Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Szaleństwo na rynku amunicji w USA [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Amerykański boom na broń wygenerował również presję na rynek amunicji. Obecnie producenci amunicji nie nadążają z jej dostawami, w sklepach z bronią oraz na strzelnicach zaczyna jej zwyczajnie brakować, a ceny szybują w górę. Problem, który dla wielu poza Stanami Zjednoczonymi jest jedynie ciekawostką, w tym państwie przekłada się w coraz większym stopniu na funkcjonowaniu służb mundurowych oraz ochrony.

Informacje o brakach amunicji w Stanach Zjednoczonych brzmią dość kuriozalnie, jeśli spojrzy się chociażby na dotychczasową specyfikę tamtejszego rynku broni palnej i jego rozbudowanego zaplecza. Szczególnie, gdy zauważymy przy tym skalę np. targów skierowanych do klientów indywidualnych, na czele z najsłynniejszymi SHOT Show w Las Vegas (w Sands Expo szacunkowo odwiedza je ok. 60 tys. gości, a powierzchnia wystawiennicza to 59 000 m2). Wspomniany amerykański rynek jest obsługiwany zarówno przez potentatów zbrojeniowych (w zakresie broni palnej i amunicji), jak i mniejsze często lokalne firmy oraz zagranicznych importerów. Jednak ograniczenia w możliwości pozyskiwania amunicji w 2021 r. stały się rzeczywistością, z którą coraz częściej muszą mierzyć się nie tylko klienci indywidualni, ale - co chyba najważniejsze - także instytucjonalni. W tym ostatnim przypadku mowa oczywiście o zróżnicowanych strukturach bezpieczeństwa wewnętrznego, w szczególności funkcjonariuszy reprezentujących różne formacje policyjne (od lokalnych po stanowe). Należy podkreślić, że nie jest tutaj brane pod uwagę zaopatrzenie tamtejszych sił zbrojnych, które opiera się na innych relacjach przemysłu zbrojeniowego i Pentagonu. W mniejszym stopniu muszą się tego zapewne obawiać również inne struktury federalne (DHS, FBI, ATF, DEA, etc.).

Cała sprawa zyskała wręcz wymiar globalny, gdy agencja informacyjna AP przygotowała nt. wspomnianych braków, własny tekst, który stał się kanwą licznych artykułów prasowych, publikowanych także poza Stanami Zjednoczonymi. Sprawa w żadnym razie nie jest jednak nowa i jest pochodną wielkiego "boomu" na broń i co za tym idzie amunicję, który obserwowany jest w Stanach Zjednoczonych od 2020 r. Powodem olbrzymiego popytu na broń i amunicję, który w wielu miejscach przerasta podaż, jest splot czynników społeczno-politycznych. Przede wszystkim, cały czas mowa jest o efekcie ponawianych koncepcji części lewicowych (zgodnie z amerykańską nomenklaturą progresywnych) polityków - w tym nowej administracji prezydenckiej - wzywających do narzucania całkiem nowych i o wiele bardziej restrykcyjnych, federalnych ograniczeń związanych z bronią. Przegrana Donalda Trumpa wywołała wręcz panikę na rynku, tworząc bańkę konsumpcyjną.

Nie wolno zapominać też o serii gwałtownych starć na ulicach amerykańskich miast, wywołanych czynnikami społeczno-politycznymi i zwykłymi aktami kryminalnymi. Szczególnie, gdy Antifa oraz ruch BLM paraliżowały część miast. Finalnie należy również zwrócić uwagę, że przemysł produkujący amunicję na potrzeby wewnętrzne boryka się, jak wszystkie inne sektory przemysłu, z efektami pandemii. Pamiętajmy też o skali amerykańskiej podaży na amunicję. Według estymacji National Shooting Sports Foundation, ponad 50 milionów ludzi uczestniczy tam w zróżnicowanych formach aktywności strzeleckiej. Jeśli chodzi właśnie o sporty strzeleckie, to warto dodać, że Amerykanie są dumni ze swoich osiągnięć medalowych na olimpiadzie w Tokio, a sami sportowcy podkreślają, że sukcesy w strzelectwie oraz właściwa edukacja w zakresie broni palnej jest o wiele lepszą drogą do walki z negatywnym obrazem broni w kraju, niż stawianie jedynie na restrykcyjne przepisy.

