Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Unia Europejska wobec zagrożenia ze strony tzw. zagranicznych bojowników

FOT. FLICKR/ CC BY 2.0

Unia Europejska przeciwdziałając zagrożeniu terrorystycznemu co raz więcej uwagi poświęca zjawisku tzw. zagranicznych bojowników. Jedną z najnowszych inicjatyw podejmowanych w tym zakresie jest przyjęcie 16 lutego 2017 roku przez Parlament Europejski dyrektywy dotyczącej zwalczania terroryzmu (projekt został zaakceptowany już w marcu 2016 roku przez Radą UE).  Wzmacnia ona unijne podstawy prawne mające zapobiegać zamachom terrorystycznym. Wprowadzone przepisy zakładają m.in. odpowiedzialność karną za: wyjazdy za granicę w celu przyłączenia się do struktur terrorystycznych (dotyczy to również osób, które powracają do UE i chcą kontynuować działalność terrorystyczną); finansowanie, organizowanie i ułatwianie  (logistyczne czy materialne) takich podróży; szkolenie terrorystów i udział w takim szkoleniu; publiczne zachęcanie do terroryzmu oraz jego gloryfikację; a także finansowanie działalności terrorystycznej.

Po opublikowaniu nowych przepisów w Dzienniku Urzędowym UE państwa członkowskie mają 18 miesięcy na ich wdrożenie do prawa krajowego. Przyjęte rozwiązania zostały pozytywnie ocenione przez większość ekspertów zajmujących się problematyką terroryzmu. Skrytykowały je jednak m.in. Amnesty International i Europejska Sieć Przeciwko Rasizmowi, które stoją na stanowisku, że zapisy mogą osłabić poszanowanie praw podstawowych w UE oraz grożą dyskryminacją ze względu na rasę i religię. Zdaniem tych organizacji regulacje ,,otwierają furtkę do penalizacji zachowań, które nie muszą mieć nic wspólnego z atakami terrorystycznymi. Szerokie definicje gloryfikacji terroryzmu albo podróżowania w celach terrorystycznych mogą wpłynąć na ograniczenie praw człowieka''.

Jednym z głównych celów dyrektywy jest ograniczenie możliwości przeprowadzania przez Państwo Islamskie (PI) lub jego sympatyków, w tym tzw. zagranicznych bojowników, kolejnych ataków terrorystycznych na terytorium Unii Europejskiej. Takie zagrożenie cały czas jest bardzo duże,  na co wielokrotnie zwracał uwagę  m.in.  Europol. Zdaniem jego ekspertów obecnie na terytorium UE przebywa kilkudziesięciu dżihadystów mających siły i środki, aby przeprowadzić ataki przede wszystkim z użyciem broni palnej, zamachów samobójczych, broni białej czy powszechnie dostępnych elementów, takich jak choćby rozpędzone samochody.

fot. defense.gouv.fr

Jak poinformował dyrektor Europolu Rob Wainwright Państwo Islamskie podjęło decyzję o wysłaniu do Europy ,,fanatyków'' celem odwrócenia uwagi od kolejnych porażek mających miejsce na terytorium Syrii i Iraku, dodając, iż: ,,zdolność przeprowadzania spektakularnych ataków w Europie jest alternatywną metodą utrzymania wysokiego morale i zademonstrowania, że PI wciąż jest silne''. Z przekazanych przez niego danych wynika, iż obecnie w Europie prowadzonych jest ponad 50 śledztw przeciwko grupom terrorystycznym oraz kilkaset operacji związanych z zapobieżeniem przemytu broni do Unii Europejskiej głównie z obszaru byłej Jugosławii,  byłego ZSRR oraz co ciekawe USA.

Zagrożenie to jest ściśle związane z kwestią bojowników walczących w szeregach PI a powracających z różnych przyczyn do państw Unii Europejskiej. Łącznie, jak szacuje Europol, do tej pory wróciła jedna trzecia spośród nich (około 1500-1800). Większość z tych osób nie ma zamiaru lub możliwości kontynuowania działalności terrorystycznej,  część jednak nadal stanowi poważne zagrożenie. Powracający bojownicy przekraczając granice posługują się na ogół prawdziwymi lub podrobionymi paszportami i raczej nie korzystają z usług przemytników.

