Nie jest to pierwszy przypadek przechwycenia „narcosuba”, za to rekordowy jest ładunek przewożony na jego pokładzie. Przypuszcza się, że różnego rodzaju łodzie podwodne przewożą w sumie 30% narkotyków, jakie finalnie trafiają do Stanów Zjednoczonych. Waszyngton podjął decyzję, że ich poszukiwanie staje się sprawą priorytetową i podjęto działania, które do złudzenia przypominają operację wojskową.
W jej wyniku, tylko od 2006 r. amerykańskiej straży przybrzeżnej udało się przechwycić na wschodnim Pacyfiku 25 „narcosubów”, ale nikt tak naprawdę nie wie ile z nich przez ostatnią dekadę przedarło się niepostrzeżenie z Ameryki Południowej na północ, przez kordon powietrzno – morski.
Musi być ich jednak bardzo dużo, ponieważ według szacunków amerykańskich aż 80% narkotyków trafia do Stanów Zjednoczonych drogą morską. O wielkości przemytu może świadczyć fakt, że od kwietnia br. udało się zapobiec piętnastu różnym, morskim próbom przerzutu. Tylko od maja br. zatrzymano 15 ton kokainy o wartości czarnorynkowej przekraczającej nawet pół miliarda dolarów.
Największy „podwodny” sukces US Coast Guard
Do ostatniego zdarzenia doszło 18 lipca br. na Oceanie Spokojnym, 200 Mm na południe od Meksyku. Amerykanie poinformowali o nim jednak dopiero dwa tygodnie później, po zakończeniu wstępnego postępowania.
„Narcosub” o długości około 12 m został dostrzeżony przez samolot patrolowy, który naprowadził na niego znajdujący się w tamtym rejonie okręt straży przybrzeżnej USCG „Stratton”. Później przeprowadzono standardową akcję abordażowo-inspekcyjną z wykorzystaniem szybkich łodzi motorowych. Przemytnicy nie stawiali oporu, dzięki czemu łódź podwodną przechwycono bez uszkodzeń.
Po wyładowaniu części narkotyków (275 bali z kokainą) próbowano przeholować „narcosuba” do portu w celu jego przebadania i wykorzystania w postępowaniu dowodowym. Łódź jednak zaczęła nabierać wody i ostatecznie zatonęła z narkotykami o wadze około 2 ton, które pozostawiono by jednostka była w miarę stabilna.
Narkotykowe jednostki wpółzanurzalne
Przechwycony „narcosub” nie był miniaturowym okrętem podwodnym, ale wpół zanurzalną łodzią motorową. Na zachodzie klasyfikuje się ją jako jednostka SPSS (self-propelled semi-submersible) lub potocznie: albo jako drug-sub, albo jako Bigfoot submarine. Jest to najczęściej przechwytywana przez Amerykanów klasa „narcosubów”, które podczas ruchu na powierzchni mają wynurzony jedynie niewielki, oszklony kiosk. To stamtąd niewielka załoga (2-3 osobowa) może obserwować powierzchnię i prowadzić nawigację.
Kiosk ten jest jednak trudnowykrywalny zarówno przez radary (przez wielkość i tworzywo sztuczne, z jakiego jest zbudowany), jak i systemy optoelektroniczne. Kamery telewizyjne oszukuje się przez zastosowanie odpowiedniego kamuflażu. Na powierzchnię wystaje również wylot rury wydechowej, ale specjalnie układa go się wzdłuż kadłuba, by spaliny przed wylotem na zewnątrz zostały odpowiednio schłodzone (unika się w ten sposób wykrycia przez kamery termowizyjne).
Pełne zanurzenie w przypadku tej klasy „narcoubów” jest niemożliwe, ponieważ zwiększyłoby to znacznie ich koszty i wymagałoby zastosowania trudniejszego w produkcji kształtu kadłuba. Jednostki te mają jednak prymitywne zbiorniki balastowe, które pozwalają na regulację zanurzenia.
Amerykanie podkreślają, że pomimo prostoty konstrukcji „narocusby” to jeden z najbardziej wyrafinowanych sposobów przemytu narkotyków i jeden z najbardziej niebezpiecznych. Takie łodzie mogą się bowiem poruszać z maksymalną prędkością 5-8 węzłów, co w przypadku podróży do Stanów Zjednoczonych oznacza rejs zajmujący ponad 20 dni. Jednak pomimo prymitywnych warunków (brak np. toalet na pokładzie) zawsze znajdują się chętni na taką eskapadę, skuszeni wysoką nagrodą po dotarciu na miejsce. Każdy z „narcosubów” może bowiem przenosić nawet kilkanaście ton narkotyków
Ich kadłub (o długości od 12 do 24 m) jest zbudowany najczęściej z tworzyw sztucznych i pokryty kamuflażem, by było go trudno zobaczyć z powietrza. Stosuje się jeden lub dwa silniki diesla z zapasem paliwa na około 1700 Mm. „Narcosuby” są dodatkowo wyposażone w specjalny zawór do samozatopienia w momencie wykrycia przez policję lub straż przybrzeżną.
Kartele stosują różne konstrukcje w tym także bezzałogowe i beznapędowe (holowane za inną jednostką pływającą płynąc na głębokości około 30 m). Systemy bezzałogowe są zdalne sterowane radiem i działają według takiej samej zasady jaką Amerykanie wykorzystują w swoich wpółzanurzalnych dronach przeciwminowych AN/WLD-1. Co więcej mogą być one sterowane przez satelitę, co utrudnia ich wykrycie i przechwycenie.
Narkotykowe łodzie podwodne
Służby antynarkotykowe od dawna zdają sobie sprawę, że kartele pracują również nad zanurzalnymi łodziami przemytniczymi. Już w 2010 r. Kolumbijczycy znaleźli w dżungli, w połowie skończony kadłub stalowego, miniaturowego okrętu podwodnego o długości 30 m, który miałyby być zdolny do zanurzania się na głębokość do 100 m i transportować nawet 200 ton kokainy.
Kolejny sukces policja odnotowała w 2010 r. w Ekwadorze, gdzie wykryto praktycznie gotową łódź podwodną z kewlarowym kadłubem o długości 31 m, która mogła się zanurzać do 20 m. Podobną jednostkę z kadłubem z włókna szklanego o długości 31 m znaleziono w 2011 r. w Kolumbii. Ta łódź podwodna mogła się zanurzać tylko do głębokości 8 m.
Wpółzanurzalne łodzie motorowe i „narkotykowe” łodzie podwodne są budowane w chałupniczych warunkach, w dżungli, nad rzekami Kolumbii i Ekwadoru. Wybrzeże nad Pacyfikiem jest wprost idealnym miejscem do tego typu operacji i często kartele zaskakują policję organizacją logistyczną samych prac konstrukcyjnych. Łodzie są często budowane w częściach w różnych miejscach i składane na tymczasowo zorganizowanej stoczni.
„Narcosub” wpółzanurzalny kosztuje najczęściej około 2 milionów dolarów i często jest porzucany po udanym przemycie. Znaleziono jednak łodzie, na których zastosowano anody cynkowe, jako element elektrochemicznej ochrony elementów metalowych przed korozją. Oznacza to że były to łodzie do wielokrotnego wykorzystania, które w drodze powrotnej mogłyby np. przemycać broń i amunicję.