Czytaj też: Kim pan jest, panie de Villiers?
Bernard Bajolet, który zastąpił w DGSE Erarda Corbin de Mangoux, to jeden z najbardziej doświadczonych francuskich dyplomatów jeśli chodzi o kraje muzułmańskie. Pełnił on funkcję ambasadora w Bośni i Hercegowinie, Iraku, Jordanii, Algierii a ostatnio piastował stanowisko ambasadora Republiki Francuskiej w Afganistanie. Przed wyjazdem za granicę zajmował, m.in. stanowisko dyrektora w Wydziale Środkowego Wschodu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Nominacja Bajoleta stanowisko szefa francuskiego wywiadu zagranicznego jest zatem postrzegana jako wsparcie dla procesu zwiększenia zaangażowania militarnego tego państwa w muzułmańskich krajach afrykańskich.
Czytaj też: Zamieszanie w europejskiej stolicy szpiegów
Zmiana na najwyższym szczeblu DGSE jest odbierana przez niektóre środowiska we Francji jako decyzja polityczna, choć Bajolet pełnił przez 3 lata za kadencji Nicolasa Sarkozy'ego funkcję koordynatora wywiadu. W historii francuskiego wywiadu bywało bowiem tak, iż nominacje na kierownicze stanowiska rzeczywiście miały podłoże polityczne, szefowie wywiadu przedkładali lojalność partyjną nad służbową, a niektórzy politycy rościli sobie nawet prawo do ingerowania w proces rekrutacyjny tej agencji wywiadowczej.
Czytaj też: Instytut ds. Wywiadu i Operacji Specjalnych (Mossad) w zarysie
Francuski wywiad jest w przebudowie od zakończenia Zimnej Wojny, gdy musiał on na nowo zdefiniować swoją funkcję, rozszerzyć swoje zainteresowanie z potężnego, wrogiego bloku wschodniego na wiele innych, mniejszych podmiotów. W trakcie tego procesu wielu dyplomatów zasiliło szeregi DGSE, którego personel był rekrutowany wcześniej głównie z kadry wysokich urzędników wojskowych.
(PD)