Za Granicą
Putin, Orban - dwa bratanki? [OPINIA]
Po 2010 roku, polityka zagraniczna rządu Viktora Orbana przybrała nieoczekiwany zwrot. Węgry stały się wręcz jawnym sojusznikiem Rosji w regionie. Przyczyna nagłej zmiany polityki Orbana jest nadal gorąco dyskutowana. Wiele faktów może wskazywać, że nie była to decyzja całkowicie dobrowolna.
Weto Węgier wobec sankcji wjazdowych UE dla Władimira Gundiajewa, czyli Cyryla - Patriarchy rosyjskiego kościoła prawosławnego, znanego w aktach KGB/FSB pod pseudonimem "Michaił"; możliwość kupowania rosyjskiej ropy dostarczanej przez rurociągi; kwestionowanie rosyjskich zbrodni na Ukrainie; Złote Wizy dla rosyjskich oligarchów; renowacja pomnika sowieckich żołnierzy w Budapeszcie tłumiących węgierskie powstanie w 1956 r.; zgoda rządu węgierskiego na siedzibę rosyjskiego Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego w Budapeszcie powiązanego z rosyjskimi służbami specjalnymi... Co z tym wydarzeniami wiąże Dietmara Clodo, byłego terrorystę z RAF, nadzorowanego przez Władimira Putina, a następnie - w trakcie jego pobytu na Węgrzech w latach 90. - bliskiego współpracownika Siemiona Mogilewicza, lidera związanej z FSB organizacji przestępczej OPG "Sołncewo"?
"Przedsiębiorczy" patriarcha
Sprzeciw delegacji węgierskiej w trakcie ostatniego szczytu krajów UE wobec sankcji wjazdowych dla Władimira Gundiajewa musi budzić szczególne zdziwienie. Postać ta znana jest powszechnie jako Cyryl, patriarcha moskiewski i całej Rusi, a zarazem agent KGB/FSB, który zdecydowanie popiera rosyjską inwazję na Ukrainie z racji nawiązywania do idei Świętej Rusi, w myśl której Rosja, Białoruś i Ukraina stanowić mają jeden organizm państwowy. Jak stwierdził Viktor Orban cytowany przez agencję MTI, "stanowisko Węgier wobec nakładania sankcji na patriarchę Cyryla było od dawna dobrze znane partnerom z UE i wielokrotnie wyrażane podczas negocjacji na forum ambasadorów przy UE w ostatnich tygodniach".
Patriarcha Cyryl znany jest nie tylko jako zwolennik jedności między narodem rosyjskim, państwem rosyjskim i Rosyjskim Kościołem Prawosławnym, mającej uczynić z Rosji centrum globalizacji i cywilizacji "słowiańsko-prawosławnej", ale także z bardzo zażyłych relacji z liderami rosyjskiej przestępczości zorganizowanej. Swego czasu zajmował się też biznesem tytoniowym, który stał się przedmiotem śledztwa dziennikarskiego w kilkudziesięciu publikacjach rosyjskich i zagranicznych, stąd wziął się jego przydomek "Tabaczny". W 1996 r. Cerkiew sprowadziła do Rosji około 8 miliardów papierosów bezcłowych, przewożonych oficjalnie w ramach pomocy humanitarnej, co stanowiło 10 proc. krajowego rynku wyrobów tytoniowych. Innym, jeszcze bardziej lukratywnym interesem patriarchy Cyryla, był eksport ropy naftowej oraz owoców morza. Jego majątek obecnie szacowany jest na co najmniej 1,5 mld dolarów.
Patriarchat Moskiewski, oprócz działalności duszpasterskiej oraz uczestniczenia w rosyjskiej soft power, kojarzony jest z również z działalnością rosyjskiego wywiadu. Wykorzystywanie duchownych przez służby rosyjskie ma bardzo długą tradycję. Szczególną rolę "szpiegom w kapłańskiej szacie" przypisywali już Nikołaj Batiuszyn, twórca wojskowego wywiadu Rosji carskiej oraz płk Siergiej Zubatow, który wprowadził do Ochrany nowatorskie metody pracy operacyjnej. Na ich metodologii pracy wzorowały się zarówno służby sowieckiej Rosji, jak i obecne.
