-Kania oraz samolot PZL-104 Wilga od wczoraj biorą udział w akcji gaszenia pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym - poinformowała Straż Graniczna.
Czwartek jest kolejnym dniem walki z pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym. W nocy strażacy dozorowali kilka newralgicznych miejsc. Służba upłynęła im w miarę spokojnie. Nie było silnego wiatru, ogień się mocno nie rozprzestrzeniał – poinformowała w czwartek rano straż pożarna. Pożar w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego trwa – z przerwami – trzecią dobę. Według ostatnich danych objął on ok. 6 tys. ha bagiennych łąk i lasów i już się nie rozprzestrzenia, ale akcja gaśnicza wciąż jest prowadzona, bo na tym terenie ogień pojawia się w kolejnych miejscach.
Do akcji gaszenia pożaru włączyły się dwa śmigłowce Straży Granicznej PZL-Kania oraz samolot PZL-104 Wilga, o czym formacja poinformowała na Twitterze.
Dwa śmigłowce Straży Granicznej PZL-Kania oraz samolot PZL-104 Wilga od wczoraj biorą udział w akcji gaszenia pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym. #TrzymamyStraż pic.twitter.com/P4deQpLRs1
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) April 23, 2020
W środę przez cały dzień z ogniem walczyło kilkaset osób, nie tylko strażacy zawodowi i z OSP, ale również m.in. żołnierze WOT, pracownicy parku narodowego, Lasów Państwowych i okoliczni mieszkańcy. Do zrzutów wody i obserwacji używane były samoloty i śmigłowce m.in. Lasów Państwowych. W środę, z lądowiska w Brynku wyleciał śmigłowiec gaśniczy airbus AS350 Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Jego "wiaderko" mieści 700 litrów wody. Śmigłowiec dołączył do gaśniczych dromaderów M18B. Samoloty mogą zabrać jednorazowo po 1,8 tys. litrów wody. Od czwartku nad BPN latać ma ich sześć.
Zniszczenia spowodowane przez żywioł widziane z pokładu Black Hawk @PolskaPolicja pic.twitter.com/mCWEm8vQ9f
— podlaska Policja (@podlaskaPolicja) April 22, 2020
Akcję z powietrza wsparły również dwa policyjne śmigłowce – jeden Black Hawk i jeden Bell 206. Jak poinformował InfoSecurity24.pl rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji insp. Mariusz Ciarka, "przy wykorzystaniu policyjnych śmigłowców między innymi możliwa jest koordynacja ruchu maszyn gaśniczych i kierowanie pojazdów gaszących w odpowiednie miejsca, tak, aby jak najsprawniej prowadzić akcje gaśniczą". Jak dodał, obserwatorzy ze śmigłowca sprawdzają również czy nie pojawiają się nowe ogniska zapalne, a także wskazują pilotom samolotów gaśniczych, w których miejscach mają zrzucać wodę.
Dzień dobry przed nami kolejny dzień wspierania @KGPSP w walce z w Biebrzańskim Parku Narodowym. pic.twitter.com/KiabnqN68P
— podlaska Policja (@podlaskaPolicja) April 23, 2020
Na miejscu są też m.in. trzy lekkie samochody patrolowo-gaśnicze z nadleśnictw Augustów, Rajgród i Knyszyn. Głównym zadaniem strażników leśnych obsługujących te pojazdy jest koordynacja komunikacji radiowej pomiędzy sztabem PSP dowodzącym akcją gaśniczą, a samolotami. Co więcej, szef resortu obrony narodowej polecił Dowódcy Generalnemu skierowanie nad park samolotu Bryza oraz śmigłowców.
Jak przekazała PSP, ostatniej doby strażacy wyjeżdżali do różnych zdarzeń ponad 2,2 tys. razy, z czego 997 stanowiły pożary, w których rannych zostało osiem osób. Strażacy 1082 razy wyjeżdżali też do tzw. miejscowych zagrożeń, w których zginęło siedem osób, a 63 zostały ranne. 102 interwencje były związane z fałszywymi alarmami.
PAP/IS24
Wartym testowania jest zastosowanie rakietowych liniowych ładunków wydłużonych służących to torowania przejść oraz zrzutu lioniowego bomb paliwowo powietrznych do usunie tlen z ognia.Nasze su22 jedynie na to mogą się efektywnie przydać.
700l wody na jeden kurs... nawet paleto pojemnik ma 1000l. Od lat mówie że rząd do transportowych C140 Herkules powinien zamówić 3 zestawy szybkomontowalne MAFFS Modular Airborne FireFighting System.3 zestawy pozwolą na zapętlenie zrzutu wody i mają po 10 000l ale w specjalnym systemie zrzutu. Tym bardziej że po C130 będzie znów wybrany C130 A DOCELOWO MOŻE KIEDYŚ C130j
Zamiast działań doraźnych, czy wręcz typu „partyzantki” propagandowej, Polsce potrzeba programu stałej, lotniczej, rzeczywistej ochrony lasów. W szczególności polegałby on na przygotowaniu kilkunastu przynajmniej, w skali kraju, zbiorników wodnych, do wodowania w nich rasowych samolotów gaśniczych, dużej pojemności. Najbardziej popularny w Europie Bombardier (dawna marka: Canadair) potrzebuje po temu pasa wody o długości 1400 metrów. Czyli należałoby wyznaczyć w całym kraju takie akweny, miejscami przebudować je do tych parametrów. A czemu samoloty wodujące ? Gdyż dzięki błyskawicznemu tankowaniu (przykładowo: 14 sekund dla Bombardierów/Canadair'ów), są w stanie pojawiać się nad pożarem co 10-15 minut. Z jednej strony - moglibyśmy wtedy skutecznie korzystać z pomocy zagranicznej. A w końcu trafią nas i wielkie pożary, z którymi za nic nie damy rady sami. Ale oczywiście po pierwsze zakupić trzeba także trochę takich samolotów – ich najnowszy model gasić może także nocą. I trochę ciężkich śmigłowców, rasowych gaśniczych, choć mogących też pracować /zarabiać na siebie/, poza zadaniami dyżurów pożarowych, jako śmigłowiec - dźwig przemysłowy. Otóż te duże samoloty także latają w grupach, np. w Grecji zwykle po 3 sztuki... Np. po to, by pożar szybko zgasić do poziomu, z którym przed wieczorem poradzą juz sobie sekcje naziemne. Gdy polskie redakcje i dyrekcje epatują nas tu zdjęciami faktycznie minisamolocików pożarniczych. Jest to mydlenie oczu. Prócz w/w działań, lasy patrolować trzeba dronami. Nie Dromaderami, a właściwymi dronami. Gdyż jest to wielka różnica ekono, utrzymywać stale w powietrzu kilka ton, a kilkadziesiąt, czy stokilkadziesiąt kilogramów. Co oznacza także potrzebę zawarcia długookresowych umów z firmami prywatnymi, by tym opłaciło się wprowadzić do swej oferty właściwe modele maszyn. By działania owych dronów, a w razie takiej decyzji również od razu patrolowych Dromaderów, prowadzone były skutecznie, czyli po pierwsze odpowiednio szybko wycelowane, należy wykupić abonament obserwacji satelitarnej, natychmiastowo informujący o wykryciu każdego źródła ognia. Wszystko to ma oczywiście koszt. Jednak szkody, wywołane pożarami lasów, w tym także szkody ekologiczne, w tym szkody w wieloletniej produkcji żywności (!) i powodziowe – te szkody są jeszcze kosztowniejsze. Czego jeśli nie widać od razu, to dlatego że ponoszone są jednocześnie z wielu kieszeni.