Dyrektor Europolu podczas swoich publicznych wystąpień wielokrotnie wskazywał, że zagrożenia związane z terroryzmem  można rozwiązać jedynie dzięki jeszcze lepszej współpracy międzynarodowej oraz eliminowaniu występujących uchybień.  Przykładem jest kazus  brukselskich urzędników, którzy za łapówkę w wysokości około 20 tys. euro sfałszowali paszporty dla kilku belgijskich  bojowników PI wracających z zagranicy, a obawiających się aresztowania. Problemy nie ominęły również Europolu, gdzie na skutek złamania przepisów przez jednego z pracowników w sieci zostały umieszczone szczegółowe dane dotyczące około 50 postępowań antyterrorystycznych, w tym nazwiska oraz numery telefonów osób podejrzanych.

Poważnym problemem w zwalczaniu przez Unię Europejską zagrożenia terrorystycznego (m.in. zjawiska tzw. zagranicznych bojowników) jest występująca, także i w tym zakresie,  polityka ,,różnych prędkości'' państw członkowskich. Cechuje ją nie tylko funkcjonowanie często niekompatybilnych systemów  gromadzenia informacji na temat terrorystów czy osób stanowiących potencjalne zagrożenie (np. oprócz Systemu Informacyjnego Schengen państwa mają własne, nie zawsze wzajemnie udostępniane bazy danych), ale również różny stopień zaangażowania oraz współdziałania poszczególnych podmiotów UE.  Słusznie określił to Bibi Van Winkel z International Centre for Counter-Terrorism stwierdzając, iż ,,nie wszyscy członkowie Unii w równym stopniu są gotowi dzielić się swoimi informacjami''. Dobrze obrazuje to przykład funkcjonowania utworzonego w 2016 roku European Counter Terrorism Center, do którego nie wszystkie państwa Unii Europejskiej skierowały od razu swoich przedstawicieli. Niejednokrotnie też zdarzają się przypadki  spóźnionej lub niepełnej współpracy poszczególnych państw i ich służb w zakresie prowadzenia wspólnych działań operacyjnych. W sposób znaczący osłabia to i dezorganizuje unijną politykę antyterrorystyczną oraz obniża poziom bezpieczeństwa.

Dostępne dane wskazują, iż z terytorium Unii Europejskiej na Bliski Wschód, w szczególności zaś do Syrii i Iraku, udało się w ostatnich 5 latach około 5000 osób. Pochodziły one de facto z większości państw członkowskich UE, w tym z Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii, Hiszpanii czy Włoch, a nawet z Polski. Wśród kluczowych elementów profilu socjologicznego powyższej grupy tzw. zagranicznych bojowników znalazły się następujące cechy: 1) w zdecydowanej większości są to osoby w wieku od 17 do 35 lat, 2) płci męskiej, 3) pochodzące z rodzin imigranckich (w drugim lub trzecim pokoleniu), 4) relatywnie rzadko są to konwertyci, 5) poddane dynamicznemu procesowi radykalizacji za pośrednictwem propagandy dżihadystycznej, 6) posługujące się najczęściej językiem arabskim (oraz językiem urzędowym państwa pochodzenia).