Zwrot ku Rosji
Obecna zdecydowanie prorosyjska polityka Węgier, a zwłaszcza Viktora Orbana, nasuwa wiele pytań. Jak to się stało, że polityk, którego kariera rozpoczęła się 16 czerwca 1989 r. od rzucenia hasła "Ruszkik haza" (Rosjanie do domu) w czasie pogrzebu bohaterów powstania węgierskiego z 1956 r. na placu Bohaterów w Budapeszcie - kiedy także zażądał wycofania z Węgier żołnierzy Armii Sowieckiej i przeprowadzenia wolnych wyborów - nagle przeszedł wręcz na stronę Rosji.
Gdy 9 lat później został po raz pierwszy wybrany premierem, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, unikał wizyt w Moskwie i zaciekle krytykował Rosję, szczególnie Władimira Putina. W 2007 r., będąc w opozycji, zarzucił ówczesnemu rządowi, że jest "ślepy" na "rosnące wpływy" Rosji na Węgrzech, uzależniając kraj od rosyjskich firm energetycznych. "Młodsze pokolenie, które nas wspiera, musi zapobiec temu, by Węgry stały się najśmieszniejszą chatą Gazpromu!" - mówił. W następnych latach kontynuował retorykę antyrosyjską, określając niektóre europejskie rządy "marionetkami Putina", a za zdradę narodową uznał poparcie rządu Ferenca Gyurcsániego dla projektu South Stream jako konkurencji projektu gazociągu Nabucco. Nagły zwrot nastąpił w 2009 r., gdy niespodziewanie pojawił się w Petersburgu na zjeździe partii Jedna Rosja, w trakcie którego spotkał się z Putinem.Gdy w 2010 r. został ponownie premierem, jego optyka nagle się zmieniła. Rosatom został wybrany jako wykonawca strategiczny rozbudowy elektrowni jądrowej w Paks (bez przetargu), a dokumenty kontraktowe - jak zwrócił uwagę węgierski polityk opozycyjny Balint Magyar - zostały utajnione na 30 lat. Równocześnie Węgry zaczęły popierać budowę gazociągu Nord Stream 2 i sprzeciwiały się sankcjom wobec Rosji w związku z aneksją Krymu. W 2021 r. rząd Węgier zawarł też nowy kontrakt na dostawy gazu ziemnego z Rosji, co uniemożliwia de facto import surowca z innych kierunków. Uzależnienie Węgier od rosyjskiej ropy stało się faktem, wynosi ok. 70 proc.
Mafijna troska o historię
Jednym z przejawów nowych relacji Orbana z Putinem było odrestaurowanie w Budapeszcie pomnika żołnierzy sowieckich, którzy zginęli podczas tłumienia Powstania '56 roku. W kwietniu 2012 r. poinformował o tym Kommersant.ru. Prace restauracyjne na cmentarzu Kerepeshi w Budapeszcie zostały sfinansowane przy współpracy z rosyjskim MSZ i Ministerstwem Obrony FR przez Fundację Charytatywną Pokolenie, na czele której stoi poseł Jednej Rosji Andrei Skoch. Poproszony o komentarz w tej sprawie, a szczególnie w kontekście czerwonej gwiazdy umieszczonej na tym pomniku, węgierski minister kultury Geza Sech wyjaśnił, że ustawa zakazująca sowieckich symboli "jest wewnętrzną sprawą kraju i dotyczy tylko polityków" i "nie dotyczy gości z kraju, którzy mogą nosić symbole na ubraniach". Tym bardziej – jego zdaniem – "nie dotyczy grobów żołnierzy radzieckich, którzy oddali życie za te symbole".
