71 osób - najprawdopodobniej obywateli Afganistanu - które nielegalnie dostały się do Polski z Białorusi, zatrzymali funkcjonariusze Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej z placówki w Nowym Dworze - podała w piątek SG. Dzień wcześniej pogranicznicy informowali o zatrzymaniu na tej granicy 62 nielegalnych imigrantów.
Jak poinformowała w piątek rzeczniczka komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Katarzyna Zdanowicz, tym razem w grupie było 23 mężczyzn i 15 kobiet oraz 33 osoby niepełnoletnie; najprawdopodobniej wszyscy są Afgańczykami. "Po wykonaniu niezbędnych czynności w obecności tłumacza, trafią do strzeżonych ośrodków dla cudzoziemców" - dodała.
Na podstawie postanowień sądowych mogą w tych ośrodkach przebywać cudzoziemcy m.in. zatrzymani podczas nielegalnego przekroczenia granicy, uchylający się od wykonania decyzji o wydaleniu, przebywający na terytorium RP bez wymaganych dokumentów czy wykonujący pracę bez odpowiedniego zezwolenia.
W miniony czwartek SG informowała o zatrzymaniu w Podlaskiem innej, niewiele mniejszej, grupy nielegalnych imigrantów. Łącznie 62 osób. Było to 50 obywateli Iraku, 11 obywateli Iranu i jeden Kamerunu. Również oni zostaną umieszczeni w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców. Zatrzymano też Ukraińca podejrzanego o pomoc imigrantom w nielegalnym przekroczeniu granicy.
Jak wynika ze statystyk Podlaskiego Oddziału SG, od początku roku funkcjonariusze tego oddziału na polsko-białoruskiej granicy zatrzymali 522 osoby, które nielegalnie przekroczyły tę granicę. W całym ubiegłym roku było to łącznie 114 osób.
Do sprawy nielegalnej migracji na Litwie odniósł się także w czwartek na antenie wPolsce.pl wiceszef MSWIA Maciej Wąsik. Jak mówił, rząd zdaje sobie sprawę z tego, że Białoruś prowadzi "wojnę hybrydową za pomocą nielegalnych imigrantów, których białoruskie służby graniczne przepuszczają przez granicę polską i litewską, w szczególności litewską, która jest słabiej strzeżona niż polska".
Pytany, skąd napływają ci migranci, odparł, że z Iraku lub z Afganistanu, a są to zarówno młodzi mężczyźni, jak i czasami kobiety z dziećmi. W jego ocenie białoruskie władze posługują się nimi jako "żywą bronią".
PAP/IS24