Reklama

Śledztwo w sprawie Nord Stream jako test suwerenności decyzyjnej [KOMENTARZ]

Autor. Canva/Energetyka24

26 września 2022 roku doszło do serii eksplozji, które poważnie uszkodziły trzy z czterech nitek gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 na dnie Morza Bałtyckiego. Według analiz PISM, Reuters oraz The Guardian, wybuchy nastąpiły na głębokości między 70 a 90 metrów, w rejonie międzynarodowych wód pomiędzy Szwecją i Danią. W chwili eksplozji rurociągi – zwłaszcza Nord Stream 2 – nie były w eksploatacji z powodu sankcji i decyzji politycznych, ale zawierały znaczne ilości gazu technicznego, który wydostał się w wyniku uszkodzeń. Wydarzenia te natychmiast wywołały reakcję polityczną i śledczą w państwach regionu. Ze względu na skalę infrastruktury oraz jej znaczenie geopolityczne, sabotaż Nord Stream stał się jednym z najważniejszych epizodów wojny energetycznej między Rosją a Zachodem, uruchamiając równoległe dochodzenia prowadzone przez różne państwa.

Śledztwa prowadzone przez Danię i Szwecję zakończyły się w lutym 2024 roku bez wskazania sprawców. Władze tych państw stwierdziły, że istnieją poważne przesłanki, by uznać eksplozje za akt sabotażu, ale nie zdołano jednoznacznie przypisać ich żadnemu państwu ani grupie. Brak rozstrzygnięć po stronie Danii i Szwecji przesunął więc ciężar oczekiwań na niemieckie dochodzenie, które – z racji potencjalnych tropów transgranicznych – w naturalny sposób zintensyfikowało wnioski o pomoc prawną kierowane do państw regionu, w tym do Polski.

Natomiast Niemcy, w przeciwieństwie do tego podejścia, kontynuowały własne dochodzenie - prokuratura federalna wydała europejskie nakazy aresztowania wobec kilku obywateli Ukrainy powiązanych z wydarzeniami na Bałtyku. W licznych analizach – m.in. The Guardian, The Washington Post i Die Welt – podkreślano, że sabotaż Nord Stream miał strategiczne znaczenie, uderzając zarówno w rosyjski eksport gazu, jak i w strukturę energetycznych zależności w Europie.

Reklama

Jak twierdzi niemiecka prokuratura federalna, za eksplozjami może stać grupa obywateli Ukrainy działających niezależnie od państwa. W śledztwie pojawił się wątek jachtu „Andromeda”, który wypłynął z portu w Rostocku i – zgodnie z ustaleniami śledczych, ujawnionymi przez Der Spiegel – miał zostać wykorzystany do transportu materiałów wybuchowych oraz grupy nurków. Konsekwencją tych ustaleń były wzmożone działania na kierunku polskim: według doniesień niemieckich mediów (m.in. FAZ, Die Welt, DW) część podejrzanych mogła przebywać przed sabotażem na terytorium Polski. W rezultacie skierowano do polskich organów ścigania liczne wnioski o pomoc prawną, obejmujące dane lokalizacyjne, informacje o ruchach podejrzanych i rejestrach jednostek pływających. Jak podaje Rzeczpospolita, polskie służby przez długi czas miały nie odpowiadać na część zapytań lub przekazywać informacje z opóźnieniem, co w Niemcczech odebrano jako brak współpracy. Onet informował, że niektóre prośby były „celowo odsyłane do doprecyzowania” z uwagi na ich polityczną wrażliwość. Deutsche Welle relacjonowała, że w niemieckich kręgach rządowych narastało przekonanie, iż polskie służby dystansują się od śledztwa, co doprowadziło do napięć dyplomatycznych między Berlinem a Warszawą. Sprawa opóźnień po stronie Polski stała się w niemieckiej debacie jednym z argumentów na rzecz zwiększenia presji na pełną współpracę.

Na tle ograniczonej współpracy polskiej szczególnie widoczna stała się nadzwyczajna gorliwość niemieckich służb i prokuratury w ściganiu domniemanych sprawców sabotażu Nord Stream 2, mimo że sam rurociąg był przez lata jednym z głównych instrumentów finansowania rosyjskiego budżetu i pośrednio niemieckich zakupów gazu, które wspierały rosyjski przemysł zbrojeniowy. Niemcy obecnie oficjalnie należą do grupy kluczowych partnerów politycznych i finansowych Kijowa, co jest wielokrotnie podkreślane w zachodnich mediach i analizach międzynarodowych. W tym kontekście fakt, że niemiecka prokuratura koncentruje się na ukraińskim wątku śledztwa w sprawie sabotażu Nord Stream, stał się przedmiotem dyskusji i kontrowersji zarówno w debacie publicznej, jak i w części komentarzy prasowych, w tym m.in. w The Guardian, który relacjonował zatrzymanie podejrzanego Ukraińca w Polsce i reakcje opinii międzynarodowej. W tej konfiguracji proceduralnej presja ze strony prokuratury Niemiec zaczęła pełnić funkcję probierza suwerenności decyzyjnej Polski – nie tylko w wymiarze prawnym, lecz także politycznym i bezpieczeństwa.

