Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Producent pocisków dla policji zaprzecza, by wysyłał je na Białoruś

Fot. Спадар Бурак/Wikimedia Commons, CC BY 4.0
Fot. Спадар Бурак/Wikimedia Commons, CC BY 4.0

Prezes prywatnej spółki Fam-Pionki Magdalena Niedzieska, produkującej amunicję specjalną głównie dla polskiej policji, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” zapewnia, że firma nie sprzedawała tego typu amunicji do krajów objętych embargiem, w tym Białorusi.

Łuski wyprodukowanych w Polsce pocisków zostały znalezione w Mińsku po tym, jak do białoruskich demonstrantów strzelał OMON - przypomina czwartkowa "Rz". Pociski, jakimi miano strzelać do białoruskich demonstrantów, produkuje prywatna firma z Pionek. "Nie sprzedawaliśmy amunicji na Białoruś" – zapewnia spółka. Zdaniem ekspertów to może być prowokacja.

"Rz" zaznacza, że sprzedaż broni za granicę jest pod ścisłą kontrolą, a firma musi mieć pozwolenie na wywóz od Ministerstwa Rozwoju, które konsultuje się ze służbami specjalnymi oraz MSZ.

"Łuski z polskich pocisków ostrzegawczych ONS 2000-70 miał znaleźć kilka dni temu przy metrze na stacji Puszkinskaja w Mińsku Sławomir Sierakowski – redaktor naczelny <<Krytyki Politycznej>>. Na Facebooku pokazał zdjęcie pocisku i napisał, że tym uzbrojeni OMON-owcy strzelali do demonstrantów. Na sporej wielkości pocisku był wybity napis <<Made in Poland>>, a na kryzie FAM 12 Pionki. To amunicja specjalna do strzelb gładkolufowych, jakie posiada m.in. polska policja. Robi huk i dym – wykorzystuje się ją m.in. do tłumienia zadym na stadionach" - napisał dziennik. "Białoruś jest obłożona embargiem od 2011 r. Polska broń w rękach białoruskiej milicji wygląda fatalnie" - podkreśla "Rz" w artykule.

Zdaniem cytowanego przez gazetę eksperta branży zbrojeniowej Jacka Pieńczaka, taka amunicja jest zbyt reglamentowana, by była nielegalnie sprzedawana. "To amunicja specjalna, nie można jej tak po prostu kupić w sklepie. Mogą nią handlować wyłącznie podmioty koncesjonowane. Mogę podejrzewać, że ktoś pozbierał łuski na strzelnicy i rozrzucił je w metrze w Mińsku" – przyznaje Pieńczak. Podobnego zdania jest były funkcjonariusz ABW, z którym rozmawiała "Rz". "Znam politykę służb specjalnych Białorusi i nie wykluczałbym takiego scenariusza. To pachnie prowokacją" - powiedział.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze