Straż Pożarna
"Żeby zreformować system płac, nie możemy dawać podwyżek wszystkim po równo". Szef PSP o progresji uposażeń, kadrach i studiach na Collegium Humanum
„Liczę, że przy aprobacie kierownictwa MSWiA będziemy w najbliższym czasie mogli zaproponować pewne kompleksowe rozwiązania zmiany systemu uposażenia w PSP, oparte na mechanizmie progresywnego wzrostu uposażeń, motywowania do służby w systemie codziennym oraz zwiększenia wolnych środków w paragrafie płacowym pozostawionych w dyspozycji kierowników jednostek organizacyjnych” - mówi w rozmowie z InfoSecurity24.pl nadbrygadier Mariusz Feltynowski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej. Szefa PSP pytamy też o strażackie kadry, ustawę o ochronie ludności i studia na Collegium Humanum.
Dominik Mikołajczyk: Jak wygląda dziś sytuacja kadrowa w PSP? Policja boryka się z rekordową liczbą wakatów. W kierowanej przez Pana formacji też jest problem?
Nadbrygadier Mariusz Feltynowski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej: Sytuacja kadrowa w PSP jest już stabilna, choć nie ukrywam, że gdy zostawałem komendantem głównym Państwowej Straży Pożarnej, przez pierwsze trzy miesiące trzeba było zapewnić ciągłość funkcjonowania PSP. Okazało się bowiem, że z 80 proc. najważniejszych stanowisk kierowniczych odeszli ludzie, w tym wielu komendantów wojewódzkich czy komendantów szkół. Takiego kryzysu kadrowego przez 32 lata istnienia formacji jeszcze nie było. Zdecydowaną większość stanowisk udało się już jednak uzupełnić.
Czytaj też
Przechodząc do komend powiatowych, na 335 powiatów, na zaopatrzenie emerytalne odeszło 153 funkcjonariuszy zajmujących stanowiska kierownicze. Tam jeszcze te wakaty uzupełniamy i wiąże się to - w pojedynczych przypadkach – z tym, że kogoś czasem trzeba „ściągnąć” z emerytury.
Powiedział Pan o tym, że sytuacja jest już stabilna, a to „ściąganie” z emerytury to pojedyncze przypadki. Po co w takim razie wprowadzać procedury ułatwiające powrót do służby tym funkcjonariuszom, którzy dziś znajdują się poza formacją?
Jeżeli ktoś został przedwcześnie zwolniony ze służby z powodów pozamerytorycznych, to chociażby po to, żeby służba odzyskała wartościowego funkcjonariusza a on sam, jeżeli wyraża taką chęć, mógł z powrotem poczuć się częścią naszej strażackiej wspólnoty.
Jako przykład podam już niestety śp. Andrzeja Wyciszkiewicza, który był dowódcą JRG nr 10 w Łodzi, potem komendantem miejskim PSP w Łodzi. Był świetnym fachowcem instruktorem w dziedzinie ratownictwa wysokościowego, wodno – nurkowego oraz współtworzącym w Łodzi GPR. Strażak z olbrzymim doświadczeniem, który powinien nadal przekazywać swoją wiedzę młodszym kolegom, być doradcą w kwestiach ratownictwa specjalistycznego.
Czytaj też
Projekt, nad którym trwają obecnie prace, zakłada możliwość obniżenia kryteriów zdrowotnych dla strażaków chcących wrócić do formacji. Związkowcy nie odnieśli się do tego pomysłu z entuzjazmem. Pana zdaniem to dobra droga? Z naszych poprzednich rozmów, kiedy był Pan jeszcze rektorem SGSP pamiętam, że sprawność fizyczna strażaków była dla Pana jednym z priorytetów.
Wciąż jestem tego samego zdania. Uważam, że sprawność fizyczna jest w naszym zawodzie bardzo ważna. Niezależnie od piastowanego stanowiska służbowego, każdy strażak musi być gotowy do skutecznego i bezpiecznego niesienia pomocy potrzebującym. Wysoka sprawność fizyczna, dobre przygotowanie zawodowe i nowoczesny sprzęt jest tego gwarantem. Osobiście zawsze staram się dawać w tym zakresie dobry przykład, dlatego przywiązuję dużą wagę do swojej kondycji. W tym roku wyjątkowo nie mogłem uczestniczyć w testach sprawnościowych w sesji wiosennej, ale z pewnością to uczynię jesienią.
Wracając do Pana pytania, to rozporządzenie określa kryteria zdrowotne na konkretnych stanowiskach służbowych, które weryfikowane są przez komisje lekarskie, a nie poprzez testy sprawnościowe. Obniżenie kryteriów zdrowotnych przy powrocie do służby, np. delikatna wada wzroku, nie musi oznaczać obniżonej sprawności fizycznej funkcjonariusza.
