Reklama

Przypomnijmy, prokurator prowadził sprawę zamachu do jakiego doszło 18.07.1994 r. w AMIA – siedzibie towarzystwa izraelskoargentyńskiego. Zamachowiec samobójca próbował wjechać pojazdem naszpikowanym materiałami wybuchowymi do budynku a następnie dokonał eksplozji. W jej wyniku śmierć poniosło 85 osób a ponad 300 zostało rannych. Był to najkrwawszy zamach w historii Argentyny. Mimo tego śledztwo prowadzone było wyjątkowo opieszale. Przełom nastąpił dopiero w 2005 roku. Oficjalna wersja głosi, iż ówczesny prezydent Argentyny - Nastor Kirchner (mąż obecnej Pani Prezydent) był na tyle poirytowany brakiem efektów prowadzonego postępowania, że powierzył je Albertowi Nismanowi – wschodzącej gwieździe tamtejszego wymiaru sprawiedliwości. 

Tymczasem, co zrozumiałe, od samego początku śledztwo skupiało dużą uwagę argentyńskich służb specjalnych. Jednak dało się zauważyć pewne istotne rozbieżności. Służba wywiadu - Secretaria de Inteligencia (SI) prowadziła własne dochodzenie w ścisłej współpracy z izraelskimi służbami. Horacio Stiusso – szef wywiadu, miał osobiście nadzorować opracowanie raportu, który wskazywał zarówno sprawcę zamachu jaki jego mocodawców. Dokument powstał w 2003 roku i niejako wymusił na politykach bardziej zdecydowane działania. 

Prokurator Albert Nisman szybko znalazł wspólny język z szefem wywiadu i chętnie korzystał z dostarczanych przez niego informacji. Obraz jaki wyłaniał się z układanki pozwalał wyciągnąć następujące wnioski: za zamachem stał Hezbollah, ale prawdziwym mocodawcą miał być Iran. Ustalono personalia samobójcy. Miał nim być 21 letni Ibrahim Hussein Berro obywatel Libanu, który przeszedł specjalne przeszkolenie w Iranie. Jego starszy brat był również zaangażowany w działalność terrorystyczną Hezbollahu. IH Berro miał nielegalnie dostać się na terytorium Argentyny w towarzystwie innego terrorysty, pokonując granicę w przygranicznym rejonie Ciudad del Este, znanym przede wszystkim z działalności przemytników narkotyków. Kilka tygodni po zamachu (we wrześniu 1994 r.) Hezbollah ogłosił, że młody terrorysta zginął w potyczce z wojskiem izraelskim, chcąc zapewne zatrzeć ślady związane z jego obecnością w Argentynie. 

Władze były na bieżąco informowane o postępach w śledztwie. I od tego momentu sytuacja zaczęła się poważnie komplikować. Według nieżyjącego prokuratora, który bazował na materiałach operacyjnych, dostarczanych mu przez szefa wywiadu, strona argentyńska rozpoczęła tajne pertraktacje z Iranem. Celem tych negocjacji miało być zawarcie porozumienia w wyniku którego Argentyna miałaby nie ujawniać informacji kompromitujących Iran, ten zaś miałby podpisać wiele lukratywnych kontraktów ze wskazanymi podmiotami argentyńskimi.  

Prokurator Nisman zapewniał, że dysponuje odpowiednimi dowodami i zamierzał je zaprezentować parlamentarzystom 19 stycznia bieżącego roku. Nie zdążył, ale wcześniej opracował obszerny raport w tej sprawie. 

Zaraz po ujawnieniu informacji o śmierci Nismana władze ogłosiły, że było to samobójstwo, by niebawem wycofać się z tej wersji zdarzeń (badania kryminalistyczne wskazały na działania osób trzecich).  

Na pierwszy rzut oka sytuacja wydawała się jasna – spisek otoczenia prezydenta wobec groźby ujawnienia tajnych informacji o negocjacjach z Iranem. Ale wokół śmierci prokuratora Nismana jest sporo niejasności. Po pierwsze kompletnie nie współgrają ze sobą zeznania jego pięciu (sic!) ochroniarzy, którzy nie potrafią opisać ostatnich momentów życia swojego podopiecznego. Po drugie, na miejscu zdarzenia pierwszy pojawił się… szef wywiadu. Ofiara kilka dni wcześniej wyraźnie obawiała się o swoje życie do tego stopnia, że mimo wzmocnionej ochrony, poprosiła przyjaciela o możliwość pożyczenia broni palnej. 

Analizując dostępne informacje można postawić dwie tezy: 

  • Zabójstwa dokonali zwolennicy władz – w obawie o polityczny skandal po ujawnieniu materiałów z tajnych negocjacji z Iranem. Pytanie czy eliminacja prokuratora dawałaby gwarancję, że informacje te jednak nie pojawią się w przestrzeni publicznej? To wątpliwe, szczególnie wobec stopnia zaawansowania śledztwa, także z udziałem parlamentarzystów. 

  • Podobny motyw a nawet poważniejszy, mieliby agenci irańskich służb specjalnych. Skandal ujawniający szczegóły zamachu oraz późniejszych pertraktacji niekorzystnie wpłynęłyby na proces trwających negocjacji ws irańskiego programu atomowego… 

  • Wreszcie argentyński wywiad, który od zawsze był niezwykle wpływową służbą w Argentynie a jego szef – Horacio Stiusso – człowiekiem o wielkich ambicjach. Może materiały o tajnych negocjacjach z Irańczykami rzeczywiście zostały spreparowane a kierownictwo SI uznało, że śledztwo i śmierć prokuratora pozwolą na wywołanie przesilenia politycznego w kraju? 

Każda z tych wersji jest równie prawdopodobna. Zapewne wiele światła na sprawę rzuciłyby jakiekolwiek przecieki z Mossadu – potwierdzające, albo zaprzeczające ustaleniom poczynionym przez argentyński wywiad, ale na razie się na to nie zanosi. 

Jedno jest pewne - Pani Prezydent Cristine Kirchner postanowiła rozwiązać wywiad, „przewietrzyć” jego siedzibę i utworzyć zupełnie nową agencję.  

Jest jeszcze jedno światełko w tunelu, ale i ciekawostka. Otóż informację o śmierci Nismana jako pierwszy podał na Twitterze dziennikarz śledczy Damian Pachter. Zajmował się on od dłuższego czasu sprawą śledztwa dotyczącego zamachu i wydaje się, że miał ekskluzywny dostęp do zgromadzonych przez Nismana materiałów. 

Dziennikarz poczuł się na tyle zagrożony po śmierci prokuratora, że postanowił uciec  z Argentyny via Urugwaj do… Izraela. Jego ruchy były przez cały czas monitorowane przez argentyńskie służby. Jednak nikt nie przeszkadzał mu w opuszczeniu kraju. Dziś okazuje się, że redaktor miał także izraelskie obywatelstwo… Jaką rolę odegrał w sprawie, skąd wiedział o śmierci prokuratora? Czy miał związki z izraelskimi służbami? Pytania na razie pozostają bez odpowiedzi, ale pewne jest, że usłyszymy jeszcze o sprawie. 

Maciej Sankowski 

 

Materiał opracowano na podstawie publikacji El Pais, La NacionHaaretz 

Reklama
Reklama

Komentarze