Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Kałasznikow "zaleje" Europę?

Autor. Narodowa Policja Ukrainy

Obecnie w Europie karabinek Kałasznikowa - we wszystkich jego wersjach - jest najbardziej popularnym i dostępnym uzbrojeniem, zarówno wszelkich organizacji terrorystycznych jak i kryminalnych. Trwająca wojna na Ukrainie powoduje też, że jego dostępność coraz bardziej wzrasta. Sytuacja może jednak stać się naprawdę groźna po zakończeniu wojny.

W Europie, jak pisał w marcu tego roku włoski serwis „Europa.today.it” powołując się na dane Komisji Europejskiej, funkcjonuje 35 milionów sztuk nielegalnej broni palnej, co stanowi około 56 proc. całkowitej liczby jednostek broni na kontynencie. Szacuje się, że kolejnych 630 tys. jednostek zostało zgubionych lub skradzionych na terenie strefy Schengen. 

Zdobycie karabinu szturmowego lub pistoletu bojowego bez zezwolenia w Unii Europejskiej nie wymaga zbyt wielkich wysiłków, umiejętności konspiracyjnych ani dużych pieniędzy. Początkowo głównym miejscem, gdzie oferowano do sprzedaży nielegalną broń był zaszyfrowany komunikator „EncroChat”, z którego można było korzystać wyłącznie poprzez anonimowy telefon, specjalnie zakupiony od zaufanych osób, z którego fizycznie usunięto kamerę, porty, moduł GPS i mikrofon. Samo urządzenie nie mogło być powiązane z kartami SIM ani kontami, a cały ruch był kierowany przez serwery samej platformy. Do 2020 roku - kiedy to Europol „złamał” ten komunikator - właśnie za jego pośrednictwem odbywały się wszystkie najpoważniejsze transakcje sprzedaży broni. Od czterech lat proceder ten w Europie odbywa się przede wszystkim na kanałach Telegramu.

Czytaj też

Czechosłowackie, jugosłowiańskie i rumuńskie egzemplarze AK, pistoletów Makarowa wraz amunicją sprzedawane są niemal otwarcie za kwoty od 500 do 1200 dolarów. Zazwyczaj trafiają one do klientów w przesyłkach pocztowych. Lars Winkelsdorf, dziennikarz pracujący dla ZDF, gazet Tagesschau, Focus i ARD Plusminus, specjalizujący się w opisywaniu nielegalnego handlu bronią, cytowany przez rosyjskojęzyczny portal „Ważne Historie” mówi, że „paczka jest przykryta lub wypełniona czymś silnie pachnącym, na przykład kawą, i tak po prostu wysłana – kontrole celne odbywają się niezwykle rzadko i selektywnie, a ryzyko jest niskie. Na przykład w Niemczech, w przeciwieństwie do Ameryki, nie ma wyspecjalizowanej Policji zajmującej się handlem bronią, co oznacza, że nie ma wystarczających środków na całkowitą kontrolę transakcji w komunikatorach internetowych. Jeśli ktoś zostanie złapany, to są to pojedyncze przypadki”.

Reklama

Jak zauważa Lars Winkelsdorf, Bałkany pozostają głównym kanałem dostaw. Stamtąd broń trafia do Francji, gdzie w portach stare kałasznikowy można kupić już za 200 dolarów (cena nowych kałasznikowów wyprodukowanych w Iżewsku zaczyna się od 3500 euro). Wojna na Ukrainie spowodowała jednak, że pojawił się nowy asortyment. Na czarnym rynku w Europie dostępnych jest obecnie wiele AK-74M wyprodukowanych w latach 90-tych. AK-12 też można spotkać, ale bardzo, bardzo rzadko.

Według informacji pojawiających się na kanale telegramowym - dawnej PMC „Wagner” - broń ze strefy walk na Ukrainie oferowana już jest na czarnym rynku na Bałkanach, a także w Rumunii i Mołdawii. Pozyskiwana jest ona głównie od zabitych żołnierzy. Jej handlem - na bazarze Sadowod (duży targ w południowo-wschodnim okręgu administracyjnym Moskwy - przyp. red.), zajmować się mają gangi migrantów z Azji Środkowej. Lars Winkelsdorf uważa jednak, że sprzedaż na czarnym rynku za granicę broni zdobytej przez żołnierzy ukraińskich jest mało prawdopodobna. „Tam liczy się każda sztuka broni strzeleckiej, nawet zdobyta. Ukraina nie ma żadnych dodatkowych AK do sprzedania na czarnym rynku” - twierdzi.

