Reklama

Za Granicą

Rosyjski szef regionalnej służby więziennej awansowany pomimo oskarżeń o tortury

Autor. pixabay

Wiele spraw dotyczących tortur w rosyjskich więzieniach i koloniach karnych jest tuszowanych. Zdarzają się także przypadki awansowania osób, które są za to odpowiedzialne – informuje „Deutsche Welle”.

Reklama

W październiku zeszłego roku organizacja obrony praw człowieka Gulagu.net otrzymała 40 Gb materiałów filmowych i fotograficznych przedstawiających tortury w rosyjskich koloniach karnych i aresztach. Wynika z nich, że więźniowie byli regularnie bici i padali ofiarą przemocy w dziesiątkach regionów Rosji. W wyniku upublicznienia tej sprawy został zdymisjonowany szef Federalnej Służby Więziennej Aleksandr Kałasznikow. Były szef więziennictwa wywodzi się z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (podobnie jak Władimir Putin, który był jej szefem zanim objął prezydenturę). W torturach mieli uczestniczyć także funkcjonariusze i agenci FSB.

Reklama

Choć irkucki Komitet Śledczy zakończył badanie czterech spraw karnych związanych z torturami w areszcie, to dziesiątki poszkodowanych, adwokaci i obrońcy praw człowieka informują o wywieraniu nacisków i próbach umorzenia pozostałych spraw. Wskazują m.in., że nie są oskarżani pracownicy aresztów i kolonii.

Czytaj też

Jak podkreśla "DW", w obwodzie irkuckim po opublikowaniu kilku nagrań pokazujących tortury w areszcie śledczym nr 1 szef regionalnej służby więziennej Leonid Sagałakow nie tylko pozostał na stanowisku, ale jeszcze został awansowany na stopień generała brygady.

Reklama

O torturach w obwodzie irkuckim informowano już w kwietniu 2020 r., kiedy to w kolonii karnej w Angarsku wybuchł bunt – według oficjalnej wersji jeden z więźniów wywołał zamieszki, w wyniku czego wybuchł pożar, natomiast według nieoficjalnej wersji przyczyną były tortury.

"DW" i Fundacja Obrony Praw Więźniów skontaktowały się z kilkoma osobami, które przebywały w kolonii podczas tłumienia buntu. Jedna z nich tak relacjonuje te wydarzenia: "Wyprowadzili nas gdzieś koło północy. Do 9 rano leżeliśmy na betonie z rękami za głową. Robiliśmy pod siebie, nie pozwalano nam wstać, bito nas i znęcano się. Nazywano to tłumieniem buntu". Jak mówi, wtedy złamano mu żebra i wykręcono rękę w taki sposób, że do dziś jest zdeformowana.

Po stłumieniu buntu około 600 osób wywieziono i umieszczono w innej kolonii oraz dwóch aresztach. We wrześniu 2020 r. regionalny Komitet Śledczy poinformował o oskarżeniu 15 osób o zorganizowanie buntu. Jeden z więźniów mówi, że przez tych kilka miesięcy osadzeni byli torturowani przez kilka osób. Inni informują, że biciem wymuszano na więźniach przyznanie się do winy.

Czytaj też

Przemoc zakończyła się w grudniu 2020 r., kiedy to jeden z torturowanych trafił do szpitala ze złamaną nogą. Jego siostra powiedziała, że był maltretowany. Jeden z więźniów, który zgłosił tortury, w następnym roku trafił znów do więzienia, gdyż został oskarżony o nielegalne przechowywanie i kupowanie narkotyków. Twierdzi, że sprawa została sfabrykowana przez służbę więziennictwa w ramach zemsty za złożone zeznania. W chwili obecnej jedynym oskarżonym o przemoc wobec więźniów jest były szef straży więziennej w jednym z aresztów, pozostałym strażnikom zarzuca się tylko zaniedbania.

Materiały z więzień przekazał obrońcom praw człowieka białoruski informatyk Siarhiej Sawieliew. MSW Rosji wystawiło za nim list gończy. Sawieliew był więźniem kolonii karnej w obwodzie saratowskim (pod zarzutem handlu narkotykami). Udało mu się uzyskać łatwiejszą pracę przy pomocy zespołowi więziennego monitoringu, dzięki czemu uzyskał dostęp do kluczowych nagrań. Sawieliew był bity i z tego powodu postanowił się zemścić na swoich oprawcach oraz ujawniać prawdę o rosyjskim więziennictwie.

PAP/MB

Reklama
Reklama

Komentarze