Reklama

Bezpieczeństwo Wewnętrzne

Migranci nową bronią w wojnie hybrydowej?

Fot. Gémes Sándor/SzomSzed/Wikimedia Commons, CC BY 3.0
Fot. Gémes Sándor/SzomSzed/Wikimedia Commons, CC BY 3.0

W czasie kiedy uwaga świata skierowana jest na epidemię koronawirusa i wojnę prowadzoną w syryjskiej prowincji Idlib, wzrasta też napięcie na granicy turecko-greckiej, na zachód od Istambułu. Turcja nie tylko otworzyła tam swoje przejścia graniczne dla znajdujących się na jej terytorium migrantów, ale wręcz przywożono ich tam autobusami i taksówkami.

Turcy od ponad tygodnia przewożą migrantów nad pograniczną rzekę Ewros a następnie odmawiają im prawa powrotu na swoje terytorium. W ten sposób powstaje sytuacja, w której są oni coraz bardziej zdeterminowani, aby przebyć unijną granicę. Zgodnie z przedstawianymi przez Grecję danymi, tylko do soboty ich służby powstrzymały przed przedarciem się do Europy niemal 40 tys. ludzi, a aresztowanych zostało 268 osób, którym udało przedrzeć się przez ufortyfikowaną linię graniczną. Jak podają greckie władze, większość z nich stanowili Afgańczycy, Pakistańczycy, a także Afrykańczycy, a tylko 4 proc. to obywatele Syrii.

Grecy zgodnie z zapowiedziami - i niedawną decyzją o zawieszeniu na miesiąc rozpatrywania wniosków o azyl wszystkich, którzy wkroczyli na ich terytorium nielegalnie – nie przepuszczają nikogo. Przeciwnie, w obliczu zaostrzającej się sytuacji na granicy i coraz bardziej agresywnych prób przedarcia się przez nią siłą, zaostrzyli środki bezpieczeństwa, ściągając na miejsce dodatkowe siły policyjne i straży granicznej. W ubiegłym tygodniu w stan alarmowy zostały postawione też siły zbrojne tego kraju, a na granicy pojawili się cywilni ochotnicy, którzy chcą pomagać służbom państwowym i wojsku.

W obliczu zaostrzającej się sytuacji w sukurs Grecji przyszedł Cypr, który wysłał tam 21 swoich pograniczników. Pomoc finansową (dodatkowe 700 mln EUR) i w postaci posiłków (pogranicznicy) zapowiadają także państwa Unii Europejskiej. Jednym z tych państw jest Polska, która zadeklarowała, na spotkaniu unijnych ministrów spraw wewnętrznych 4 marca, możliwość wysłania do Grecji 100-osobowego oddziału Straży Granicznej i 100-osobowego oddziału Policji. Rada Unii Europejskiej wyraziła w ubiegłym tygodniu "solidarność z Grecją" i "silnie sprzeciwiła się wykorzystywaniu przez Turcję presji migracyjnej w celu osiągania celów politycznych". Wygląda więc na to, że Europa obrała inny kurs, niż w latach 2015-2016, gdy na jej terytorium przedostała się niekontrolowana fala migrantów. Grecja wydaje się mieć w obecnej sytuacji pełne poparcie, szczególnie, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nazwała to państwo "tarczą Europy", a europejska agencja Frontex zapowiedziała wydzielenie dodatkowych sił i środków dla wsparcia służb greckich.

Tymczasem starcia na linii rzeki Ewros trwają. Podczas zajść, do których dochodzi w ostatnich dniach, głównie w rejonie przejścia granicznego Kastanies, greckie służby używają armatek wodnych i gazu łzawiącego. W piątek 6 marca, w odpowiedzi, z drugiej strony także rozpoczął się ostrzał gazem łzawiącym i gumowymi kulami. Prowadzili go najprawdopodobniej tureccy policjanci. Dochodziło też do prób zrywania ogrodzeń granicznych przez pojazdy należące do tureckiej formacji, tak aby ułatwić przedostawanie się migrantom na zachód. Co ciekawe, wszystkie próby przedzierania się migrantów do Europy następowały na granicy greckiej, a do żadnych incydentów nie dochodziło na położonej nieopodal granicy z Bułgarią, która na wszelki wypadek także wzmocniła obsadę granicy (dodatkowych 1000 funkcjonariuszy; Bułgaria także domaga się pomocy w utrzymaniu swojej granicy).

5 marca pojawiła się informacja, że tureckie ministerstwo spraw wewnętrznych wysłało na granicę tysiąc dodatkowych policjantów, aby powstrzymać ewentualny powrót uchodźców na wschód. W czasie nocnej prób przejścia imigrantów przez granicę, greccy funkcjonariusze oddali strzały w powietrze, odnotowano także strzały z drugiej strony. Nazajutrz okazało się, że strzelali żołnierze tureckich wojsk specjalnych, którzy następnego dnia podeszli pod granicę i w swego rodzaju pokazie siły "zaprezentowali się" greckim funkcjonariuszom. Między innymi w reakcji na to Grecja postawiła swoje siły zbrojne w stan alarmowy, a jednostki greckich sił lądowych zajęły pozycje wzdłuż granicy na rzece Ewros.

Koniec "rozejmu"

Zarówno Turcja jak i Grecja przerzucają się oskarżeniami. Ankara zarzuca Atenom brutalność, strzelanie do migrantów i zadanie obrażeń co najmniej 164 z nich. Grecy odrzucają te zarzuty i sami publikują filmy, z których wynika, że służby tureckie biją migrantów, którzy próbują powrócić ze "strefy niczyjej" do Turcji. Podobna sytuacja ma miejsce także na morskiej granicy turecko-greckiej. Grecka straż wybrzeża przechwytuje tam wchodzące na greckie wody łodzie z uchodźcami i odholowuje je z powrotem poza nie.

Turcja zobowiązała się w 2016 roku do zatrzymania nielegalnej migracji ze swojego terytorium do Unii Europejskiej w zamian za wsparcie. Turcja przyjęła u siebie ok. 3,7 miliona syryjskich uchodźców. Obecnie, po kilku miesiącach gróźb i mimo przyjmowania do tej pory pieniędzy od Unii Europejskiej, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział, że jego kraj nie będzie już dłużej "strzegł bram Europy" i nie będzie powstrzymywał migrantów, którzy na mocy umowy z UE z 2016 roku pozostali na terytorium Turcji.

Reklama

Komentarze

    Reklama