Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Po "szturmie na Kapitol" wielu funkcjonariuszy Straży Kapitolu rozważa odejście z pracy

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Po zamieszkach z 6 stycznia w budynkach amerykańskiego Kongresu wielu funkcjonariuszy Straży Kapitolu rozważa przejście na emeryturę lub rozpoczęcie pracy w innych służbach -powiedział w poniedziałek szef reprezentującego ich związku zawodowego Gus Papathanasiou.

"Wielu funkcjonariuszy uprawnionych do przejścia na emeryturę poważnie zastanawia się nad złożeniem stosownych dokumentów. Od 6 stycznia kilku oficerów już przeszło na emeryturę" - przekazał Papathanasiou. Część młodszych strażników Kapitolu - jak dodał - rozważa przejście do innych służb mundurowych. 

Szef związku za problem uznał "brak zaufania do naszego kierownictwa, które wyraźnie zawiodło nas 6 stycznia" i powiedział, że inne agencje "oferują lepsze warunki pracy". Wezwał Kongres do ich poprawienia, by "stawić czoła zwiększonemu zagrożeniu bezpieczeństwa". 

Straż Kapitolu jest krytykowana za reakcję na atak z 6 stycznia, gdy zwolennicy ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa siłą wtargnęli do gmachu amerykańskiego parlamentu. Tłum przerwał zatwierdzanie przez Kongres wyborczej wygranej Demokraty Joe Bidena, parlamentarzyści zostali ewakuowani. 

W zamieszkach zginęło pięć osób, w tym oficer Straży Kapitolu. Po szturmie dwóch funkcjonariuszy popełniło samobójstwo. W związku z atakiem zarzuty postawiono setkom osób.

Z zeznań byłych funkcjonariuszy wyłania się ochrona Kapitolu zaskoczona liczbą uczestników zamieszek 6 stycznia oraz ich przygotowaniem i komunikacją. Problem stanowił też przepływ między służbami informacji wywiadowczych, dotyczących ostrzeżeń przed szturmem.

Jak mówił w rozmowie z InfoSecurity24.pl, tuż po wydarzeniach na Kapitolu, płk Piotr Gąstał, były dowódca Jednostki Wojskowej GROM, a obecnie ekspert Fundacji Instytut Bezpieczeństwa i Strategii, "wydarzenia w Stanach Zjednoczonych są dobrą nauczką dla sił kontrterrorystycznych, że ćwiczyć należy także w budynkach rządowych, administracji publicznej, bo nigdy nie wiadomo czy nie będą one celem ataków". Jak dodawał, "w takim tłumie iluś ludzi było uzbrojonych, kilka ładunków wybuchowych zostało gdzieś podłożonych, więc wszystko jest możliwe, bo terroryści też chętnie używają takiego tłumu jako formy maskowania, żeby chociażby wtargnąć do środka obiektu". 

PAP/IS24

Reklama
Reklama

Reklama

Komentarze

    Reklama

    Najnowsze