Andrei Skoch uważany jest za najbogatszego deputowanego rosyjskiej Dumy, prowadzi interesy z innym oligarchą Alisherem Usmanovem. Od lat 90. media rosyjskie wiążą go z najbardziej znaną rosyjskojęzyczną organizacją przestępczą OPG "Sołncevo".
On sam wielokrotnie podejmował próby zdystansowania się od tych doniesień. W 2015 roku jeden z funkcjonariuszy francuskiej Głównej Dyrekcji Bezpieczeństwa Wewnętrznego próbował pomóc mu w usunięciu z bazy danych kompromitujących go materiałów. Gdy sprawa wyszła na jaw, zostało wszczęte szeroko komentowane przez prasę śledztwo.
Złote przepustki do Unii
W 2012 r. Antal Rogán, polityk partii Fidesz, a obecnie szef Gabinetu Premiera Viktora Orbana, zainicjował ustawę o węgierskich obligacjach rezydencyjnych. W jej ramach obywatele innych krajów, którzy zainwestowali od 250 tys. do 300 tys. euro w węgierskie obligacje państwowe, mogli otrzymać pozwolenie na pobyt na Węgrzech. Ustawa dotycząca tzw. "Złotych Wiz" różniła się od obowiązujących w innych państwach tym, że wnioskodawcy mogli odzyskać swoje pieniądze: inwestycja została umieszczona w specjalnej obligacji rządowej, która w pełni spłacała kwotę po pięciu latach. Szczególnie krytykowanym aspektem programu było to, że obcokrajowcy nie inwestowali bezpośrednio w obligacje rządowe będąc rezydentami, ale robili to za pośrednictwem wyznaczonych firm. W trakcie obowiązywania ustawy w latach 2013-2017 wydano 20 tys. zezwoleń na pobyt stały dla inwestorów obligacji rezydencyjnych i członków ich rodzin. Były oficer węgierskiego kontrwywiadu Ferenc Katrein zwrócił uwagę, że nie wszyscy kandydaci uczestniczący w programie wiz rezydencyjnych zostali odpowiednio przebadani i stwierdził, że "z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego jest to niezwykłe i istotne, jeśli takie wysokie osobistości polityczne, urzędnicy państwowi i ich krewni kupują obligacje na pobyt na Węgrzech, za pomocą których mogą podróżować po Unii Europejskiej"
Węgierskie portale "Direkt36", "444" oraz rosyjska "Nowają Gazeta" ujawniły, że wiele wpływowych Rosjan, w tym polityków i dyrektorów firm państwowych, otrzymało węgierskie pozwolenie na pobyt. Ustalono, że w programie obligacji rezydencyjnych uczestniczył syn Siergieja Naryszkina, szefa SWR (Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej). Węgierski Urząd Imigracyjny potwierdził, że Andriej Naryszkin i jego rodzina – żona i dwie córki - uzyskały zgodę na pobyt rezydencyjny. Podobnie zresztą jak Jewgienij Ewstratow, były wiceszef Rosatomu w latach 2008-2011, kiedy to został aresztowany pod zarzutem defraudacji 110 mln rubli (2,7 mln euro). Po spędzeniu blisko trzech miesięcy w więzieniu został on zwolniony za kaucją w listopadzie 2011 roku, a sprawa karna przeciwko niemu została umorzona dopiero w 2016 roku. Złotymi rezydentami są także Aleksiej Jankiewicz, wiceprezes Gazprom Nieft, spółki zależnej od Gazpromu i zarazem trzeciego co do wielkości producenta ropy w Rosji oraz Andriej Kałmykow, szef taniej linii lotniczej Pobieda należącej do Aerofotu.