Czytaj też

Według części analityków i komentatorów, działania niemieckiej prokuratury i służb w sprawie sabotażu Nord Stream mogą mieć również wymiar symboliczny i instytucjonalny. Ich intensywność może być odczytywana jako próba odbudowy wizerunku niemieckiego aparatu bezpieczeństwa po serii kompromitujących afer wywiadowczych — w szczególności sprawie Jana Marsalka i Carstena Linke — które podważyły zaufanie zarówno opinii publicznej w Niemczech, jak i części partnerów międzynarodowych. Komentarze w mediach opiniotwórczych, takich jak Der Spiegel, Politico Europe i Deutsche Welle, wskazywały wcześniej, że afery te istotnie osłabiły reputację niemieckich służb specjalnych i wywołały debatę o ich skuteczności. Z tej racji można postawić tezę, że śledztwo w sprawie Nord Stream traktowane jest jako okazja do zademonstrowania operacyjnej sprawczości oraz odbudowy zaufania instytucjonalnego.

Analizując politykę niemiecką w sprawie Nord Stream, nie sposób pominąć decyzji o przekazaniu Wadima Krasikowa, agenta FSB w ramach wymiany więźniów w lutym 2024 roku. Krasikow został skazany w grudniu 2021 roku w Niemczech na dożywotnie pozbawienie wolności za zamordowanie w berlińskim Tiergarten gruzińskiego obywatela pochodzenia czeczeńskiego, Zelimchana Changoszwilego. Decyzja o jego przekazaniu – potwierdzona przez kanclerza Olafa Scholza – była podyktowana względami politycznymi i spotkała się z krytyką części środowisk prawniczych i służb w Niemczech. Taki precedens powoduje, że należy wątpić spójność kryteriów stosowanych przez Berlin i w konsekwencji nakazuje zdecydowaną ostrożność w sprawie ewentualnej ekstradycji.

W następstwie działań śledczych doszło w 2025 roku do serii zatrzymań w różnych państwach europejskich. 30 września 2025 roku w Pruszkowie polskie służby zatrzymały Wołodymyra Z., obywatela Ukrainy, na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Według AP News i Moscow Times, jest on podejrzewany o udział w organizacji sabotażu i miał należeć do grupy nurków odpowiedzialnych za założenie ładunków. Zatrzymany ma status osoby podejrzanej, a śledztwo trwa. Także w sierpniu 2025 roku we Włoszech zatrzymano 49-letniego Serhija Kuzniecowa, byłego żołnierza ukraińskich sił specjalnych, którego Niemcy podejrzewają o koordynację działań grupy sabotażowej. On również ma status podejrzanego.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na reakcje mediów ukraińskich. Relacjonują one sprawę zatrzymania Wołodymyra Z. w sposób wyraźnie ostrożny i informacyjny, unikając jednoznacznych ocen i narracji konfrontacyjnych. Tytuły takie jak Suspilne, NV.ua, Hromadske, Censor.net, Liga.biz czy Politarena podają przede wszystkim fakty dotyczące zatrzymania i podstawy prawnej europejskiego nakazu aresztowania, wydanego przez sąd niemiecki. We wszystkich analizowanych materiałach dominują sformułowania takie jak „підозрюють” („podejrzewany”), „може мати відношення” („może mieć związek”), „не визнає звинувачень” („nie przyznaje się do winy”), co wskazuje na przyjęcie języka neutralnego i proceduralnego. Media cytują również wypowiedzi obrońcy zatrzymanego, który podkreśla brak podstaw do ekstradycji bez pełnego dostępu do materiałów dowodowych i twierdzi, że jego klient nie był zaangażowany w sabotaż. W przekazie ukraińskim wyraźnie akcentowana jest także techniczna i operacyjna warstwa śledztwa – m.in. informacja, że zatrzymany miał być wykwalifikowanym nurkiem, rzekomo członkiem grupy, która zakładała ładunki wybuchowe na dnie Morza Bałtyckiego. Jednocześnie powtarzane są oficjalne komunikaty władz Ukrainy, że państwo nie miało związku z wysadzeniem gazociągów i nie prowadziło takich operacji.

