Reklama

Za Granicą

Ukraińscy hakerzy wykradli dane z rosyjskiego MSW

  • Fot. Facebook

Łupem hakerów z tzw. Ukraińskiej Cyberarmii padło ponad 66 GB danych z serwerów rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Celem ataku były biura w okręgu rostowskim, graniczącym z Ukrainą. Wśród opublikowanych dokumentów są m. in. raporty o żołnierzach rannych w Donbasie i poszukiwaniu szpiegów SBU (Służby Bezpieczeństwa Ukrainy).

Działaniami ukraińskich hakerów miał kierować programista Jewhen Dokukin, który na swoim profilu na Facebooku chwali się tym sukcesem, informując jednocześnie, że najciekawsze dokumenty zostaną przetłumaczone na angielski. Obecnie są dostępne dla wszystkich zainteresowanych w oryginale, na jednej z darmowych platform przechowujących dane. Ma ich być po dekompresji ponad 66 GB.

Wśród zdobytych dokumentów jest znaczna ilość nieistotnej korespondencji służbowej, ale znalazły się tam np. wytyczne dotyczące poszukiwania ukraińskich agentów wśród rosyjskich uchodźców z Donbasu. Jest też pewna ilość raportów dotyczących opieki medycznej i transportu żołnierzy rosyjskich rannych na terytorium Ukrainy. W jednym z nich mowa jest o ewakuacji rannych żołnierzy śmigłowcem Mi-8 z lotniska Millerow, około 20 km od granicy rosyjsko-ukraińskiej. Mieli oni zostać ranni "w starciu z ukraińską gwardią narodową" w głębi Donbasu. Inny raport dotyczy transportu rannych przywiezionych z terytorium Ukrainy w liczbie 237 żołnierzy rosyjskich.

Ukraińskie media podkreślają, że dokumenty wyraźnie wskazują, iż na wschodniej Ukrainie działają regularne rosyjskie oddziały wojskowe a nie lokalni „bojownicy” czy też „ochotnicy”. Mowa jest wprost o okupacji tej części kraju. Przy okazji widać jak źle zabezpieczone są niejawne informacje i przepływ rosyjskich dokumentów w wersji cyfrowej.

W lipcu doszło do podobnej kompromitacji. Hakerzy włamali się na prywatne konto gmail wicepremiera Rosji Arkadija Dworkowicza, który trzymał na nim oficjalną korespondencje i dokumenty. Znajdowały się tam, m. in. kopie umów i prognozy gospodarcze Rosji. Jak przekonywał Dworkowicz, znajdowały się tam one dla wygody i wykorzystywanie powszechnie dostępnych, prywatnych kont mailowych jest w rosyjskiej administracji powszechne. 

Reklama

Komentarze

    Reklama