Reklama

Powstanie aplikacja do alarmowania ludności? Wiceszef MSWiA: będziemy dokładnie analizować doświadczenia ukraińskie

Trwają prace nad pomysłem Szymona Hołowni o zakazie telefonów w szkołach. Jak sytuacja wygląda poza granicami kraju? Okazuje się, że niekoniecznie może mieć to dobry wpływ na uczniów.
Autor. camilo jimenez/Unsplash

Czy w Polsce, za jakiś czas, powstanie – na wzór Ukrainy – aplikacja, która będzie informować mieszkańców o naruszeniu przestrzeni powietrznej? Nie jest to wcale wykluczone. „Za kilkanaście dni będę na Ukrainie i będziemy ten temat omawiać. Będziemy dokładnie analizować doświadczenia ukraińskie skutecznego informowania” – zapowiedział wiceszef MSWiA Czesław Mroczek. Jak dodał, w Polsce mamy już podobną aplikację – Regionalne Systemy Ostrzegania, która jednak – w jego ocenie – nie jest tak popularna i skuteczna jak na Ukrainie.

Wiceszef MSWiA Czesław Mroczek był w poniedziałek gościem na antenie TVP Info. Podczas rozmowy został m.in. zapytany o to, czy społeczeństwo musi się przyzwyczaić do alertów, które w sobotę – do mieszkańców Lubelszczyzny – wysłało Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. „Te alarmy nie są podejmowane na podstawie informacji o tym, że rosyjskie drony atakują Ukrainę” – zaznaczył Mroczek. Dodał przy tym, że alerty są uruchamiane tylko w sytuacji, kiedy „taki atak rosyjski grozi, że część dronów wejdzie w Polską przestrzeń powietrzną”.

„Mamy ustalone procedury postępowania. Jeżeli siły powietrzne ocenią, że atak dronów czy samolotów, czy inny napad powietrzny może zagrozić Polsce, to musi być podejmowane działanie ostrzegające ludność” – powiedział.

Czytaj też

Wiceszef MSWiA był dopytywany, czy mieszkańcy wiedzą, co robić w przypadku uruchomienia systemu ostrzegania i alarmowania. Dla przykładu podano uczestników meczu w Świdniku, którzy – co widać na filmach opublikowanych w internecie – słyszeli alarm i nie wiedzieli co robić. „To jest temat bardzo poważny. To znaczy, musi być komunikacja i alarmowanie, a mieszkańcy powinni rozumieć te komunikaty” – podkreślił Mroczek.

„W związku z tym podjęliśmy już akcję przypominania jako Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Przypominamy o obowiązującym systemie alarmowym. Co oznaczają poszczególne alarmy, wskazujemy jakie komunikaty mogą się pojawić” – poinformował.

Czytaj też

Odnosząc się do reakcji uczestników meczu w Świdniku, ocenił, że nie ma elementu rozpoznawania zagrożenia. „I w tym zakresie chcemy działać. Przede wszystkim (jako – przyp. red.) administracja rządowa, czyli minister spraw wewnętrznych i administracji poprzez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, przy udziale wojewodów. Będziemy z samorządami przekazywali pełną informację” – zapewnił.

W trakcie rozmowy Czesław Mroczek został zapytany, czy w Polsce nie powinna pojawić się aplikacja dedykowana – tak jak na Ukrainie – do ostrzegania mieszkańców, że jest zagrożenie. „Mamy w Polsce RSO, czyli Regionalne Systemy Ostrzegania, gdzie funkcjonują aplikacje. Ale nie są tak popularne i skuteczne jak na Ukrainie. Minister spraw wewnętrznych Ukrainy następnego dnia, po tym ataku wtorkowym zadzwonił do ministra (Marcina – przyp. red.) Kierwińskiego i zaproponował wymianę informacji” – podkreślił wiceszef MSWiA.

„Minister wyznaczył mnie i przedstawicieli wszystkich służb, które zajmują się ochroną ludności, żebyśmy podjęli współpracę z Ukrainą. Za kilkanaście dni będę na Ukrainie i będziemy ten temat omawiać. Będziemy dokładnie analizować doświadczenia ukraińskie dotyczące skutecznego informowania” – dodał Czesław Mroczek.

Reklama
WIDEO: Wiceminister finansów: wszyscy funkcjonariusze powinni być traktowani równo, jeśli wykonują te same zadania
Reklama

Komentarze

    Reklama