Niezwykle ciekawym przypadkiem w tej grupie jest Dmitrij Pawłow vel "Pawlik", uważany za kluczową postać w rosyjskiej przestępczości zorganizowanej - szef OPG "Izmajłowskaja", a także sponsor weteranów armii rosyjskiej i służb specjalnych, pozostający w szczególnie zażyłych relacjach z Patriarchą Cyrylem. "Pawlik" trafił na pierwsze strony rosyjskich gazet, gdy w listopadzie 2017 r. zorganizował w Moskwie swe 50. urodziny, w których wzięło udział ponad 200 gości, w tym wiele znanych postaci rosyjskiego życia artystycznego, politycznego, biznesowego, w tym m.in. miliarder Gavril Yushvaev, wiceprezydent Światowego Kongresu Żydów Górskich. W trakcie tej imprezy doszło do kłótni dotyczącej parkowania pojazdów poszczególnych gości, wywiązała się strzelanina, w wyniku której jedna osoba zginęła, a pięć zostało rannych.
Rosyjski bank szpiegów
Rząd węgierski oświadczył, że jego decyzja z lutego 2019 roku o przeniesieniu siedziby rosyjskiego Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego (MBI) do Budapesztu ma celu pobudzenie gospodarki narodowej. Węgry uzyskały od MBI m.in. 20 mln euro pożyczki dla Węgierskiej Spółki Naftowej i Gazownictwa MOL, a także 15 mln euro pożyczki dla MET Group – spółki handlującej gazem, w której udziały posiada zarówno MOL, jak i związany z Orbanem oligarcha István Garancsi - na przejęcie spółki gazowej Tigáz. Wielu komentatorów zwróciło uwagę że, prezes banku, Nikołaj Kosow, pochodzi z rodziny związanej z KGB (jego ojciec, Nikołaj Kosow, był rezydentem KGB w Budapeszcie, a matka Elena Kosowa ps. "Anna" uważana jest w Rosji za jedną z najzdolniejszych agentów sowieckiego wywiadu). Kosow junior pracował w latach 1977-1992 w dyplomacji (od 1978 do 1984 jako pracownik Ambasady ZSRR w Irlandii, a od 1985 do 1992 jako Drugi sekretarz - Radca Ambasady ZSRR/FR w Wielkiej Brytanii). Podczas swojej kariery wielokrotnie musiał zaprzeczać swoim związkom z rosyjskim wywiadem. Z kolei na członka Rady Dyrektorów MBI rząd węgierski mianował Imre Borosa, który - jak ujawniono w 2002 r. - był funkcjonariuszem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w latach 80. w randze kapitana.
András Rácz, prof. Katolickiego Uniwersytetu im. Pázmány'ego Pétera w Budapeszcie, w swym tekście opublikowanym na łamach "European Council on Foreign Relations" zwrócił uwagę, że Orban zgodził się przyznać MBI szeroki wachlarz przywilejów, w tym całkowity immunitet od wszelkich organów regulacyjnych lub prokuratury, status dyplomatyczny dla budynku banku, pracowników i gości oraz węgierskie fundusze na siedzibę banku, w tym koszty remontu i wynajmu. Ustawa o przeniesieniu siedziby MBI z Moskwy do Budapesztu w obecnym kształcie może stworzyć poważne problemy w zakresie bezpieczeństwa. Gwarantuje ona temu podmiotowi szeroki zakres immunitetów i zwolnień - zgodnie z przepisami ani bank, ani jego transakcje i operacje nie podlegają węgierskiemu nadzorowi finansowemu lub regulacyjnemu, pomimo świadczenia przez niego usług inwestycyjnych, bankowych, leasingowych i innych finansowych. Ta regulacja pozwala MBI na obsługę aktywów i depozytów nawet dla węgierskich spółek państwowych oraz udzielanie pożyczek prorządowym oligarchom bez oficjalnego nadzoru. Zgodnie z prawem, osoby działające w budynku siedziby MBI są objęte immunitetem dyplomatycznym. Prezesi banku posiadają immunitet dyplomatyczny, a prezesowi i dyrektorom zapewniono pełne zwolnienie z podatku. Węgierskie władze nie mają prawa wchodzić do budynku ani wykonywać w nim żadnych obowiązków służbowych, chyba że bank zrzeknie się immunitetu.
