Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Ukraińcy się zbroją

fot. Flickr/James Case CC BY 2.0
fot. Flickr/James Case CC BY 2.0

Ukraińcy mają w domu prawie 4,5 miliona sztuk broni, z czego 1,3 miliona to broń posiadana legalnie, zgodnie z obowiązującym prawem. Pozostałe, ponad 3 miliony sztuk, to broń nielegalna, nigdzie niezarejestrowana, kupiona na czarnym rynku lub przywieziona z Donbasu. Parlament Ukrainy nadal zwleka z procedowaniem ustawy o dostępie do broni.

Według stanu na 31 lipca 2018 roku, jak wynika z danych Departamentu Prewencji Komendy Głównej Policji Ukrainy, Ukraińcy mieli zarejestrowane 892 854 sztuk broni palnej – myśliwskiej i gładko lufowej.

Zgodnie z ukraińskim prawem, zakazany jest zakup innej broni: pistoletów, automatów, kulomiotów czy karabinów szturmowych. Ten rodzaj broni jest jednak reglamentowany dla specjalnych kategorii obywateli: pracowników struktur siłowych, prokuratorów, sędziów, dziennikarzy. Prezydent i ministrowie obrony narodowej i spraw wewnętrznych mają prawo obdarowywać obywateli, według własnego uznania, pistoletami. Wiąże się to z automatycznym uzyskaniem pozwolenia na broń. W tym trybie posiada broń około 50 tysięcy Ukraińców.

W pierwszej kategorii są pracownicy służb specjalnych i dziennikarze. Dziennikarze mają prawo do pistoletów na gumowe kule. Tutaj statystyki są tajne. Szacuje się jednak, że pracownicy służb specjalnych wraz z dziennikarzami posiadają ponad 300 tysięcy sztuk broni.

Broń myśliwska i broń reglamentowana – to daje w sumie około 1200 000 sztuk zarejestrowanej broni w rękach prywatnych. Zdaniem Ukraińskiego Związku Właścicieli Broni, w rękach prywatnych jest jej ponad 5 milionów.

Z kolei znany i autorytatywny portal GunPolicy.org, związany z Centrum Zwalczania Przemocy, szacuje na podstawie własnych badań, że na Ukrainie w roku 2017 w rękach prywatnych znajdowało się 4 396 000 sztuk broni. Zatem w ostatnich dziesięciu latach obserwowany jest wzrost o ponad milion trzysta tysięcy. Na stu statystycznych Ukraińców przypada dziesięć sztuk broni. Ukraina jest w pierwszej 25-ce krajów na świecie pod względem posiadania broni przez osoby cywilne. Tendencja do zwiększania zakupów broni pojawiła się w 2013 roku, wówczas zarejestrowano 830 tysięcy sztuk.

Szacunki GunPolicy.org potwierdza szwajcarska organizacja „Small Arms Survey”. Ukraina weszła w 2017 roku w TOP-25, zajmuje w nim 22 miejsce z 4,4 milionami sztuk broni na 42 miliony mieszkańców – tuż za Kolumbią (5 milionów sztuk) i przed Afganistanem (4,3 miliona sztuk).

W ubiegłym roku ukraińska policja zarekwirowała tysiąc nielegalnych pistoletów, 78 granatników, pistolety automatyczne, obrzyny, rusznice, 240 tysięcy sztuk amunicji, prawie trzy tysiące grantów i 72 bomby.

Policja twierdzi jednak, że mimo tego, iż cywile mają coraz więcej broni, liczba zarejestrowanych zabójstw z broni palnej paradoksalnie się zmniejsza. W pierwszym półroczu 2018 roku zarejestrowano ich 800, podczas gdy w analogicznym okresie 2017 roku było ich 1,5 tysiąca, w 2015 roku – 1,9 tysiąca, w 2014 roku – 1,4 tysiąca. Jednak niemal każdego miesiąca ukraińskie ulice są świadkami spektakularnych zabójstw biznesmenów, żołnierzy i oficerów wracających z Donbasu, dziennikarzy. Zdaniem organizacji pozarządowych, wzrost przestępczości jest katastrofalnie wysoki.

Policja nieoficjalnie przyznaje, że nielegalnej broni jest bardzo dużo. Kodeks karny przewiduje karę za posiadanie nielegalnej broni do 5 lat więzienia. Jest jednak w kodeksie karnym „prawny wytrych”, z którego skwapliwie korzystają obie strony, zarówno policjanci, jak i przestępcy: można uniknąć kary, oddając nielegalną broń dobrowolnie. Policja organizuje przyjmowanie broni. Kulisy tej procedury nie są do końca znane i budzą ciekawość dziennikarzy śledczych. Szczególnie kwestia: kto i ile na tym zarabia?

Ukraińcy w maju 2018 roku przynieśli na komisariaty policji 6 553 sztuki broni, w tym: 520 pistoletów, 501 strzelb myśliwskich, 4518 karabinów. Prawie tysiąc skruszonych osób zostało zwolnionych w związku z tym z odpowiedzialności karnej. Nie jest tajemnicą, że na czarnym rynku, ściślej – na ukraińskiej ulicy, można kupić Kałasznikowa ze startymi numerami seryjnymi i dwoma różkami nabojów za 500 dolarów amerykańskich, a pistolet Makarowa za 200. Tą drogą, prognozują kryminolodzy i politycy, zjawisko będzie się rozszerzać.

Sensownym wyjściem może stać się legalizacja posiadanej broni i wyprowadzenie czarnego rynku do legalnej strefy. Do tego potrzebna jest zmiana prawa. Od 2014 roku leży, dosłownie – leży, w Radzie Najwyższej projekt ustawy o cywilnej broni i jej obrocie. Deputowani tłumaczą się wojną w Donbasie. Twierdzą, iż na takie inicjatywy przyjdzie czas później. Zwolennicy zmian, działacze społeczni i niektórzy politycy, zdający sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie ze sobą niesie czarny rynek broni, mówią z goryczą, że Ukraina jest skazana na nierówną walkę z rodzimą mafią. Zbyt wielu wpływowych ludzi zarabia na czarnym rynku broni, by mógł on szybko zniknąć.

Reklama

Komentarze

    Reklama