Jeśli te rozwiązania wejdą w życie PSP będzie z nich często korzystać?
Jeżeli rozporządzenie wejdzie w życie, będziemy je stosować i wykorzystywać jego zapisy w najbardziej optymalny sposób dla naszej formacji.
Jakiś czas temu z eksploatacji wycofane zostały 40-metrowe drabiny firmy Rosenbauer. Trwał spór z firmą, ale do dziś drabiny te nie wróciły do służby. Co w tej chwili dzieje się w sprawie? PSP będzie domagała się zwrotu pieniędzy? Drabiny znów będą używane?
Naszym głównym celem jest jak najszybsze przywrócenie potencjału operacyjnego jednostek, w których drabiny zostały wycofane. Do Prokuratorii Generalnej, która na naszą prośbę będzie mediatorem w tym sporze, przekazany został komplet dokumentów dotyczących tej sprawy. Chcemy, żeby jak najszybciej sprawne drabiny wróciły do służby. Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji, że gdzieś w kraju, ktoś nie zostanie uratowany przez strażaków z uwagi na brak odpowiedniego sprzętu.
Chcemy znów używać tych drabin, ale – co chcę podkreślić - musimy mieć gwarancję, że są one bezpieczne i w pełni sprawne. Życie i zdrowie naszych strażaków jest sprawą nadrzędną.
Tylko jak te gwarancje uzyskać?
Od tego mamy nasze centrum naukowo-badawcze (CNBOP – Centrum Naukowo-Badawcze Ochrony Przeciwpożarowej – przyp. red.).
Nie ma mowy o drodze na skróty, ale tak jak powiedziałem, celem jest przywrócenie do podziału bojowego sprawnych i bezpiecznych dla strażaków drabin.
Jak Pana zdaniem powinien wyglądać system kształcenia i szkolenia strażaków. Funkcjonujący dziś się sprawdza? Był taki moment, że wiele osób mówiło o pewnym chaosie. Np. oficerem można było zostać korzystając z kilku dróg, a tylko jedną z nich były dzienne studia w SGSP.
System edukacyjny w naszej formacji budowany jest od początku jej istnienia. Składa się z trzech elementów: kształcenia, szkolenia oraz doskonalenia zawodowego. System ten powinien być spójny i dostosowany do potrzeb służby. Powinniśmy analizować w czteroletnim okresie fluktuację kadrową w poszczególnych korpusach. I jeśli średnio ze służbą żegna się około 1000 osób, to w tej grupie oficerów jest zapewne maksymalnie 300. Więc maksymalnie tylu inżynierów pożarnictwa powinna kształcić Akademia Pożarnicza w ramach wszystkich form nauki.
Studia podyplomowe oficerskie też powinny być dostępne, ale to musi być zdecydowana mniejszość. Potrzebujemy ekspertów z zakresu chemii, informatyki, księgowości czy finansów, ale proporcja zdobywania tych kwalifikacji oficerskich powinna być zdecydowanie odwrócona. Nie może być tak, że 80 proc. to osoby, które ukończyły najróżniejsze studia licencjackie, często mało przydatne w PSP, i po 10 zjazdach w Akademii Pożarniczej zostają oficerami. Powinno być dokładnie odwrotnie, i taką szanse powinny otrzymywać osoby z naprawę unikalnymi i potrzebnymi w służbie specjalizacjami.
Czytaj też
Po pandemii Covid-19 okazało się na przykład, że zawód psychologa jest tak potrzebny na rynku, że zaczynamy mieć problem z zapewnieniem ciągłości funkcjonowania systemu pomocy psychologicznej w PSP. Psychologowie odchodzą, bo na rynku cywilnym zarabiają znacznie lepiej albo – z podobnych pobudek – przenoszą się do wojska. I ja każdej takiej osobie, która związałaby się ze strażackim mundurem na wiele lat, zaoferowałbym stanowisko oficerskie.
Drugi przykład to lekarze. Dziś bardzo trudno jest przekonać lekarza, żeby przyszedł do PSP i został strażakiem, a potrzebujemy ich choćby do wyjazdów zagranicznych. Nie wspomnę nawet o specjalistach z zakresu cyberbezpieczeństwa. Naszym zadaniem jest takich ludzi przekonać do służby, umożliwić zostanie oficerami, ale – co chcę jasno podkreślić – bez możliwości dowodzenia działaniami.
Chcę powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy. Zagrożenia z jakimi spotykamy się na co dzień w naszej służbie, tak dynamicznie i gwałtownie się zmieniają, że każdy strażak musi ciągle się doskonalić i rozwijać swoje umiejętności. Twierdzenie, że dziś po ukończeniu - z tytułem magistra inżyniera pożarnictwa - 5-letnich studiów w Akademii Pożarniczej, pozwala strażakowi de facto przez całe zawodowe życie już nic robić to bzdura. Po to jest system szkoleń doskonalących i specjalistycznych oraz aktualnie znowelizowany system doskonalenia zawodowego w PSP, aby strażacy nieustannie się rozwijali i utrzymywali na najwyższym możliwym poziomie swoje kompetencje zawodowe. Tego oczekuje od nas społeczeństwo i nasi przełożeni.
