Reklama

Pizza kontra SWR. Jak margherita zdekonspirowała agentów?

Autor. Jon Tyson/Unsplash

Gdyby istniał podręcznik dla początkujących agentów SWR pod przykryciem dziennikarskim, rozdział o „dyskrecji operacyjnej” zaczynałby się prawdopodobnie od zdania: „Nie zamawiaj jedzenia do kryjówki wywiadu”. Olga Kukla i Maksim Czerewik najwyraźniej tej lekcji nie odrobili. Ta para „dziennikarzy” TASS, wysłana do Wiednia w 2025 roku, stała się głównym bohaterem jednej z najbardziej kuriozalnych wpadek rosyjskiego wywiadu ostatnich lat — i to nie dlatego, że używali szyfrów czy ukrywali mikrofilmy w książkach. Po prostu zamawiali pizzę. Dziewięć razy. Na adres jednostki SWR.

Jak podaje The Insider, jeszcze przed wyjazdem do Austrii Kukla i Czerewik regularnie zamawiali jedzenie do mieszkania przy ulicy Tarusskiej 20, budynek 3 — tzw. „kukułki”, czyli szkoleniowej kryjówki Służby Wywiadu Zagranicznego, mieszczącej się w budynku jednostki wojskowej 28178. To właśnie tam odbywają się kursy językowe i adaptacyjne dla „nielegalów” — oficerów przygotowywanych do pracy pod przykryciem. W bazach firm kurierskich zachowały się ich zamówienia: pizza, napoje i inne drobiazgi — raczej nie materiały szkoleniowe.

Czytaj też

Co ciekawe, jak podaje The Insider, wśród kontaktów telefonicznych Czerewika pojawiła się Swietłana Strelkowska — wykładowczyni Akademii SWR, znana w środowisku jako „legenda” niemieckojęzycznych operacji. To właśnie ona doradzała agentom szykującym się do misji w Austrii, Niemczech i Szwajcarii. Krótko mówiąc, Olga i Maksim nie tylko jedli w „kukułce”, ale też konsultowali się z kim trzeba. Gdyby nie te zamówienia, ich historia mogłaby wyglądać jak klasyczne przeniesienie agentury — biuro TASS w Wiedniu było przecież puste od czerwca 2024 roku, kiedy Austria wydaliła poprzednią parę korespondentów - Iwana Popowa i Arinie Dawidian podejrzanych o działalność dla SWR.   A to nie była pierwsza taka kompromitacja. Już w 2024 roku The Insider opisał wcześniejszy przypadek, w którym rosyjscy agenci również potknęli się na… pizzy. W tamtej historii śledczy dotarli do adresu przy ulicy Vilnyusskaya 17 w Moskwie, należącego do infrastruktury GRU, analizując wyciek bazy danych dostawców jedzenia. Okazało się, że zamówienia składane regularnie przez agentów prowadziły nie tylko do samego budynku szkoleniowego, ale też ujawniły kody wejściowe oraz godziny aktywności operacyjnej. W bazach znalazły się dane dotyczące dziesiątek funkcjonariuszy GRU i SWR, w tym szkoleniowców i kursantów Akademii GRU — wszystko dzięki banalnym rachunkom za pizzę. Jednym z głównych bohaterów tamtej kompromitacji był Andriej Liaszkiewicz, którego zamówienia doprowadziły śledczych prosto do miejsca szkolenia agentów. Skala ujawnionych informacji była tak duża, że rosyjskie służby zaczęły wewnętrznie przypominać swoim funkcjonariuszom o zakazie korzystania z aplikacji kurierskich przy adresach operacyjnych. Jak jednak pokazuje przykład Kukli i Czerewika — nie wszyscy potraktowali te przypomnienia z należytą powag . A w efekcie odpowiedzi na coraz częstsze wycieki danych — od baz kurierskich po telekomunikacyjne — rosyjska Duma w 2024 roku przyjęła nowe przepisy zaostrzające kary za „nielegalne wykorzystanie danych osobowych”. Ustawa weszła w życie w 2025 roku i w praktyce utrudnia prowadzenie niezależnych śledztw dziennikarskich, które dotąd często opierały się właśnie na analizie ogólnodostępnych baz i wycieków.

Reklama

Motyw pizzy to nie tylko zabawny epizod — to także symboliczny skrót całej rosyjskiej szkoły przykryć, w której starannie budowane „legendy” potrafi zrujnować najzwyklejsze zamówienie z aplikacji. Nie jest to zresztą jedyny przypadek: w Holandii w 2018 roku i w Niemczech w 2021 roku śledczy natrafili na siatki GRU właśnie dzięki danym firm kurierskich i przewozowych, które ujawniły adresy operacyjne.

A żeby było zabawniej — w Rosji od 2002 roku funkcjonariuszom FSB formalnie zakazano zamawiania jedzenia i towarów na adresy służbowe, właśnie po serii podobnych kompromitacji (jak wynika z rosyjskich źródeł archiwalnych). SWR i GRU najwyraźniej nie wprowadziły równie skutecznych zakazów… albo po prostu Olga i Maksim nie przeczytali komunikatu.

Ich wpadka nabiera jeszcze większego uroku, gdy zestawi się ją z historycznym tłem. W czasach zimnej wojny korespondenci TASS byli uznawani za jedno z najbardziej klasycznych przykryć dla Pierwszego Zarządu Głównego KGB — CIA opisywała TASS jako „standardową przykrywkę” agentów w ONZ i stolicach zachodnich (jak wynika z CIA Reading Room), a magazyn Time już w 1951 roku pisał o tassmenach, którzy byli „bardziej szpiegami niż reporterami”.

Czytaj też

W XXI wieku strategia została zmodernizowana. Kreml nie ogranicza się już do eleganckich korespondentów w ONZ — do gry włączeni zostali „niezależni” komentatorzy, operatorzy fałszywych redakcji i influencerzy. Według MI5 środowiska medialne to jeden z kluczowych wektorów działalności rosyjskiego wywiadu, a niemiecki BfV od lat ostrzega przed „fałszywymi redakcjami” wykorzystywanymi do rozpoznania i wpływu. W USA FBI rozpracowało tzw. „nowojorską siatkę TASS”, a Departament Sprawiedliwości ujawnił udział RT i Sputnika w finansowaniu i logistyce operacji wpływu.

Przypadek Kukli i Czerewika to jakby slapstickowa wersja klasycznej operacji wywiadowczej. Zamiast szyfrowanych przekazów i konspiracyjnych spotkań — mamy pizzę, numer Delivery Clubu i dane kurierskie. I choć cała historia brzmi jak scenariusz kiepskiej komedii szpiegowskiej, jej skutki są realne. Skala kompromitacji związanych z wyciekami danych doprowadziła w 2024 roku do zaostrzenia rosyjskiego prawa — nowe przepisy, które weszły w życie w 2025 roku, mają utrudnić dziennikarzom i śledczym wykorzystywanie publicznie dostępnych baz danych w demaskowaniu takich historii.

Olga Kukla i Maksim Czerewik nie są więc tylko bohaterami internetowych żartów o „szpiegach na pizzę”. Są symbolem pewnej epoki — epoki, w której rosyjskie przykrycia dziennikarskie nadal funkcjonują, ale coraz częściej potykają się nie o kontrwywiad, lecz o własne przyzwyczajenia.

Reklama
WIDEO: Wiceminister finansów: wszyscy funkcjonariusze powinni być traktowani równo, jeśli wykonują te same zadania
Reklama

Komentarze

    Reklama