Reklama

Pigułka (nie)bezpieczeństwa. Jaki był 2025 rok? [OPINIA]

Autor. Andreas Dress / Unsplash

O tym, jaki był ten mijający rok, nie da się opowiedzieć w dwóch słowach. Pod wieloma względami mieliśmy do czynienia z przełomem – w tym pozytywnym, jak i negatywnym sensie. Jednak bez względu na to, jak oceniać będziemy ostatnie 12 miesięcy, nie ulega żadnej wątpliwości, że w nowy, 2026 rok wkraczamy „uzbrojeni” w arsenał sporych zmian, które zostaną z nami na lata. 

Trzy dekady oczekiwania

Rok temu w życie weszła ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej. Wielu powie „nareszcie”, inni stwierdzą, że wymaga ona jeszcze zmian i poprawek. Ale jedno jest pewne. Na te regulacje czekaliśmy od lat i bez względu na to, jak ułomne miejscami mogą się one okazać, mamy nad czym pracować, a porzucana przez kolejne ekipy rządzące kwestia ochrony ludności doczekała się przepisów, które pozwalają państwu i obywatelom działać.

Czytaj też

Nie ma jednak róży bez kolców, i to działanie – jak się okazało – nie jest wcale łatwe. Choć ustawa zaczęła funkcjonować 1 stycznia, pieniądze uruchomiono dopiero kilka miesięcy później, a samorządowcy – na których to barkach spoczywa lwia część odpowiedzialności za funkcjonowanie sytemu – mówili wprost, że wydanie środków do końca roku, będzie wymagało sporej finansowej ekwilibrystyki.

Z danych MSWiA wynika, że do połowy grudnia samorządy podpisały umowy na kwotę ponad 4,3 miliarda złotych z łącznej puli 4,6 miliarda złotych przewidzianych w Programie Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej na ten rok. To całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę, jak krótki był czas na rozdysponowanie środków. Osobną kwestią jest jednak to, że choć – zdając sobie sprawę z wieloletnich zapóźnień – pieniądze trzeba wydawać szybko, to nie powinno się ich wydawać w pośpiechu. Ale, jak zapewnia resort spraw wewnętrznych, w kolejnych latach perspektywa finansowa będzie dłuższa, co rozwiązać ma przynajmniej część problemów.

Czytaj też

Mówiąc o nowym systemie ochrony ludności, nie można nie wspomnieć o tym, co chyba najbardziej rozpalało debatę publiczną, czyli o schronach, a raczej ich permanentnym braku. Od lat ten temat jest na szczycie listy skojarzeń, kiedy tylko w przestrzeni publicznej pojawi się temat obrony cywilnej, czy ochrony ludności. I tak, w 2025 roku w sprawie schronów nie zmieniło się nic. Ale pojawiła się za to – tuż przed świętami Bożego Narodzenia – aplikacja „Gdzie się ukryć?”. Dowiemy się z niej, że 70 tys. obiektów, schronienie znajdzie około 20 mln ludzi. Nie chodzi jednak o schrony, a punkty schronienia. Te pierwsze mają dopiero powstawać i być przystosowywane do dzisiejszych norm. Oprócz tego pojawić mają się jeszcze ukrycia i miejsca doraźnego schronienia. Ale to wszystko z czasem i w kolejnych latach. Wielu powie, że czasu już nie ma, inni stwierdzą, że w rok nie nadrobi się zaległości z 30 lat. A nam pozostaje liczyć, że pieniędzy, zapału i rzeczonego czasu wystarczy. Choć na pytanie o to, kiedy system osiągnie stan, w którym powiemy – „mamy to”, nikt dziś nie chce wiążąco odpowiadać. 

Powrót do przeszłości i legislacyjna kontynuacja

Choć polityka kadrowa, także ta w kwestiach bezpieczeństwa, nie jest najistotniejsza, nie ma co ukrywać, że w tym roku mieliśmy do czynienia z sytuacją dość niecodzienną. Stery w resorcie spraw wewnętrznych i administracji, po rekonstrukcji rządu, powróciły bowiem do Marcina Kierwińskiego, czyli… poprzednika Tomasza Siemoniaka, który ministerstwem kierował po tym, jak Kierwiński zdecydował się na start – zresztą z sukcesem – w wyborach do europarlamentu. Siemoniak, nieco żartobliwie, stwierdził nawet – pytany o odejście z ministerstwa – że ma ten przywilej, iż dobrze zna zarówno swojego poprzednika, jak i następcę. Zmiana nie była jednak po pierwsze spodziewana, a po drugie oczywista. Niemniej – jak się okazało – obyło się bez rewolucji. Rozpoczęte projekty były kontynuowane, a część z nich doczekała się finału.