Z kolei Lóránt Győri, analityk geopolityczny z Instytutu Kapitału Politycznego, w swym raporcie "Finansowa ośmiornica Kremla na Węgrzech – Międzynarodowy Bank Inwestycyjny i strategiczna projekcja siły w Europie Środkowo-Wschodniej" skupił się na zaakcentowaniu zagrożeń wywiadowczych. I tak zauważył on, że w 2014 roku MBI przyznał grupie VTB, drugiemu co do wielkości bankowi w Rosji, status obserwatora, co umożliwia nadzór nad spotkaniami MBI, decyzjami i jego stosunkami międzynarodowymi. Ponadto z materiałów Panama Papers wynika, że VTB uczestniczył w transferach finansowych rosyjskich oligarchów i polityków za pośrednictwem firm przykrywkowych oraz cypryjskich banków. Według Győriego cztery czynniki dowodzą, że MBI może służyć jako baza dla rosyjskich służb wywiadowczych:
- był instytucją przykrycia dla KGB w okresie sowieckim,
- aktualna polityka personalna banku oraz przeszłość czołowych urzędników sugerują (przynajmniej) związek między MBI a rosyjskimi służbami wywiadowczymi,
- praktyka polityczna Kremla w coraz większym stopniu polega na byłych funkcjonariuszach wywiadu,
- nawet gdyby MBI nie miał żadnego sformalizowanego kontaktu ze służbami rosyjskimi, to zakres jego immunitetów organizacyjnych i osobistych przekazanych przez rząd węgierski sprawia, że jest to idealne narzędzie dla wszelkich rosyjskich działań wywiadowczych w ramach Wspólnoty Euroatlantyckiej na terenie UE.
Walizka warta milion marek
Ten nagły, ewidentnie prorosyjski zwrot w polityce Orbana skłania do postawienia pytania, co było jego bodźcem. Czy to tylko realizacja polityki, która ma przede wszystkim uwzględniać - jak on sam deklaruje - interes narodowy Węgier, czy stoją za tym inne względy? Być może odpowiedź kryje się w zdarzeniach, jakie miały miejsce na Węgrzech w latach 90. i wiążą się z pobytem tam w tym czasie jednego z najbardziej rozpoznawalnych rosyjskich przestępców, Siemiona Mogilewicza. Zalicza się go do grona ścisłych liderów OPG "Sołncevo". Swego czasu FBI przyznało nagrodę w wysokości 5 mln dolarów za informacje prowadzące do jego aresztowania i/lub skazania "za udział w programie, który oszukał inwestorów na kwotę 150 mln dolarów" na terenie USA.
O jego związkach z FSB wspomina m.in. raport Szwajcarskiej Służby Analiz i Prewencji (Dienst für Analyse und Prävention – DAP, obecnie Strategischen Nachrichtendienstes – SND) z czerwca 2007 roku o powiązaniach służb specjalnych Rosji i innych krajów WNP z przestępcami. Upublicznione rozmowy, które mjr Mykoła Melnyczenko, były ochroniarz prezydenta Kuczmy, nagrywał z jego najbliższymi współpracownikami, w tym z ówczesnym szefem SBU gen. Leonidem Derkaczem, ukazują bliskie związki Mogilewicza z Putinem. Prawą ręką Mogilewicza w czasie, gdy prowadził on swe interesy na Węgrzech, miał być Dietmar Clodo. Jak pisał o nim, nieżyjący już, jeden z najbardziej znanych znawców rosyjskiej przestępczości zorganizowanej Jürgen Roth w swej książce "Schmutzige Demokratie..." ("Brudna demokracja") wydanej w 2016 r., Clodo to niezwykle interesująca i zarazem ponura postać: były najemnik w Rodezji, terrorysta z RAF nadzorowany przez samego Putina, z którym poznał się jeszcze w trakcie służby w Dreźnie (Putin używał wówczas nazwiska legalizacyjnego Władimir Płatow). Do sieci trafiła korespondencja Clodo z moskiewską prawniczką Tatianą Volkovą, gdzie czytamy: "Niektórzy z nas, w tym ja, spotkali się z wieloma waszymi obecnymi przywódcami, takimi jak Płatow/Putin, Irodenkow/Iwanow (...)" - są to nazwiska, którymi Putin i Siergiej Iwanow posługiwali się w KGB. Dietmar Clodo został skazany na Węgrzech na 8,5 roku więzienia za produkcję i posiadanie ładunków wybuchowych.