fot. defense.gouv.fr

Choć większość tzw. zagranicznych bojowników zdecydowana była poświęcić życie i bezimiennie zginęła „za sprawę” na terytorium kalifatu, to część z nich uzyskało wątpliwą i krótkotrwałą ,,sławę, angażując się m.in. w akcje terrorystyczne w Europie Zachodniej (m.in. w Paryżu w listopadzie 2015 r.). Jedną z takich osób był Abdelhamid Abaaoud. Terrorysta urodził się w dniu 8 kwietnia 1987 r. w dzielnicy Anderlecht w Brukseli. Posiadał belgijskie i marokańskie obywatelstwo. Należał do trzeciego pokolenia imigrantów. Jego dziadek przybył do Belgii żeby pracować w kopalni węgla kamiennego. Ojciec Abaaouda osiągnął finansową niezależność zostając drobnym przedsiębiorcą (posiadał sklep odzieżowy w dzielnicy Molenbeek). Dbając o przyszłość swojego syna wysłał go w 1999 r. do katolickiej szkoły. Ten jednak wytrzymał tam tylko rok. Został z niej wydalony za złe zachowanie i brak postępów w nauce. Niedługo potem rozpoczął się proces jego socjalizacji ku przemocy. Jako młody chłopak dołączył do jednego z lokalnych gangów. To wówczas poznał i zaprzyjaźnił się z braćmi Salahem oraz Ibrahimem Abdelslam. Stało się to w jednym z więzień, gdzie 19 letni Abdelhamid odbywał wyrok za kradzież. W kolejnych latach jeszcze kilkukrotnie skazywany był za różnego rodzaju drobne przestępstwa i użycie przemocy. Po jego opuszczeniu, we wrześniu 2012 r. przyłączył się do grupy radykałów kierowanej w jego rodzinnym mieście przez Chalida Zerkaniego (alias Papa Noel). Nowych rekrutów udających się na Bliski Wschód wspierał on sumą 4500 USD, które zdobywane były poprzez prowadzenie działalności przestępczej (włamania, kradzieże kieszonkowe). Władze belgijskie aresztowały go w 2013 r. oskarżając o wysłanie na terytoria kontrolowane przez dżihadystów około 20 osób. Wśród nich znalazł się m.in. Abaaoud. Wyjechał on do Syrii już w marcu 2013 r. Przebywał tam przez sześć kolejnych miesięcy. Druga jego podróż na Bliski Wschód miała miejsce w styczniu 2014 r. Tym razem wziął ze sobą swego młodszego, 13 letniego brata Younesa. Jak większość osób zrekrutowanych przez Zerkaniego przyłączył się najprawdopodobniej do Brygady Emigrantów (Katibat al-Muhadżirun) – do niej należeć mieli zamachowcy, którzy przygotowywali we Francji serię zamachów już w 2012 r. Inne źródła wskazują jednak, że była to raczej Brygada Miecza (Katibat al-Battar), założona przez Libijczyków, a skupiająca w swym składzie także muzułmanów z Europy Zachodniej. Do brygady tej należeli także inni dżihadyści, którzy przeprowadzili zamach w listopadzie 2015 r., w tym w szczególności Bilal Hadfi (alias Bilal al-Muhadżir). Mając pełną świadomość znalezienia się pod obserwacją służb antyterrorystycznych Abaaoud zaaranżował swoją śmierć. Fakt ten, poprzez posługiwanie się podrobionymi dokumentami identyfikacyjnymi, ułatwił poruszanie się po Europie i przygotowywanie akcji terrorystycznych. Jednej z nich zapobieżono w dniu 15 stycznia 2015 r. w belgijskim mieście Verviers, gdzie lokalna policja aresztowała dwóch terrorystów. Abaaoud miał organizować zamach terrorystyczny poprzez telefon komórkowy, korespondując z jednym z zatrzymanych bojowników Państwa Islamskiego. Przebywał wówczas w Grecji i utrzymywał stały kontakt telefoniczny ze swoimi mocodawcami na terytorium kalifatu. Zasadna wydaje się w związku z tym hipoteza, że podobnie było w przypadku ataku terrorystycznego w Paryżu w listopadzie 2015 r. Abaaoud stał jedynie na czele komórki operacyjnej, zaś decyzje o przeprowadzeniu samej akcji zapadły poza Francją.