Czytaj też

Ten ostrożny ton wynika zarówno z kalkulacji politycznej, jak i ze strategii komunikacyjnej w czasie wojny. Niemcy i Polska są dla Ukrainy kluczowymi partnerami politycznymi, wojskowymi i finansowymi, a sabotaż Nord Stream ma znaczenie geopolityczne wykraczające poza relacje dwustronne. Otwarte kwestionowanie śledztwa lub konfrontacyjna retoryka mogłyby zostać odebrane jako próba ingerencji lub obrona działań niezgodnych z prawem. Dodatkowo, neutralny język minimalizuje ryzyko wykorzystania ukraińskich przekazów przez rosyjską propagandę, która od początku wojny próbuje przypisać Ukrainie odpowiedzialność za sabotaż Nord Stream, by osłabić wsparcie Zachodu. W rezultacie ukraińskie media przyjęły linię komunikacyjną, która łączy rzeczowy opis wydarzeń z jednoznacznym dystansowaniem się państwa od operacji, utrzymując przekaz spójny z celami polityki zagranicznej Kijowa i strategii informacyjnej w czasie wojny.

Analiza przebiegu wydarzeń wskazuje, że sprawa sabotażu Nord Stream ma nie tylko wymiar prawny, ale również strategiczny, informacyjny i polityczny. Wydanie Wołodymyra Z. Niemcom nie leży w polskim interesie z racji, że projekt Nord Stream jest narzędziem rosyjskiej dominacji energetycznej.

Równocześnie należy zwrócić uwagę, że zdarzenie te jest powszechnie opisywane przez media i rządy zachodnie jako sabotaż (m.in. The Washington Post, The Guardian), podczas gdy Rosja określa je jako terroryzm. Wybuchy dotknęły infrastruktury energetycznej na morzu, a nie ludności cywilnej; w świetle charakteru celu i sposobu działania zasadne jest traktowanie zdarzenia jako aktu dywersji infrastrukturalnej w realiach toczącej się wojny , a nie klasycznego terroryzmu. Był to atak na infrastrukturę rosyjską, finansującą agresję, a nie na ludność cywilną.

Reklama

Równocześnie w niemieckiej przestrzeni publicznej aktywne są środowiska prorosyjskie, takie jak obóz Sahry Wagenknecht czy Michaela Kretschmera premiera Saksonii, które wykorzystują śledztwo do budowania narracji o rzekomym „spisku Polski i Ukrainy”. W podobnym tonie wypowiadał się August Hanning były szef BND, który w niemieckich mediach oskarżał prezydentów Wołodymyra Zełenskiego i Andrzeja Dudę o rzekome uzgodnienie operacji sabotażu rurociągów. Jego tezy, szeroko komentowane i powielane przez media prorosyjskie, wzmacniają przekaz sugerujący współpracę Polski i Ukrainy przeciwko interesom niemieckim i rosyjskim. Wypowiedzi te są elementem szerszej kampanii narracyjnej, w której śledztwo dotyczące sabotażu Nord Stream wykorzystywane jest jako narzędzie presji politycznej i dezinformacji.

Reklama

Dlatego też zatrzymanie i aresztowanie, oraz ewentualna szybka ekstradycja Wołodymyra Z. do Niemiec nie leży w polskim interesie strategicznym. Sprawa sabotażu Nord Stream dotyczy infrastruktury rosyjskiej, która przez lata stanowiła narzędzie geopolitycznego nacisku i finansowania agresji, a nie polskich zobowiązań sojuszniczych wobec Berlina. Stąd też jego wydanie, bez pełnego wglądu w materiały dowodowe i bez przeprowadzenia własnych procedur, może zostać odebrane zarówno wewnętrznie, jak i międzynarodowo, jako przejaw uległości rządu polskiego wobec presji politycznej władz niemieckich, a nie jako efekt suwerennej decyzji procesowej. Taka percepcja byłaby szczególnie niekorzystna zważywszy na fakt, że Polska od lat konsekwentnie sprzeciwiała się projektom Nord Stream, ostrzegając przed ich konsekwencjami dla bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej.

Z tej racji, z punktu widzenia interesów państwa polskiego, kluczowe jest zachowanie kontroli nad przebiegiem procedury ekstradycyjnej, dokładna analiza niemieckich materiałów dowodowych oraz ocena sprawy nie tylko w kategoriach prawnych, ale także strategicznych i bezpieczeństwa narodowego. W szerszej perspektywie sabotaż Nord Stream stał się jednym z najważniejszych wydarzeń strategicznych w Europie po 2022 roku. Reakcje państw i prowadzone śledztwa ukazują różnice w priorytetach politycznych oraz wrażliwościach bezpieczeństwa poszczególnych aktorów. Działania Niemiec, choć formalnie oparte na procedurach śledczych, są silnie osadzone w kontekście wizerunkowym i politycznym, a ich presja na Polskę ma wymiar zarówno prawny, jak i strategiczny. Z punktu widzenia interesów RP, zasadnicze jest zachowanie niezależności decyzyjnej i ocena sprawy w kategoriach bezpieczeństwa państwa, a nie wyłącznie jako procedury ekstradycyjnej i realizacji niemieckiego interesu.

Reklama
WIDEO: Wiceminister finansów: wszyscy funkcjonariusze powinni być traktowani równo, jeśli wykonują te same zadania
Reklama

Komentarze

    Reklama