Bezpieczeństwo Wewnętrzne
Broń palna w USA jak epidemia? Biały Dom szykuje "szczepionkę"
”United States of Guns” czeka gorąca debata społeczno-polityczna w zakresie zmian w przepisach normujących szeroko pojmowany rynek broni. Administracja Joe Bidena oraz jej zwolennicy chcą szybko i gruntownie zmodyfikować dotychczasowy stan prawny, a wszystko w celu walki z przemocą oraz przestępczością. Jednakże, jak zauważają przeciwnicy polityki obecnie rządzących w Stanach Zjednoczonych, może to być przymiarka do próby ograniczenia zakresu całej, słynnej II poprawki do konstytucji. Tak czy inaczej, Stany Zjednoczone będą w najbliższym czasie świadkiem ostrych sporów politycznych, medialnych, ale też prawnych.
Administracja prezydencka Joe Bidena przystępuje do działań mających na celu, jej zdaniem, zwiększenie zakresu ograniczeń, odnoszących się do problematyki broni palnej w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem zwolenników zaostrzenia przepisów federalnych, ma to skutkować zmniejszeniem liczby zabójstw z użyciem broni, a przede wszystkim ograniczenie masowych strzelanin. Według amerykańskiego prezydenta, przemoc z wykorzystaniem broni palnej jest w kraju czymś na kształt epidemii oraz wpływa również na wizerunek Stanów Zjednoczonych na świecie.
Rodzą się przy tym pytania czy inicjatywy Białego Domu będą efektywne, bowiem prędzej czy później w jakimś stopniu będą musieli do nich odnieść się deputowani do Kongresu oraz parlamentów lokalnych i sędziowie, w tym z Sądu Najwyższego. Szczególnie, że Joe Biden i jego współpracownicy wchodzą w szeroko debatę nad II poprawką do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, a ta generuje od lat wielkie emocje w całym kraju, stanowiąc ewidentne paliwo polityczne dla stronnictw politycznych, ale też organizacji działających w przestrzeni debaty o broni w Ameryce.
Biały Dom, chcąc jak najszybciej zaostrzyć przepisy, odwołał się do prezydenckich rozporządzeń (ang. executive orders), pragnąc przy tym oczywiście ominąć długotrwałą batalię w Kongresie, który choć zdominowany przez Demokratów, może mieć duże problemy z przeforsowaniem bardziej rygorystycznego, federalnego prawa względem broni palnej i wyposażenia dedykowanego do uzbrojenia. Wobec obecnie wysuniętych propozycji, prezydent Biden miał konsultować się z członkami swojej administracji, na czele z prokuratorem generalnym Merrickiem Garlandem. Owocem tego było skupienie się na trzech elementach, tj. broni wytwarzanej samodzielnie i części do jej konstruowania, unormowaniu kwestii specjalnego wyposażanie do konwersji broni w celu poprawy jej stabilizacji i celności oraz sprawach przepisów ograniczających dostępność do broni dla osób przeżywających kryzysy w swoim życiu.
Wszystko to zostało jednak niejako przykryte ważnym stwierdzeniem Joe Bidena, iż jego zdaniem "żadna poprawka do Konstytucji nie jest absolutna". Przy czym, wskazanie na kwestię II poprawki pojawiło się w ramach wyjaśniania, że propozycje zmian ze strony Białego Domu (zdaniem ich twórców) w żadnym razie nie naruszają ładu konstytucyjnego, zaś sugestie, że Joe Biden chciałby ograniczyć prawa Amerykanów wynikające ze wspomnianej II poprawki, są pozbawione podstaw. Przy czym, do ogólnego przekazu medialnego przebiło się głównie stwierdzenie, że żadna poprawka nie jest absolutna.
Pierwsza z inicjatyw zakłada wydanie przepisów uderzających w broń domowej roboty, przygotowaną z pojedynczych części dostępnych na rynku. Jak zauważył prezydent Biden, tzw. ghost-guns można stworzyć w oparciu o komponenty i instrukcje ogólnodostępne, ale jednocześnie brak numerów seryjnych nie pozwala na ustalenie w śledztwie jej pochodzenia. Co więcej, w toku zakupu takich części nie trzeba przechodzić żadnego procesu weryfikacji, co de facto stawia "ghost-guns" poza jakąkolwiek kontrolą państwa, stanów i struktur odpowiadających za bezpieczeństwo, stanowiąc, zdaniem rządzących, idealne narzędzie do popełniania przestępstw, proliferacji broni wśród dzieci, a nawet idealne rozwiązanie dla terrorystów. Biały Dom nakazał, aby Departament Sprawiedliwości przygotował w przeciągu kolejnych 30 dni niezbędne przepisy powstrzymujące rozprzestrzenianie się tego rodzaju uzbrojenia, a raczej części do jego samodzielnego przygotowywania. Zdaniem prezydenta Bidena należy wymusić oznaczania części oferowanych na rynku specjalnymi numerami seryjnymi oraz wymagać, aby producenci i sprzedawcy detaliczni sprawdzali czy kupujący może je pozyskać.