Mogilewicz, według Rotha, miał opłacać w latach 90. wielu skorumpowanych węgierskich polityków i policjantów, w tym m.in. Sandora Pintera, obecnego szefa węgierskiego MSW. Pieniądze w wysokości 10 tys. DM miał przekazywać w jego imieniu Dietmar Clodo.
2 lutego 2017 r. Anastasia Kirilenko, rosyjska dziennikarka śledcza, opublikowała artykuł w Theins.ru pt. "Walizka z Sołncevo", gdzie czytamy: "Czy Putin ma kompromitujące wideo na temat węgierskiego przywódcy?". Przedstawiła w nim oświadczenie Dietmara Clodo, w którym pisze on m.in.:
W latach 90. mieszkałem w Budapeszcie, gdzie zajmowałem się doradztwem i byłem właścicielem prywatnej firmy ochroniarskiej SAS. Tam spotkałem znanego biznesmena Siemiona Mogilewicza. Nawiązaliśmy poufne relacje, częściowo dlatego, że obydwaj byliśmy religijnymi Żydami. W połowie lat 90., a właściwie w latach 1993-1996, poprosił mnie o przekazywanie gotówki różnym osobom. Jednym z nich był Sándor Pintér. Wtedy wiedziałem tylko, że jest starszym funkcjonariuszem policji i że pracuje dla pana Mogilewicza.(...) Pewnego razu wiosną 1994 roku, w przeddzień wyborów parlamentarnych, tłumacz Mogilewicza przyniósł mi walizkę z prawie milionem marek niemieckich. Pieniądze te miały być wręczone młodemu mężczyźnie. Jednak młody człowiek odmówił wejścia do mojego domu. Powiedziałem mu: "Słuchaj, mam walizkę z tymi cholernymi pieniędzmi i z tą gotówką nie wyjdę na ulicę. Jeśli odmówisz wejścia, oddam walizkę z milionem panu Mogilewiczowi. Nie obchodzi mnie to". Podszedł do mnie z innym starszym panem, a ja podałam walizkę z gotówką. Nie obchodziło mnie, kim on był. Dopiero po wyborach parlamentarnych zdałem sobie sprawę, że młodym człowiekiem był Viktor Orban z Fideszu.(...) Mogilewicz nazwał to "kluczowym wkładem w kampanię wyborczą" (...). Oświadczam pod karą krzywoprzysięstwa, że powiedziałem prawdę. Ratyzbona 15.06.2016.
W oświadczeniu wymienione są także inne nazwiska osób, którym miał przekazywać pieniądze: policjantów Laszlo Tonhausera i Sandora Istvana oraz znanego dziennikarza László Juszta. Dietmar Clodo udzielił również wywiadu austriackiemu kanałowi telewizyjnemu ORF, w którym stwierdził, że w latach 90. Sandor Pinter przyjmował od niego co miesiąc 10 tys. DM.
Zdaniem Kirilenko aresztowanie w 2008 r. Mogilewicza pod zarzutem oszustw podatkowych w firmie Arbat-Prestige i jego półtoraroczny pobyt w areszcie, a następnie umorzenie sprawy "z powodu braku dowodów przestępstwa" związane było z chęcią uzyskania od niego przez FSB dostępu do jego archiwum z nagraniami wideo z wręczanych łapówek. Clodo miał dla niego filmować osoby, którym wręczał pieniądze. Według wywiadu, którego J. Roth udzielił węgierskiemu portalowi Átlátszó.hu, wynika, że przekazanie miliona DM Orbanowi miało zostać nagrane na polecenie Mogilewicza. Fakt ten przedstawił Clodo w swej rozmowie z Rothem, który jednak za radą swoich prawników nie wymienił w swojej książce nazwiska węgierskiego premiera. Roth okazał też oświadczenie Clodo spisane w Ratyzbonie, a sam Clodo potwierdził mu jego autentyczność.
