Reklama

Ważny belgijski atomista, którego nazwiska nie podano w związku potrzebą zapewnienia mu bezpieczeństwa, miał być obserwowany w swojej rodzinnej Flandrii. Ukryte kamery śledziły m.in. jego trasy z domu do pracy oraz samo miejsce zamieszkania. Obserwacji miało dokonywać dwóch mężczyzn, potajemnie umieszczających sprzęt monitorujący w pobliżu domu naukowca. Dzięki materiałom z kamer przemysłowych CCTV zauważono chociażby, jak umieszczają oni i zabierają kamery, a następnie odjeżdżają skrycie samochodem przy zgaszonych światłach. Belgijscy śledczy wpadli na trop całej sprawy po tym, jak w sprawie zamachowców z 13 listopada 2015 r., dokonali rewizji w jednej z podejrzanych lokacji, powiązanej najprawdopodobniej z Mohamedem Bakkalim. Odnaleziono wówczas ponad dziesięciogodzinny zapis wideo. Po jego dokładnej analizie stwierdzono, iż monitorowano właśnie życie prywatne osoby zaangażowanej w badania w zakresie energii atomowej w kompleksie Mol.

W przypadku obserwowanego Belga istnieje realne podejrzenie, że terroryści mogli próbować szukać drogi do uzyskania dostępu do materiałów rozszczepialnych. Ostatecznym celem mogło być nawet zbudowanie prymitywnej tzw. brudnej bomby, która miałby zostać wykorzystana do ataku na jakiś cel w Europie Zachodniej. Tego rodzaju ładunek jest połączeniem konwencjonalnego ładunku wybuchowego oraz jakiegoś materiału radioaktywnego, który po wybuchu dokonuje skażenia wybranego obszaru. Po ujawnieniu całej sprawy władze w Brukseli zwróciły uwagę swoim naukowcom z dziedziny energii atomowej, aby ci zachowali wyjątkową ostrożność i informowali ich o wszelkiej podejrzanej aktywności w ich otoczeniu. Jednocześnie zapewne podjęto wraz z tamtejszymi służbami specjalnymi szerszy nadzór nad grupą naukowców wytypowanych do grona podwyższonego ryzyka. Całą sprawę w Belgii powiązano natychmiast ze wcześniejszymi wydarzeniami w Iraku. Zniknął tam bowiem materiał rozszczepialny Ir-192, który jednak ostatecznie został odnaleziony na południu państwa i nie trafił w ręce Daesh.

Trzeba zaznaczyć, że Daesh uzyskało najprawdopodobniej możliwość posługiwania się bronią masowego rażenia (bmr) typu C, a więc chemiczną. Świadczą o tym m.in. dowody stosowania pocisków wypełnionych gazami bojowymi w trakcie walk z Kurdami w Iraku, o czym wspominała CIA oraz niemiecki wywiad BND. Jednocześnie służby specjalne na Zachodzie wielokrotnie sugerowały, że samozwańczy kalifat prowadzi własny program bmr C, mający na celu zwiększenie własnych zasobów gazów trujących oraz zróżnicowania ich rodzajów, tak by móc jeszcze skuteczniej razić siłę żywą przeciwnika.

Reklama
Reklama

Komentarze