Jedną ze spraw, którą trzeba było doprowadzić do końca, była kwestia dodatku mieszkaniowego. Jego wprowadzenie do służb podległych MSWiA zapowiedział – podczas wspólnej konferencji – premier Donald Tusk i ówczesny szef resortu Tomasz Siemoniak. Po drodze nie obyło się bez zgrzytów w relacjach ze stroną społeczną, ale ostatecznie udało się – już za „rządów” ministra Kierwińskiego – przeprowadzić ustawę przez Sejm i Senat. Pod przepisami znalazł się też prezydencki podpis, a mundurowi mieszkaniówkę wraz z wyrównaniem, otrzymali jeszcze przed wigilią.

Czytaj też

Sytuacja nieco skomplikowała się za to w Służbie Więziennej, która najpierw przez wiele miesięcy nie mogła doczekać się na „swoją ustawę” mieszkaniową, a potem – kiedy ta ponad partyjnymi podziałami „przeszła” przez parlament – na podpis prezydenta Karola Nawrockiego. Ostatecznie jednak także mundurowi z SW swój dodatek otrzymali. 

Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Wciąż nie wiadomo bowiem, co rząd zamierza zrobić ze Służbą Celno-Skarbową i Strażą Marszałkowską. Obie formacje czekają na to, by mieszkaniówka stała się także ich udziałem, choć na razie na horyzoncie nie pojawia się zbyt wiele dobrych informacji na ten temat.

Reklama

Podobnie niejednorodnie wygląda sytuacja w kwestii ustawy modernizacyjnej. Ta dla służb MSWiA rusza od 1 stycznia 2026 roku, ale wśród mundurowych formacji Policja, PSP, SG i SOP stanowią dziś wyjątek. Jak na razie nie pojawił się nawet projekt przepisów dotyczących Służby Więziennej i Służby Celno-Skarbowej. W przypadku tej pierwszej wiceszefowa resortu sprawiedliwości mówiła wprost, że by sfinansować dodatek mieszkaniowy, trzeba było sięgnąć do pieniędzy przewidzianych na modernizację. I choć odpowiadając na pytanie, czy oznacza to, że ustawa modernizująca SW przepadła, zaprzeczyła, jak na razie nie do końca wiadomo, ani kiedy, ani w jakim kształcie pojawi się ona w formacji.

Czytaj też

Niebezpieczeństwo pisane cyrylicą

Rok 2025 nie był też niestety wolny od zdarzeń, które wyraźnie uderzyły w poczucie bezpieczeństwa nas wszystkich. Dobrze pamiętamy noc z 9 na 10 września, kiedy polską przestrzeń powietrzną naruszyły rosyjskie drony. Jak mówili wtedy przedstawiciele rządu, służb i wojska, sytuacja ta – choć na taką skalę zdarza się pierwszy raz – najpewniej nie będzie ostania. To zdarzenie stało się też przyczynkiem do przeglądu procedur dotyczących alarmowania ludności, a te musiały opierać się sporej krytyce już w kilka godzin po samym zajściu. Cała sytuacja pokazała jednak dość namacalnie tym, którzy sądzili, że wojna za naszą wschodnią granicą nas nie dotyczy, że jest dokładnie odwrotnie.

Niedługo potem, okazało się też, że wkraczamy w zupełnie nowy etap zagrożeń. W listopadzie mieliśmy do czynienia sabotażem na kolei. Według polskich władz i służb specjalnych, za aktami dywersji na torach stoją rosyjskie służby. Premier Donald Tusk oraz inni przedstawiciele rządu potwierdzili, że incydenty, w tym eksplozja ładunku wybuchowego, były skoordynowaną akcją kierowaną przez Rosję.

Co przed nami?

Rok 2026 nie będzie z pewnością wolny od sporów i debat na temat tego, jak budować społeczną odporność i bezpieczeństwo. Służby mundurowe czekają na nowe propozycje dotyczące siatki płac, samorządowcy z niecierpliwością wypatrują nowelizacji ustawy o ochronie ludności, która zmieni zasady wydawania pieniędzy, przed nami zapowiadane od lat zmiany w zarządzaniu kryzysowym, fuzja CBŚP i CBZC i zapewne wiele rzeczy, których dziś nawet się jeszcze nie spodziewamy. Może tym razem, powtarzana od lat formuła, że „bezpieczeństwo nie ma politycznych barw”, stanie się faktem? Tego wszyscy powinniśmy sobie życzyć.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama