Reklama

Szara strefa wywiadu, czyli niewidzialna wojna z Rosją w roli głównej [OPINIA]

Autor. WikiImages/Pixabay

Rosyjskie służby wywiadowcze coraz częściej – co widać po ostatnich zatrzymaniach – wykorzystują obywateli Ukrainy mieszkających w Polsce do działań sabotażowych i dezinformacyjnych, posługując się tzw. agenturą proxy. Apel Tomasza Siemoniaka do ukraińskiej społeczności, by nie ulegała rosyjskim manipulacjom, ujawnia szerszy problem. Polska, będąca kluczowym zapleczem Ukrainy w wojnie z Rosją, staje się celem operacji w „szarej strefie”, prowadzonych nie bombami, lecz informacją i manipulacją.

Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, w poniedziałek wieczorem, wziął udział w programie „Gość Wydarzeń” na antenie Polsat News. Podczas rozmowy odniósł się do zatrzymania pary Ukraińców w Katowicach, którzy są podejrzani o szpiegostwo na rzecz Rosji. „Apeluję do obywateli Ukrainy, którzy są w Polsce, żeby nie dawali się nabierać na te kilka tysięcy euro do tego rodzaju działań, nasze służby są skuteczne. Po co spędzać lata w więzieniu? Po co służyć Rosji, która napadła na Ukrainę?” – mówił Siemoniak.

Reklama

Apel ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka, skierowany do obywateli Ukrainy mieszkających w Polsce, by nie ulegali rosyjskim manipulacjom, należy odczytywać dwójnasób. Z jednej strony w kontekście bezpieczeństwa państwa – z racji tego, że Polska obecnie stanowi główne zaplecze logistyczne i humanitarne dla Ukrainy, stała się jednym z priorytetowych celów rosyjskich służb specjalnych. Z drugiej strony natomiast z powodu braku, pomimo trwającej od lutego 2022 roku wojny, strategii kontrwywiadowczej w tym zakresie. W szczególności dotyczy to funkcjonowania w Polsce wielomilionowej rzeszy osób posługujących się paszportami ukraińskimi, której przedstawiciele wykorzystywani są do działalności na rzecz rosyjskiego wywiadu.

Rosja od lat prowadzi działania w tzw. szarej strefie – operacje o charakterze sabotażowym, informacyjnym i psychologicznym, których celem jest destabilizacja państw NATO. Były sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg określił te działania jako „przesuwanie progu agresji w obszar szarej strefy” – między wojną a pokojem.

Czytaj też

W tym modelu Rosja nie potrzebuje otwartego ataku militarnego, by osiągać efekty strategiczne. Stawia na sabotaż, cyberataki, dezinformację i operacje wpływu. Polska dla Rosji ma znaczenie kluczowe: jest głównym kanałem dostaw broni, sprzętu i pomocy humanitarnej dla Ukrainy. Destabilizacja naszego kraju – zarówno polityczna, jak i społeczna – stanowi zatem cel priorytetowy rosyjskich operacji.

Po inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku rosyjskie służby – FSB i GRU – zaczęły powszechnie stosować metodę tzw. agentury proxy, czyli pośrednich wykonawców działań sabotażowych i wywiadowczych. Zadania zlecane są osobom spoza struktur wywiadu, rekrutowanym m.in. przez komunikatory internetowe, media społecznościowe lub sieci przestępcze. Wykonawcy – często nieświadomi, komu naprawdę służą – pochodzą z różnych środowisk migracyjnych. Model ten jest dla Rosji wyjątkowo wygodny: tani, trudny do wykrycia i łatwy do zaprzeczenia.

Zlecenia są proste – obserwacja transportów wojskowych, fotografowanie infrastruktury, podkładanie oznaczeń lub podpalenia – za wynagrodzenie rzędu kilku tysięcy euro. Według Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) rosyjskie służby często stosują presję psychologiczną, zmuszając Ukraińców do współpracy groźbami wobec ich rodzin pozostających na terenach okupowanych.

Reklama

Publikacje The Washington Post, Wall Street Journal i OCCRP potwierdzają systemowy charakter tego zjawiska. Rosja nie potrzebuje na tym etapie pojedynczych profesjonalnych agentów – liczy się efekt skali. Setki drobnych zadań wykonywanych przez osoby zwerbowane w sposób pośredni tworzą sieć trudną do wykrycia i pozwalają prowadzić operacje w sposób rozproszony.

Na tle tej aktywności szczególnie istotny jest fakt, że masowy napływ uchodźców z Ukrainy po 2022 roku odbywał się w trybie nadzwyczajnym, bez pełnych procedur weryfikacyjnych. Polska, działając w duchu solidarności humanitarnej, przyjęła ponad milion osób, z których część posługuje się uproszczonymi dokumentami wydanymi w warunkach wojennych.

W przeciwieństwie do klasycznych procedur azylowych – obejmujących sprawdzanie w bazach SIS, Europolu czy Interpolu – przyjęcie uchodźców z Ukrainy nie było poprzedzone kompleksową analizą bezpieczeństwa. Nie przeprowadzono też centralnego programu rozpoznania diaspory ukraińskiej, który pozwoliłby służbom ocenić ryzyko i stworzyć mapę środowiskową.

Czytaj też

Działania w tym zakresie prowadzone są dziś jedynie punktowo, najczęściej w reakcji na konkretne incydenty. W efekcie służby nie posiadają pełnej wiedzy o tożsamości i przeszłości wszystkich przybyszów. Brak centralnego systemu analizy i monitorowania danych tworzy realną lukę bezpieczeństwa, którą obce wywiady mogą wykorzystywać.