Wracając jednak do danych National Shooting Sports Foundation to te same szacunki mówią, że tylko w zeszłym roku sprzedano 20 milionów sztuk broni, z czego 8 milionów sztuk pozyskali kupujący broń po raz pierwszy w swoim życiu. Wśród pozyskujących broń po raz pierwszy, w okresie styczeń-kwiecień 2020 r., dominowały motywacje związane z ochroną osobistą. Oddają to również dane federalne, bowiem baza FBI National Instant Criminal Background Check System, mając na uwadze ilość zapytań, odnotowała znaczący wzrost sprzedaży. FBI szacuje, że w 2010 r. przeprowadzono 14,4 mln weryfikacji tożsamości w trakcie procesu zakupu broni, a w 2020 r. było to już prawie 39,7 mln zapytań. Co więcej, 22,2 mln takich zapytań odnotowano tylko do czerwca 2021 roki, więc ubiegłoroczny rekord może już być zagrożony. Warto też zauważyć, że tamtejsza "kultura broni" mówi nie tylko o potrzebie samego jej posiadania, ale również doskonalenia się w jej użytkowaniu. National Shooting Sports Foundation podaje, że poziom zakupów amunicji w pierwszej połowie 2020 r. w porównaniu do tego samego okresu w roku 2019, wzrósł o 139 proc. Można jedynie przypuszczać, że w kolejnych miesiącach następne dane statystyczne będą wykazywały jeszcze większe wzrosty.

Naturalne staje się więc, że Amerykanin kupujący broń stara się pozyskać również odpowiednią ilość amunicji do niej lub nawet kupić więcej "na zapas". Część amerykańskich mediów obrazowo porównuje panikę z wykupywaniem papieru toaletowego w pierwszej fazie pandemii do tego co dzieje się obecnie  w Stanach Zjednoczonych z amunicją.

Amunicji jak widać zaczyna brakować już w wielu stanach, chociaż producenci zapewniają, że starają się nadążyć za popytem. Problemem mają być również braki np. spłonek, które odbijają się szczególnie na produkcji w mniejszych przedsiębiorstwach. Tak czy inaczej, przedstawiciele firm niezależnie od ich wielkości, krytykują sugestie, że ich działania są ukierunkowane na zwiększenie zysków poprzez wywindowanie cen amunicji. Po prostu, wielu producentów amunicji osiąga historyczne rekordy jeśli chodzi o sprzedaż na rynek wewnętrzny i zwyczajnie nie byli oni przygotowanani na taką skalę popytu i dopiero teraz dostosowują swoje moce przerobowe do nowych warunków. Oddaje to najlepiej emocjonalne wystąpienie na YouTube (opublikowane jeszcze pod koniec 2020 r.) Jasona Vanderbrinka, prezesa firm produkujących amunicję (Federal, CCI, Speer, Remington). Mając dość zarzutów, że jego firmy specjalnie działają niejako na niekorzyść klientów, zapewniał on, że produkcja idzie pełną mocą i wszyscy starają się zaspokoić potrzeby klientów na amerykańskim rynku. Nie zmienia to faktu, że rynek obecnie szaleje jeśli chodzi o ceny amunicji. Przed pandemią, 50 pocisków kal. 9 mm miało w wybranych sklepach kosztować ok. 30 dolarów, a teraz ta cena się podwoiła. W niektórych źródłach mowa jest nawet o czterokrotnym wzroście cen w porównaniu do sytuacji z 2019 r.

Firmy produkujące amunicję znacząco zyskują na obecnej sytuacji rynkowej.  W amerykańskim wydaniu magazynu "Newsweek" podany jest chociażby przykład Ammo Incorporated. Firma chwali się sukcesami, a jej menagerowie zakładają, że to nie koniec rekordowych zysków. Optymizm podzielają inwestorzy giełdowi, co można zobaczyć patrząc - szczególnie w lipcu tego roku - na wysokość kursu Ammo Incorporated na giełdzie w Stanach Zjednoczonych. Beneficjentami "boomu" są też importerzy amunicji. Transfer amunicji z Rosji, Korei Południowej czy państw należących do Unii Europejskiej do Stanów Zjednoczonych wzrósł w ciągu ostatnich dwóch lat o 225 proc. Pytanie jak zagraniczni producenci skonsumują ten "tort" i czy będą chcieli zyskać podobnie jak amerykańscy producenci amunicji. Analitycy rynku uzbrojenia w Stanach Zjednoczonych są zgodni co do tego, że niestabilność między popytem i podażą będzie jeszcze widoczna zapewne do końca lata 2021 r. jeśli nie dłużej. Sama tylko Vista Outdoor mówi już o możliwości wystąpienia wręcz rocznych zaległości w realizacji złożonych zamówień na amunicję. Jednocześnie, ta sama firma poinformowała, że skala zysków jest w wręcz "bezprecedensowa" (sprzedaż jej amunicji w 2020 r. przyniosła ponad 1 miliard dolarów). 

