Wydarzenia rozpoczęły się ok. godz. 10, gdy w jednym z mieszkań na warszawskiej Pradze doszło do awantury rodzinnej - mężczyzna (jak się potem okazało policjant) zranił nożem swoją żonę, a następnie zabarykadował się w mieszkaniu.
Na miejsce przybyli policjanci, antyterroryści i straż pożarna. W bloku odcięto gaz i prąd. Ok. godz. 13, antyterroryści rozpoczęli szturm mieszkania. Użyli, m.in. granatów hukowych. Kiedy wtargnęli do lokalu, prowodyr zajścia już nie żył - zastrzelił się z własnej broni służbowej.
Ranną kobietę przewieziono do szpitala z ranami ciętymi klatki piersiowej i pleców.
Nie wdając się w ocenę pracy funkcjonariuszy, należy odnotować kolejny, po Sanoku przypadek, gdy policjanci nie zdążyli ująć agresora przed popełnieniem samobójstwa. W przypadku warszawskim, na szczęście nie doszło do śmierci innych osób.
(MMT)