Ukraińska diaspora w Polsce jest wewnętrznie zróżnicowana – od osób silnie identyfikujących się z państwem ukraińskim, po grupy kulturowo związane ze wschodnimi regionami kraju, gdzie dominuje język rosyjski, a także osoby o postawie narodowo indyferentnej. Niektóre segmenty tej społeczności funkcjonują w stanie pół integracji – w szarej strefie zatrudnienia, bez trwałych więzi społecznych i stabilnego statusu. W takich warunkach łatwiej o frustrację i izolację, które sprzyjają manipulacji i werbunkowi.

Dodatkowym ryzykiem jest obecność w Polsce niezweryfikowanych dezerterów z ukraińskiej armii, którzy mogli przekroczyć granicę w sposób legalny lub nielegalny. Brak danych biometrycznych i potwierdzonych historii służby uniemożliwia ustalenie, ilu z nich rzeczywiście przebywa na terytorium RP.

Reklama

Rosyjskie służby, wykorzystując zarówno czynnik ekonomiczny, jak i psychologiczny, rekrutują jednostki z problemami finansowymi, emocjonalnymi lub z przeszłością kryminalną. Nawet jeśli odsetek takich przypadków jest marginalny, przy setkach tysięcy nieweryfikowanych migrantów stanowi to realne ryzyko operacyjne.

Polska, podobnie jak inne państwa graniczne NATO, nie była w pełni przygotowana na taką skalę zagrożeń. Przez ostatnie dwie dekady służby specjalne i policyjne koncentrowały się na terroryzmie, cyberbezpieczeństwie i ochronie infrastruktury krytycznej, zaniedbując kierunek postsowiecki. Mimo doświadczeń z 2014 roku i wojny w Donbasie nie doszło do systemowej zmiany priorytetów kontrwywiadowczych. Odejścia ze służby funkcjonariuszy znających realia państw Wspólnoty Niepodległych Państw i brak szkoleń językowych znacząco zredukowały kompetencje operacyjne.

Odtworzenie delegatur ABW i inspektoratów SKW jest krokiem koniecznym, lecz niewystarczającym. Potrzebne są inwestycje w kadry, systemy analityczne, integrację baz danych oraz rekrutację specjalistów posługujących się językami rosyjskim, ukraińskim i białoruskim. Bez tego polskie służby pozostaną graczem reaktywnym, odpowiadającym na incydenty po fakcie, zamiast im zapobiegać.

Czytaj też

Rosyjska strategia nie ogranicza się do klasycznego wywiadu. Jej ważnym elementem są operacje wpływu, których celem jest poróżnienie społeczeństw i osłabienie spójności państw zachodnich. W polskich realiach oznacza to wykorzystywanie incydentów kryminalnych lub sabotażowych z udziałem osób posiadających ukraińskie dokumenty. Na ten proces nakładają się również napięcia historyczne i brak wrażliwości strony ukraińskiej w kwestiach polskiej pamięci narodowej, co czyni środowisko jeszcze bardziej podatnym na rosyjską propagandę.

Z tej racji niezbędne jest stworzenie i wdrożenie kompleksowego, międzyresortowego programu weryfikacji tożsamości osób przebywających w Polsce z ukraińskimi paszportami. Powinien on opierać się na wykorzystaniu danych biometrycznych, analizie rejestrów granicznych oraz ścisłej współpracy z władzami Ukrainy w zakresie potwierdzania autentyczności dokumentów i historii osobistych.

Równocześnie konieczne jest zwiększenie kompetencji językowych i kulturowych funkcjonariuszy służb specjalnych, co pozwoli na skuteczniejsze rozpoznawanie środowisk rosyjsko- i ukraińskojęzycznych oraz eliminowanie luk informacyjnych wykorzystywanych przez obce wywiady. Istotnym elementem systemu bezpieczeństwa powinno być również stworzenie zintegrowanego mechanizmu analizy środowisk migracyjnych, łączącego dane Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straży Granicznej, Policji oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Czytaj też

Uzupełnieniem tych działań musi być rozwinięcie zaawansowanego monitoringu komunikatorów internetowych i mediów społecznościowych, które stanowią obecnie podstawowe narzędzie rekrutacji tzw. agentury proxy. Jednocześnie, równolegle z działaniami kontrwywiadowczymi, należy prowadzić programy integracyjne i edukacyjne skierowane do społeczności ukraińskiej w Polsce, mające na celu wzmocnienie odporności społecznej, ograniczenie podatności na manipulację oraz budowanie zaufania między obywatelami obu państw.

Rosja nie zmieniła swojego modus operandi – jedynie dostosowała je do warunków nowoczesnej wojny informacyjno-wywiadowczej. Wykorzystuje migracje, presję ekonomiczną i dezinformację, by destabilizować państwa Zachodu przy minimalnym koszcie. Zagrożenie, o którym mówił minister Siemoniak, wynika nie tylko z aktywności agentury rosyjskiej wśród migrantów, ale także z braku systemowej odporności i niedostosowania polskich instytucji do współczesnych form agresji.

Dlatego też polskie służby muszą przejść od reakcji do prewencji połączonej ze skuteczną neutralizacją – inwestując w analitykę danych, kadry, technologie i edukację społeczną. W przeciwnym razie Polska stanie się areną operacji wpływu, które Rosja prowadzi nie bombami, lecz informacją, dezinformacją i zwykłą ludzką podatnością na manipulację.

Reklama
WIDEO: Wiceminister finansów: wszyscy funkcjonariusze powinni być traktowani równo, jeśli wykonują te same zadania
Reklama

Komentarze

    Reklama