Reklama

Jednocześnie istnieje ogromny ukryty rynek broni wojskowej zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji. Ukraina - jeszcze przed pełnoskalową agresją Rosji - zajmowała drugie miejsce pod względem nielegalnego handlu bronią w światowym indeksie przestępczości zorganizowanej. Odsprzedaż niezarejestrowanych próbek przebiega tam w tym samym tempie, co w Korei Północnej, Iranie, Iraku, Afganistanie, Syrii, Republice Środkowoafrykańskiej, Somalii czy Libii. Z kolei czarny rynek w Rosji jest porównywalny z Czadem, Meksykiem, Etiopią, Turcją i Pakistanem.

W przypadku Ukrainy, autorzy Global Organized Crime Index stwierdzają, że rynek czarnej broni w tym kraju stał się już jednym z największych w Europie. Ważnym czynnikiem jest brak przeszkód w zdobyciu broni wojskowej w związku z trwającą wojną. W tej chwili nie ma statystyk dotyczących liczby nielegalnej broni krążącej po kraju, ale - jak zauważają autorzy raportu - broń pochodzącą z lokalnego czarnego rynku zauważono już na miejscach zbrodni, zarówno na Ukrainie i przygranicznych regionach Rosji. 

W styczniu 2024 roku, Lara Jakes z „The New York Times” opublikowała artykuł, który powstał w oparciu o raport Pentagonu. Wynika z niego, że 40 tys. sztuk broni i sprzętu wojskowego dostarczonego w ramach wsparcia Ukrainy zostało skradzione, albo po prostu przemycone i nieudokumentowane. Także wysoki rangą urzędnik Interpolu, chcący zachować anonimowość, w wypowiedzi dla serwisu „Just the Facts” uważa, że ”nieokreślona liczba amerykańskiej broni przeznaczonej dla Ukrainy trafiła do przestępców”

Czytaj też

Na okupowanych terenach Ukrainy, jak mówi cytowany przez „Ważne Historie” Konstantin Jefremow, były oficer 42. brygady strzelców zmotoryzowanych, który w maju 2022 roku odszedł z armii i obecnie mieszka w USA, „ceny broni spadły drastycznie. Jeśli przed wojną pistolet można było kupić za 50-100 tysięcy rubli (534-1069 dolarów), w zależności od regionu i marki broni, to już w strefie frontowej, przy sprzedaży pośrednikowi z rąk do rąk, ceny spadły do 20 tysięcy za pistolety i do 30 tysięcy za AKSU”. Oferty kupna lub sprzedaży karabinów szturmowych pozyskanych z pola bitwy na Ukrainie pojawiają się na rosyjskojęzycznych forach w darknecie, ale użytkownicy są wobec nich ostrożni i podejrzewają autorów takich wiadomości o powiązania z FSB. Stąd też każdy, kto szuka oryginalnych, bojowych AK po przystępnej cenie udaje się do Doniecka. Rynek przestępczy szczególnie zainteresowany jest karabinkami AKS-74U i AK 74M.

Obecnie w Europie karabinek Kałasznikowa we wszystkich jego wersjach jest najbardziej popularnym i dostępnym uzbrojeniem zarówno wszelkich organizacji terrorystycznych jak i kryminalnych. W ostatnich latach szczególnie często jest on używany z racji swojej niskiej ceny i prostoty obsługi m.in. przez gangi imigranckie walczące miedzy sobą o rynek zbytu narkotyków. Trwająca wojna na Ukrainie powoduje, też że jego dostępność coraz bardziej się wzrasta. Lars Winkelsdorf uważa jednak, że „to jeszcze nie jest masowy zalew broni. Sytuacja stanie się naprawdę groźna dopiero po zakończeniu wojny. Widzieliśmy to już po tym co działo się w Jugosławii”.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. GERT

    I najlepiej byłoby zrobić jak z marihuaną, zalegalizować i otworzyć dostęp do broni jak w stanach bo jeśli ktoś chce to ją nielegalnie zdobędzie a rąk byłaby kontrolowane posiadanie uzbrojenia, obywatele czuluby sie bardziej bezpieczni przed przestępcami a i przestępcy mieliby obawy przed ewentualnym napadem, bo oni I tak broń posiadają tylko obywatele są jak zwykle poszkodowani a i prawo sprzyja bardziej przestępcom a nie obywatelom

  2. HansKloss

    Ukraina nie sprzedaje broni … dobry żart … lol

  3. Bren2

    Czechosłowacka AK? Skąd w byłej Czechosłowacji wzieliby się Kałasznikowie? W przeciwieństwie do Polski AK nigdy nie były produkowane w Czechosłowacji. Armia czechosłowacka używała własnego karabinu SA vz. 58, który znacząco różni się od AK konstrukcją. Przecież słowacka armia używa SA vz. 58 do dzisiaj.

Reklama