Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Fot. policja.pl

Dlaczego Polska powinna myśleć o RTF?

Trzeba nauczyć ratowników medycznych myśleć trochę, jak operatorzy jednostek specjalnych, a operatorów nauczyć współdziałać z cywilnymi zespołami ratownictwa medycznego — tłumaczy w rozmowie z InfoSecurity24.pl Mariusz „Maniek” Urbaniak, były operator JW GROM oraz propagator Rescue Task Force. Jak podkreśla, RTF nie mają za zadanie zastąpić operatorów-medyków jednostek specjalnych, tylko wspomóc w sytuacjach, gdy taka pomoc jest niezbędna, w przypadku wielu poszkodowanych i niepewnej sytuacji. W Polsce na ten moment brak jest w systemie Państwowego Ratownictwa Medycznego obowiązkowego systemu szkoleniowego na możliwość wystąpienia zagrożenia terrorystycznego, doskonalenie zawodowe ratowników medycznych również tego nie przewiduje. Brak również uregulowań prawnych i źródeł finansowania.

Doświadczenia międzynarodowe ostatnich 20 lat pokazują, że w wyniku ataku terrorystycznego z dużą liczbą poszkodowanych powstaje luka czasowa, gdy miejsce zamachu jest w trakcie zabezpieczania przez siły policji/wojska i nie ma możliwości zapewnienia szybkiej pomocy medycznej poszkodowanym. Zgodnie z tradycyjnym podejściem, ratownicy Państwowego Systemu Ratownictwa Medycznego w Polsce wchodzą na miejsce zdarzenia dopiero wówczas, gdy jest ono bezpieczne. Tymczasem poszkodowani w tym czasie mogą umierać w wyniku odniesionych ran. Ich zabezpieczenie i utrzymanie przy życiu jest możliwe, pod warunkiem, że pomoc nadejdzie szybciej.

Zespoły RTF (ang. Rescue Task Force – medyczne zespoły szybkiego reagowania) składają się z medyków systemu PRM oraz funkcjonariuszy policyjnych bądź np. żołnierzy jednostek specjalnych. Zespół taki funkcjonuje jako samowystarczalna jednostka w celu udzielania pomocy medycznej rannym w jak najkrótszym czasie od ataku zamachowca. W tym czasie jednostki kontrterrorystyczne lokalizują i neutralizują zagrożenie. W trakcie neutralizowania zagrożenia typu aktywny strzelec, zespół RTF może rozpocząć działania polegające na udzielaniu pomocy rannym oraz ich ewakuacji ze strefy ciepłej (ang. warm zone). Umożliwia to zdecydowanie szybsze dotarcie do poszkodowanych, ich ewakuację i natychmiastowy transport do szpitala. Podejście to testowane już było podczas zdarzeń o charakterze terrorystycznym, między innymi w USA, Francji i na Filipinach.

Reklama
Reklama

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. As

    Święte słowa. Oj byłoby zwolnień L4 na czas takich ćwiczeń, chyba tysiące.

    1. Medic

      Pamiętaj, że oprócz ludzi "rzucających L4" są jeszcze zapaleńcy którzy to "czują" i się poświęcają dla takich rzeczy

  2. ani złotówki

    na kolejną fikcję

  3. rafj

    wstepuje