Druga z inicjatyw, zaproponowanych przez administrację Bidena, objąć ma elementy wyposażenia pozwalające na konwersję pistoletów w celu zwiększenia stabilizacji w czasie strzelania, poprawiając przy tym znacznie celność. Chodzi o stwierdzenie kiedy dany element wyposażenia, będący swoistym usztywniaczem, skutecznie zamienia pistolet w broń, która powinna być przyporządkowana do przepisów National Firearms Act. Stąd też potencjalny nabywca wyposażenia usprawniającego efektywność strzelania z pistoletu będzie musiał potencjalnie wpłacić odpowiednią opłatę oraz przede wszystkim podać dane identyfikacyjne. Joe Biden chce, aby modyfikacje broni palnej, które czynią ją bardziej śmiercionośną, skutkowały analogicznymi działaniami jakie mają miejsce w przypadku zakupu tłumików. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że sugeruje się, iż podobny zestaw do konwersji pistoletu mógł być zastosowany przez napastnika w trakcie niedawnej strzelaniny w Boulder.
Departament Sprawiedliwości ma również opublikować modelowy przykład prawa względem tzw. czerwonej flagi (ang. red flag), czyli przepisu zezwalającego członkom rodziny lub organom ścigania na składanie wniosków o orzeczenie sądowe, które skutkuje tymczasowo zakazem dostępu do broni palnej dla osób przezywających kryzys, jeśli stanowią one zagrożenie dla siebie lub innych. Zaznaczono przy tym, iż Biały Dom będzie nalegał, aby Kongres odniósł się do problematyki "czerwonej flagi" w ramach swojego ustawodawstwa, tak samo jak poszczególne parlamenty stanowe. Joe Biden mówił w swoim wystąpieniu, że takie przepisy mają przełożyć się na kwestie związane z samobójstwami, przemocą rodzinną, ale też sprawą masowych strzelanin.
Administracja prezydencka chce również uzyskać niezbędny obraz handlu bronią w Stanach Zjednoczonych. W tym celu Departament Sprawiedliwości został zobligowany do wydania sprawozdania dotyczącego handlu bronią palną. Przypomniano przy tym, że w 2000 roku Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej (ATF) wydało raport podsumowujący informacje dotyczące dochodzeń w sprawie handlu bronią, analizując w nim m.in. sposoby jej transferowania na nielegalny rynek, gdzie mogła trafiać do rąk grup przestępczych czy terrorystów. Można nadmienić, że wraz ze zmianami w Białym Domu to właśnie ATF może uzyskać o wiele większe wsparcie finansowe oraz kadrowe w najbliższym czasie. Agencją ma przede wszystkim po raz pierwszy od 2015 roku, kierować pełnoprawny dyrektor. Joe Biden wybrał na to stanowisko Davida Chipmana, który ma być teraz zatwierdzony w procedurze rady i zgody, tak aby nie był tylko pełniącym obowiązki.
Trzeba również przypomnieć, że broń ze Stanów Zjednoczonych w znacznym stopniu zasila też zorganizowane grupy przestępcze w innych państwach regionu (przede wszystkim w Meksyku). Wracając do znaczenia tego rodzaju raportów analityczno-statystycznych, Joe Biden miał podkreślić, ze władze stanowe, lokalne i federalne mogą je wykorzystywać narzędziowo. Wszystko w celu blokowania kanałów nielegalnych transferów broni. Jednakże, opracowanie ATF z 2000 r. znacznie odbiega od obecnej rzeczywistości, przede wszystkim nie diagnozując trendów w zakresie wykorzystania sprzedaży internetowej czy właśnie pojawienia się nowej przestrzeni rynkowej w zakresie "ghost-guns". Stąd też, Departament Sprawiedliwości ma wydać nowy, kompleksowy raport na temat handlu bronią palną i dokonywać jego corocznego aktualizowania.
