Reklama

Przestępcy w mundurach? Policjanci z Gliwic staną przed sądem

policja polska
Autor. Polska Policja 🇵🇱 (@PolskaPolicja)/Twitter

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko siedmiu byłym już funkcjonariuszom Komisariatu II Policji w Gliwicach. Mężczyźni usłyszeli łącznie 32 zarzuty dotyczące m.in. przekroczenia uprawnień, przywłaszczenia i kradzieży pieniędzy oraz przerobienia pokwitowania odbioru i przywłaszczenia pieniędzy zabezpieczonych w miejscu zdarzenia. Grozi im do 10 lat więzienia.

O skierowaniu aktu oskarżenia do Sądu Okręgowego w Gliwicach przeciwko 7 byłym już policjantom, Prokuratura Okręgowa w Gliwicach poinformowała w poniedziałek. „W ramach postępowania ustalono, że trzech mężczyzn, Piotr H., Sławomir S. i Wojciech H. działało w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, pozostali sprawcy okazjonalnie brali udział w przestępstwach będących przedmiotem postępowania” – czytamy w komunikacie gliwickiej prokuratury.

Reklama

Sprawa wyszła na jaw po tym, jak w trakcie interwencji w mieszkaniu Marii G. policjant wykonał zdjęcie reklamówek z zawartością pieniędzy w kwocie nie mniejszej niż 300 tysięcy złotych. „Dwaj funkcjonariusze, skuszeni wizją łatwego zarobku – Bartłomiej K. i Piotr H. – udali się do Szpitala Psychiatrycznego w Toszku i żądając od pielęgniarki wydania kluczy do mieszkania pacjentki Marii G. Mężczyźni za pomocą kluczy weszli do mieszkania pokrzywdzonej i dokonali zaboru pieniędzy w kwocie 14 000 złotych. Pielęgniarka, zaniepokojona brakiem pokwitowania, skontaktowała się z dyżurnym Komisariatu II Policji w Gliwicach” – podała Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.

Wówczas doszło do zatrzymania Bartłomieja K. i Piotra H., którzy w trakcie wyjaśnień wskazali, że inni funkcjonariusze z Komisariatu II Policji w Gliwicach – Sławomir S., Wojciech H. i Damian C. – na przestrzeni co najmniej kilku lat, podczas interwencji przywłaszczali pieniądze, biżuterię oraz monety zarówno w mieszkaniu Marii G., jak i innych osób zamieszkałych na terenie podległym KP II w Gliwicach.  „W procederze okazjonalnie uczestniczył dyżurny komisariatu, który otrzymywał wynagrodzenie za zlecenie obsługi interwencji, umożliwiającej kradzież” – zaznaczyła prokuratura.

    Modus operandi grupy obejmował popełnianie przestępstw zaboru mienia ruchomego w celu przywłaszczenia, osiągnięcia korzyści majątkowej, po uprzednim analizowaniu danych w Systemie Wspomagania Dowodzenia Policji, typowania osób w podeszłym wieku, z demencją starczą, zaburzonych psychicznie, schorowanych, a następnie inicjowanie czynności profilaktycznych, skutkujących przeprowadzeniem interwencji policyjnych w ramach zadań dzielnicowych, planowania sposobu popełnienia przestępstw, w ramach którego dzielili się zyskiem pochodzącym z popełnienia przestępstw” – wskazała gliwicka prokuratura.

    Dodatkowo śledczy ustalili, że oskarżeni nie zabierali pokrzywdzonym wszystkich pieniędzy. „Kradli w krótkich odstępach czasu, zawsze zostawiając część pieniędzy” - czytamy. „Wyjątkiem były czynności wykonywane na miejscu ujawnionych zgonów, zabierali wówczas, wszystko co znaleźli podczas przeszukania mieszkania. Były to przypadki, w których zmarli zamieszkiwali samotnie, nie mieli kontaktu z rodziną i niemożliwe było ustalenie co i kiedy zginęło z mieszkań” – podała prokuratura.

    Reklama

    Ponadto kradzieży dopuszczali się także na terenie komisariatu, podczas wykonywania czynności służbowych ze zgłaszającymi, czy też przebywającymi w ich pokoju służbowym. Przykładowo na szkodę pokrzywdzonej Zofii S., której wykorzystując jej nieuwagę, z wnętrza trzymanej przez nią kurczowo na kolanach reklamówki, zabrali piórnik z zawartością środków finansowych – pieniędzy w kwocie co najmniej 20 000 złotych” – podkreśliła Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.

    Według ustaleń gliwickich śledczych oskarżeni obejmowali swoje „ofiary” tzw. przestępczym mecenatem, który polegał na cyklicznym kontakcie telefonicznym oraz regularnymi odwiedzinami. „Wytypowane w ten sposób osoby, Piotr H. zapisywał w notatniku/zeszycie tzw. dementorów, tym samym zaznaczając, gdzie mieszkają, w rejonie służbowym którego dzielnicowego” – podała w komunikacie prokuratura.

      „Dokonywali wejść do mieszkań pokrzywdzonych w przypadku interwencji własnych jako dzielnicowi, pod pretekstem »rzekomej« troski o swoich podopiecznych, sprawdzając, czy posiadają leki, jedzenie w lodówce, czy nie potrzebują pomocy w sprawach codziennych, w tym drobnych naprawach sprzętu domowego i innego, przykładowo naprawiając kran, montując antenę na dachu itd. Ustalali konkretne role podczas tych wizyt u wytypowanych osób tj. jeden z nich lub dwóch policjantów rozmawiało z potencjalnym pokrzywdzonym, odwracając jego uwagę, tak by trzeci z nich mógł swobodnie poruszać się po pomieszczeniach domu czy też mieszkania, przeszukując je, w celu znalezienia środków finansowych, biżuterii, by po opisanych czynnościach podzielić się w częściach równych kradzionym mieniem” – poinformowała gliwicka prokuratura.

      Śledczy ustalili także, że policjanci wizyty u pokrzywdzonych planowali, a następnie wyjeżdżali wspólnie jednym radiowozem. „Mieli całkowitą swobodę w podejmowanych działaniach, gdyż, nadzór służbowy nad wykonywanymi przez nich czynności w ramach pracy dzielnicowego, był całkowicie iluzoryczny, nikomu nie zgłaszali wyjazdu w teren, nie odnotowywali tego faktu w żadnej dokumentacji, a tym bardziej podjętych czynności ze wskazaniem czasu, miejsca i osoby, u której byli, powodu interwencji, osiągniętych skutków” - czytamy.

      Reklama

      „W trakcie procederu sprawcy dokonywali kradzieży bądź przywłaszczenia gotówki w kwotach od 100 do 100 tysięcy złotych, a także biżuterii i innych wartościowych przedmiotów, które zbywali w lombardzie, a pozyskanymi w ten sposób pieniędzmi dzielili się między sobą” – dodała Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.

      W trakcie śledztwa prokurator wobec wszystkich zastosował dozór Policji, zakazu kontaktowania się, poręczenia majątkowe oraz zakazu opuszczania kraju. Na początkowym etapie śledztwa wobec dwóch osób stosowano środek w postaci tymczasowego aresztowania. Za zarzucane w akcie oskarżenia czyny grozi im nawet do 10 lat więzienia.

      Reklama
      WIDEO: Na „pasku”, czyli jak Mińsk atakuje migrantami
      Reklama

      Komentarze

        Reklama