Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Otrucie agenta ostrzeżeniem. Czy Skripal podzielił los "niepokornych"?

<p>fot. pixabay.com</p>
<p>fot. pixabay.com</p>

Były pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU Siergiej Skripal oraz jego 33-letnia córka Julia, z objawmi ciężkiego zatrucia trafili w ubiegłą niedzielę do szpitala. Ich stan lekarze określają jako krytyczny. Wciąż nie milkną spekulację kto stoi za otruciem byłego agenta oraz jego córki. Brytyjscy śledczy potwierdzają: do otrucia użyto środka paraliżująco-drgawkowego. Z kolei Kirił Klejmienow w programie „Wriemia”, emitowanym w Programie Pierwszym telewizji państwowej Rosji, komentując sprawę Skripala, stwierdził że ze względów pedagogicznych chciałby ostrzec wszystkich, marzących o podobnej karierze.

Do sprawy otrucia Skipala odnieśli się też najważniejsi politycy w Wielkiej Brytanii. Boris Johnson, szef Brytyjskiego MSZ powiedział, że na tym etapie nie chce „wskazywać palcem winnych”, jednak mówiąc o Rosji użył słów „szkodliwa i destrukcyjna siła”. Z kolei Premier Teresa May, w czwartek oświadczyła, że w przypadku stwierdzenia dowodów na to, że za atakiem na Skripala stoi Rosja, jej rząd podejmie odpowiednie kroki.

Do jej słów odniósł się szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow, zarzucając władzom Wielkiej Brytanii szerzenie propagandy i eskalację napięć.

Słyszymy tylko doniesienia medialne, w których twierdzi się, że jeśli to Rosja, to odpowiedź, która zostanie udzielona, zostanie zapamiętana przez Rosję na zawsze. To nie jest poważne. Jest to bezdyskusyjnie propaganda, to jest próba eskalacji napięć.

Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego MSZ

Z uwagi na charakter sprawy, Policja Metropolitalna zwróciła się o pomoc do wojska. Resort obrony Wielkiej Brytanii ma wysłać do Salisbury stu brytyjskich wojskowych mających doświadczenie w pracy z chemikaliami. Policja wciąż zabezpiecza rejon pizzerii i pubu, które przed utratą przytomności odwiedzili Siergiej i Julia Skripal. "Musimy udostępnić policji przestrzeń, której potrzebuje, by mogła zebrać wszystkie informacje, by być całkowicie pewnym, że nie istnieje dalsze ryzyko" – powiedziała Amber Rudd minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii.

W czwartek poinformowano, że łącznie 21 osób zostało poszkodowanych w związku z atakiem na Skripala.

Wciąż nie cichną spekulacje kto stoi za otruciem byłego rosyjskiego agenta. I tak już "gorącą atmosferę" podgrzał wyemitowany na antenie państwowej rosyjskiej telewizji program, podczas którego, prowadzący stwierdził, że chociaż nie życzy nikomu śmierci, to uważa że sprawa Skripala może być ostrzeżeniem dla innych, jak to ujął, „marzących o podobnej karierze” (przypomnijmy, Skripal jest byłym pułkownikiem GRU, który miał przez lata 90-te przekazywać Brytyjczykom dane na temat działających na terenie Europy rosyjskich tajnych agentów). "Coś tam nie gra. Może chodzi o klimat. Ale w ostatnich latach miało tam miejsce zbyt wiele dziwnych zdarzeń z poważnymi skutkami - ludzie na skalę przemysłową wieszają się, trują, rozbijają się helikopterami i wypadają z okien" – mówił w programie "Wriemia" kolei Kirił Klejmienow. Odniósł się tym samym do serii zagadkowych śmierci osób powiązanych z rosyjską administracja i służbami, jakie miały miejsce w ostatnich latach na terenie Wielkiej Brytanii.

Jak zauważa BBC, w ostatnim czasie doszło do co najmniej 14 „zagadkowych” śmierci osób powiązanych z Rosją.

W 2012 roku znaleziono konającego Aleksandra Perepilichnyja, rosyjskiego bankiera, rzekomo zamieszanego w pranie brudnych pieniędzy w Rosji, który w 2010 roku uciekł do Wielkiej Brytanii gdzie miał rozpocząć „współpracę z Brytyjskimi władzami”. Perepilichny niedługo potem zmarł, i mimo początkowych opinii policji mówiących o tym, że w śmierć nie były zamieszane osoby trzecie, po dokładniejszych badaniach okazało się, że w jego żołądku znajdowała się rzadka i śmiercionośna toksyna pochodzenia roślinnego.

Rok później znaleziono, powieszonego w swojej własnej łazience, Borisa Berezowskiego, oligarchę i przyjaciela Władimira Putina, który w obawie o własne życie uciekł z Rosji do Wielkiej Brytanii. W tym przypadku także na pierwszy rzut oka sprawa wydawała się jasna, i policja stwierdziła samobójstwo. Jednak po badaniach eksperta, poproszonego przez rodzinę Bieriezowskiego o przyjrzenie się sprawie, okazało się, że na szyi Bieriezowskiego nie odznaczył się, charakterystyczny przy powieszeniach, kształt litery „V”, co więcej, Berezowski miał mieć złamane żebro i ranę ciętą na karku.

Do innych zagadkowych śmierci można też, zdaniem dziennikarzy BBC, zaliczyć m.in. współpracownika Borisa Bieriezowskiego, który został znaleziony martwy po tym jak wypadł z okna na czwartym piętrze swojego londyńskiego mieszkania, czy dr. Matthew Puncher’a brytyjskiego naukowca zaangażowanego w sprawę Litwinienki, którego znaleziono martwego w jego kuchni. Puncher zmarł w skutek wielu ciosów zadanych dwoma różnymi nożami.

Do sprawy Liwinienki odniósł się także, w kontekście Brytyjskich oskarżeń dot. otrucia Skripala, Siergiej Ławrow. „Chcę przypomnieć, że śmierć Litwinienki, odpowiedzialnością za którą również obarczono Rosję, nie jest do końca zbadana (...) Proponowaliśmy swoje usługi, współpracę (...), ale brytyjski wymiar sprawiedliwości stwierdził, że jest ponad to i uznał za wystarczające wydanie gołosłownego wyroku, który wcale nie jest wyczerpujący" – powiedział Ławrow. 

Alexander Litwinienko to były agent KGB, który został otruty polonem w jednym z londyńskich hoteli. Litwinienko zmarł po 23 dniach w londyńskim szpitalu. Na łożu śmierci miał przekonywać pilnujących go oficerów Metropolitan Police, że za zamachem na jego życie stoi rosyjski prezydent Władimir Putin.

W Wielkiej Brytanii trwa śledztwo mające na celu wyjaśnienie okoliczności „sprawy Skripala”. Szefowa Brytyjskiego MSW zapewniła, że służby zrobią wszystko co w ich mocy, aby doprowadzić sprawców przed wymiar sprawiedliwości, niezależnie od tego, kim są i gdziekolwiek się znajdują. Jednak doświadczenia ostatnich lat pokazują, że jednoznaczne wskazanie prawdziwych sprawców innych, podobnych zdarzeń, było bardzo często niemożliwe, a domysły i hipotezy nigdy nie zostały w 100 proc. potwierdzone. Otwartym pozostaje zatem pytanie, czy seria „nie do końca” wyjaśnionych śmierci trwa, a jeśli tak, to co zrobić by ją zakończyć?

PAP/DM

Reklama

Komentarze

    Reklama