Biały Dom argumentuje, że zmiany w przepisach odnoszących się do broni palnej muszą nastąpić nie tylko w zakresie zagrożenia dla bezpieczeństwa życia i zdrowia ludzi. Jest to, zdaniem Joe Bidena również sprawa ekonomiczna. Prezydent szacuje, że przemoc z użyciem broni w Ameryce kosztuje podatników 280 miliardów dolarów rocznie. Chodzi o sumę wydatków na opiekę szpitalną, fizjoterapię, poradnictwo pourazowe, wszelkie opłaty związane z postępowaniem prawnym, a także koszty więzienia czy te związane z utratą produktywności części obywateli. Administracja prezydencka, widząc potrzeby zmian w przepisach, dodała do nich zapowiedzi obejmujące także sprawy związane z działaniami pomocowymi oraz edukacyjnymi. Tym samym, pojawiają się zapowiedzi programów wsparcia społeczności lokalnych narażonych na rozwój przestępczości oraz przemocy.
W parlamencie, chociaż w obu izbach dominując Demokraci, istniałoby ryzyko dość długiej politycznej walki o kształt nowych przepisów. Jednak, należy przypuszczać, że kwestia II poprawki do konstytucji Stanów Zjednoczonych tak czy inaczej spotka się z ostrym sporem politycznym. Pierwszą okazją mogą być decyzje Senatu wobec trzech inicjatyw ustawodawczych Izby Reprezentantów. Chociaż w ich przypadku, w samej inicjującej je Izbie Reprezentantów zapanował pewien polityczny konsens, to jednak należy zadać pytanie na ile obecne działania Joe Bidena i Białego Domu mogą odsunąć przestrzeń zgody merytorycznej i wprowadzić jednak o wiele bardziej ostry spór ideologiczny do Senatu. Szczególnie, gdy nastąpi uogólnienie kwestii wspomnianych przepisów z całościowym funkcjonowaniem II poprawki.
Pomijając jeszcze bardziej rozbudowaną sprawę postawy obecnego składu Sądu Najwyższego względem postępowań dotykających II poprawki - w ostatnich latach sędziowie starali się dystansować od najbardziej kontrowersyjnych kwestii w tym zakresie - to obecny skład może jednak stanąć przed takim wyzwaniem prawnym. Dominują zaś w nim ewidentnie sędziowie z nominacji republikański prezydentów. Co więcej, mozaikę problemów prawnych dopełniają postawy części władz stanowych. Przykładowo, ale wręcz symbolicznie dla innych konserwatywnych stanów, gubernator Teksasu chce aby jego stan stał się sanktuarium chroniącym zapisy II poprawki. Greg Abbott twierdzi, że działania Joe Bidena to uderzenie w zasady zawarte we wspomnianej części konstytucji (amerykańska konstytucja nie jest zmieniania względem pierwotnego tekstu, a dodawane są do niej jedynie poprawki).
Obecnie, oprócz kierunków wskazanych przez administrację trwają prace nad trzema lukami w istniejących przepisach federalnych odnośnie broni palnej. Chodzi o nadzór nad sprzedażą on-line oraz na bardzo popularnych w Stanach Zjednoczonych pokazach broni. Zmiany mają dotyczyć również osób uznanych za winnych przemocy w rodzinie. Ważnym problemem jest także usunięcie tzw. luki Charleston. W tym przypadku mowa jest o wykorzystywaniu dotychczasowego problemu z przedłużającą się weryfikacją kupujących broń. Najczęściej, jeśli Amerykanin zamierza kupić broń i poddaje się kontroli przeszłości, to jest sprawdzany w ramach bazy danych - National Instant Criminal Background Checks System (NICS), dzięki czemu informacja zwrotna pojawia się bardzo szybko, niejako w ciągu kilku minut. Lecz jeśli nie można od razu ustalić czy dana osoba jest uprawniona do zakupu, to działania podejmuje FBI i ma na to trzy dni robocze. Jeśli zaś agenci federalni nie zakończą w tym okresie procedury sprawdzeniowej, to sprzedawca może zgodzić się na zakup broni przez niezweryfikowanego do końca klienta na zasadzie domniemania.
Problem ze wspomnianym domniemaniem możliwości zakupu stał się widoczny po masakrze w Charleston. Napastnik, który w 2015 r. zaatakował wiernych w kościele Emanuel AME w Charleston w Karolinie Południowej, zdobył broń legalnie chociaż dysponował całkiem bogatą przeszłością kryminalną. Jednakże, problem z jego danymi w bazie NICS spowodował opóźnienie w sprawdzeniu przeszłości, względem wspomnianego okresu trzech dni roboczych. Wobec tego sprzedano mu broń zakładając, że ma do niej uprawnienia.
Konkluzja jest czytelna i bardzo zwięzła, w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się ponownie okres ważnego sporu polityczno-prawnego względem II poprawki do Konstytucji oraz szeroko pojmowanych kwestii posiadania broni palnej. Tym samym, zapewne to nie ostatni raz kiedy będzie okazja o tym pisać.