Oczywiście, co do losów rynku amunicji w Stanach Zjednoczonych wiele będzie zależało w pierwszej kolejności od postawy Demokratów w Kongresie (przynajmniej do kolejnych wyborów do całej Izby Reprezentantów i części Senatu) i samej administracji Joe Bidena. Jeśli pojawią się choćby kolejne polityczne (medialne) sugestie o zaostrzaniu prawa federalnego, to obecne rekordy mogą być jedynie przedsmakiem tego, co czeka rynek w kolejnych miesiącach. Co interesujące, obecne braki w amunicji mogą również przełożyć się na model zakupowy nowych klientów jeśli chodzi o pozyskiwanie konkretnych rodzajów broni. W przypadku pogłębiania się stagnacji w podaży amunicji do pistoletów, popularność mogą zyskiwać np. karabinki i strzelby i co wpłynąć może na nakręcanie spirali zakupowej nowej broni i amunicji do niej.

Efekty obecnego tąpnięcia na rynku amunicji, tak jak zostało to wskazane wcześniej, odczuwać zaczynają również amerykańscy funkcjonariusze. Martha Bellisle z The Associated Press w swoim tekście cytuje kilku przedstawicieli służb porządkowych z różnych części Stanów Zjednoczonych. Mówią oni, że już teraz chociażby akademie policyjne muszą oszczędzać na kursach strzeleckich dla nowych policjantów. Wobec tego instruktorzy musieli redukować ilości amunicji wydawanej na strzelnicach i jak zaznaczają - jest to najgorsze rozwiązanie. Amerykańscy stróże prawa podkreślają bowiem, że należy umożliwić funkcjonariuszom doskonalenie strzeleckie i nie zastąpią tego wizyty na strzelnicy kilka razy w roku. Przykładowo, w Maryland w stanie Virginia policjant przed ukończeniem kursu pozwalającego mu na noszenie służbowej broni, musi ukończyć specjalny kurs strzelecki. Wobec tego, w pierwszym roku, przed uzyskaniem certyfikatu, "wystrzeliwuje" on ponad 1 tys. pocisków. Zaś coroczne ćwiczenia z bronią dla funkcjonariuszy (strzelania dynamiczne, w tym przy ograniczonej widoczności) wymagają przynajmniej 100 pocisków.

Generalnie, część strzelnic w Stanach Zjednoczonych wprowadzać ma np. ograniczenia w zakresie zakupu amunicji do np. dwóch pudełek na jednego strzelca. Podobnie postępują sklepy, a ich klienci skarżą się, że kiedyś mogli kupować całe palety najbardziej popularnej amunicji, a teraz wychodzą jedynie z kilkoma pudełkami. To jeszcze bardziej nakręca spiralę zakupową, bowiem użytkownicy wręcz polują teraz na miejsca, gdzie w danym stanie można pozyskać amunicję. 

Wracając do służb mundurowych, także poszczególne struktury policyjne niejako oszczędzają najbardziej popularną amunicję, tak by nie zabrakło jej w przypadku konieczności podjęcia działań. Podawany jest, co interesujące, przykład Las Vegas Metropolitan Police Department, czyli miejsca, gdzie jak wspomniano odbywają się wręcz sztandarowe targi broni i amunicji. Radio NPR wskazało też na inny przykład z Indiany. Porucznik Matt Harris, który pracuje w wydziale policji w Columbus miał stwierdzić, że jego jednostka nie otrzymała żadnej nowej, zakupionej amunicji od końca zeszłego roku. Trzeba zaznaczyć, że sytuacja jest najgorsza w przypadku mniejszych struktur policji lokalnej, gdzie funkcjonariusze i ich zaplecze logistyczne muszą niejako konkurować z klientami indywidualnymi. To przekłada się też na kwestię budżetów służb mundurowych, a część ze struktur policyjnych wystąpiła już o zwiększenie finansowania tak by pokryć rosnące koszty zakupu amunicji. Policje zmieniają także strukturę zamówień, podpisując obecnie długoletnie kontrakty na duże dostawy amunicji, aby uchronić się przed wahaniami cen i zagwarantować odpowiednie zasoby. Pamiętajmy też o rozbudowanej przestrzeni prywatnych kontraktorów, zajmujących się w Stanach Zjednoczonych usługami z zakresu bezpieczeństwa. Oni również stanowią naturalny segment klientów jeśli chodzi o duże zakupy amunicji. Konkludując, Amerykanie dziś rekordowo pragną kupować broń i amunicję, tworząc bardzo ciekawą sytuację na jednym z najbardziej rozbudowanych wewnętrznych rynków uzbrojenia na świecie. I być może to nie jest ich ostatni rekord w tym zakresie.

Reklama
Reklama

Komentarze