Wspomniany już Balint Magyar oświadczył dla Theins.ru, że powiązania Pintera z D. Clodo były znane już w 1998 roku. Wolni Demokraci zorganizowali nawet konferencję prasową na temat ich korupcyjnych relacji. Para opozycyjnych polityków z ugrupowania Lehet Más a Politika (LMP), Szél Bernadett oraz Hadházy Ákos, po publikacji Theins.ru zwrócili się do Sandora Pintera, szefa MSW, z zapytaniem czy spotkał się on kiedykolwiek z kimś z kręgu Mogilewicza i jaka jest jego wiedza na temat posiadania przez rosyjski wywiad rzekomo zebranego przez Mogilewicza "wideokompromatu" na temat Orbana. "Pytanie czy przyjąłem pieniądze od Mogilewicza, czy od jakiejkolwiek osoby działającej w imieniu Mogilewicza jest obraźliwe samo w sobie" – odpowiedział Pinter, unikając wszelkich innych komentarzy.
Spośród osób wymienionych przez D. Clodo jako przyjmujące łapówki, jedynie László Just wystąpił na drogę sądową. Skontaktował się on z Mogilewiczem i obaj wydali pisemne oświadczenia, w których zaprzeczają temu, co Roth napisał w swojej książce. Mogilewicz podkreślił, że "nic, co Jürgen Roth opisuje w swojej książce nie odpowiada rzeczywistości". Wspomniał również, że László Just to jego przyjaciel i nie zachodziła potrzeba korzystania z pośrednictwa Clodo. Informacja ta została przekazana przez Híradó (Wiadomości) – główny program informacyjny rządowego kanału telewizyjnego MTVA.
Do 2009 roku Viktor Orban prezentował wręcz radykalną antyrosyjskość, prowadził działania na rzecz powstania sojuszu antyrosyjskiego w Europie Środkowo-Wschodniej, mającego tworzyć swoisty mur obronny przed ewentualnymi rosyjskimi atakami. Ale potem, po 2010 roku, polityka zagraniczna rządu Orbana przybrała nieoczekiwany zwrot. Węgry stały się wręcz jawnym sojusznikiem Rosji w regionie. Przyczyna nagłej zmiany polityki Orbana jest nadal gorąco dyskutowana. Wiele faktów może wskazywać, że nie była to decyzja całkowicie dobrowolna.
Adam Jawor - płk rez. kontrwywiadu, były ekspert EUROPOLU d/s rosyjskich (w trakcie służby pełnił szereg funkcji kierowniczych w jednostkach organizacyjnych - jako dyrektor zarządu, zastępca dyrektora, ekspert).
Tomasz
W 2010 roku nastąpiła katastrofa samolotu TU-154... czyżby Orban zdał sobie sprawę, że to był zamach i Rosjanie mogą też jego wykończyć? Biorąc to pod uwagę i to, że wziął od nich kasę wydaje się to być prawdopodobne.
Grino
A po co mieliby go wykańczać, skoro mieli takiego haka. Zresztą on przestawił wajchę już w 2009, więc musiałby wiedzieć o planowanym zamachu najmniej pół roku wcześniej, niż Lechowi K. strzeliło do głowy lecieć na to kartoflisko pod Smoleńskiem. No chyba że FSB wiedziała już w 2009, że Orban się dowie, że to zamach, i dlatego musiała użyć haka przed czasem. Logika czy wiara, oto jest pytanie...
oko
Ja bym to widział tak . Co robiły polskie służby, że nie miały zielonego pojęcia o sytuacji i polityce Węgier doprowadzając do przekazywania błędnych informacji rządowi, doprowadzając do udziału Węgier w Trójmorzu i wspólnych polsko - węgierskich projektów ?