Wedle francuskich śledczych kluczowe decyzje taktyczne podejmować miał Abu Ahmad (a właściwie Usama Ahmad Mohammad al-Atar) – dżihadysta urodzony w 1984 r. w Belgii, mający wieloletnie doświadczenie bojowe, biorący udział w dżihadzie w Iraku już od 2002 r. Został on, co prawda, skazany przez iracki sąd na dożywocie za aktywność terrorystyczną. Wyrok ten skrócono jednak do 10 lat, a w rzeczywistości już w 2012 r. został wypuszczony na wolność. Udał się do Syrii, a po utworzeniu Państwa Islamskiego włączył się aktywnie w budowanie grup uderzeniowych wysyłanych do Europy Zachodniej. Stacjonował w al-Rakkce, skąd dowodzić miał aktywnością wielu siatek terrorystycznych. Numer telefonu komórkowego Abu Ahmada znaleziono m.in. w telefonie jednego z zamachowców samobójców, którzy brali udział w akcji w Paryżu oraz u niedoszłych zamachowców: Adela Haddadiego oraz Muhamada Usmana.

Kolejną kluczową postacią miał być też Abu Sulejman al-Faransi (alias Abdelilah Himich), 24 letni Markoańczyk, zamieszkały we Francji w Lunel, skąd w 2014 r. udał się do Syrii dołączając do dżihadystów, a później zajmując kluczowe pozycje w strukturach dowódczych Państwa Islamskiego. Dowodził, m.in. ze względu na kilkuletnie doświadczenie w ramach Legii Cudzoziemskiej, kilkusetosobową Brygadą Tarika ibn Zijada. Brał też udział w filmach propagandowych, dokumentujących dokonywanie egzekucji na więźniach kalifatu. Jego rola w paryskiej akcji wydaje się być jednak subsydiarna wobec roli Abu Ahmada.

Grupa od kilkunastu do kilkudziesięciu zagranicznych bojowników Państwa Islamskiego miała też polskie korzenie. Egzemplifikacją takiego stanu rzeczy jest przypadek Jakuba Jakusa znanego także jako Abu Chattab al-Polandi. Ów Polak urodził się 31 lipca 1992 r. w Sandomierzu. Konwertytą został już podczas nauki w liceum. Procesowi radykalizacji dżihadystycznej uległ zaś podczas swego pobytu w Norwegii. Poprzez Turcję dotarł do Syrii, gdzie dołączył do innych bojowników Państwa Islamskiego. Tam też założył rodzinę. Wedle informacji opublikowanej na Twitterze w marcu 2017 r. za sprawą SITE Intelligence Group, zginął w Syrii w zamachu samobójczym.

Analiza biografii pochodzących z UE tzw. zagranicznych bojowników prowadzi do sformułowania kilku kluczowych konkluzji. U zdecydowanej większości z nich proces radykalizacji obejmuje dwa etapy: radykalizację poglądów i radykalizację działań. Mimo znaczącej dynamiki całego procesu nie stają się oni ekstremistami z dnia na dzień. Wyjazd z Europy w zdecydowanej większości przypadków ma charakter ostateczny. Nie zakładają oni bowiem (m.in. z uwagi na politykę antyterrorystyczną władz w państwach pochodzenia) powrotu. Jeśli to czynią, to dzieje się to zazwyczaj w nielegalny sposób (casus wspomnianych zamachowców z Paryża). Świadomość tego stanu rzeczy może przyczynić się do wypracowania lub wzmocnienia procedur i mechanizmów podnoszących poziom bezpieczeństwa wewnętrznego w ramach Unii Europejskiej.


Sebastian Wojciechowski, prof., pracownik Instytutu Zachodniego, kierownik Zakładu Studiów Strategicznych UAM. Ekspert OBWE ds. bezpieczeństwa i terroryzmu. Współautor książki ,,Zrozumieć współczesny terroryzm. Wybrane aspekty fenomenu''

Artur Wejkszner, prof. UAM, autor książki ,,Globalna sieć Al-Kaidy. Nowe państwo islamskie?”; niebawem ukaże się jego publikacja „Samotne wilki kalifatu? Państwa Islamskie i indywidualny terroryzm dżihadystyczny w Europie Zachodniej”.

Reklama

Komentarze

    Reklama

    Najnowsze