Wprowadzone zostanie coś na kształt recertyfikacji umiejętności?
Niekoniecznie tak to będzie wyglądać. Kwalifikacje zawodowe strażacy zdobywają w ramach kształcenia zawodowego w zawodach: strażak, technik pożarnictwa i inżynier pożarnictwa. Potwierdzają swoje kwalifikacje zawodowe zdając odpowiednie egzaminy przed niezależnymi komisjami. Nam zależy na tym aby aktywizować strażaków do ciągłego pogłębiania wiedzy i szlifowania swoich umiejętności praktycznych, a niekoniecznie ciągłego ich egzaminowania. To zostało właśnie zmienione w ramach ewaluacji systemu doskonalenia zawodowego w PSP. Za poziom realizowanych zadań służbowych odpowiadają osoby zajmujące stanowiska dowódcze i kierownicze. Dlatego naszym zdaniem to dowódca JRG i dowódcy zmian służbowych wiedzą najlepiej co potrzeba ich strażakom w aspekcie bieżących potrzeb szkoleniowych. Ważna jest również ścisła współpraca pionów operacyjnych i szkoleniowych, tak aby wypracowywać najbardziej optymalne zasady i metody postępowania ratowniczego, opierające się na doświadczeniu operacyjnym i metodyce szkoleniowej. Dlatego planujemy, aby w inspekcjach gotowości operacyjnej oprócz oficerów z wydziałów operacyjnych uczestniczyli również wykładowcy i instruktorzy z ośrodków szkolenia. Ma to na celu zapewnienie jednolitości przekazywanych informacji i wymagań w procesach szkoleniowych i operacyjnych.
Kiedy te zmiany wejdą w życie?
Ktokolwiek mnie zna ten wie, że działam szybko. Nie chcę oczywiście wprowadzać żadnych zmian arbitralnie, bo wraz z awansem człowiekowi mądrości nie przybywa. Aczkolwiek powołany zespół do opracowania propozycji zmian w „Zasadach organizacji doskonalenia zawodowego w Państwowej Straży Pożarnej” właśnie przedstawił mi gotowy dokument do zatwierdzenia. Wprowadzenie go do stosowania w naszej formacji będzie wymagało przygotowania i zaplanowanego procesu wdrożeniowego poprzez cykl narad i odpraw szkoleniowych na poziomie centralnym, wojewódzkim i powiatowym. Zależy mi, aby wprowadzić te zmiany stopniowo i nie popełnić błędów na etapie planowania, realizacji i podsumowania. W połowie maja zatwierdzony przeze mnie dokument powinien trafić do jednostek organizacyjnych PSP i rozpoczniemy kilkumiesięczny proces wdrożeniowy tak, by zasady zaczęły obowiązywać od początku stycznia 2025 roku.
Pozostańmy w takim razie w temacie nadchodzących zmian i porozmawiajmy o kwestii, która uregulowania wymaga od lat. Mam na myśli ustawę o ochronie ludności. MSWiA nie ukrywa, że kluczową rolę w nowobudowanym systemie będzie miała PSP. Można odnieść wręcz wrażenie, że ochrona ludności i obrona cywilna będzie się opierać głownie na strażakach. Czy biorąc pod uwagę zasoby jakimi Pan dziś dysponuje – ludzie, sprzęt, pieniądze – możliwe jest stworzenie efektywnego systemu?
Bogactwem i wartością firmy są ludzie, więc oczywiście za zwiększeniem zadań dla formacji, powinny iść środki etatowe. Pieniądze przewidziane jedynie na sprzęt to mniejszy problem. Jeżeli w poprzedniej ustawie projektowano 2812 ambulansów dla PSP, to ja się pytałem, jak to obsadzić. W systemie zmianowym mamy dobowo ok. 4700 ratowników, więc żeby obsłużyć 2812 ambulansów - biorąc pod uwagę, że jest nam potrzebny jeden ratownik medyczny i jeden kierowca - musielibyśmy zaangażować całe PSP. To były błędne założenia planistyczne.
Czytaj też
Najważniejszy jest człowiek i pieniądze na etaty. Jeżeli będziemy musieli kontrolować obiekty, pomagać w jakimś zakresie wojewodzie - a w niektórych powiatach jest np. jeden prewentysta - to pojawia się problem. Podobnie jest ze stanowiskami dyspozytorów, którzy mieliby równolegle ze swoja codzienną pracą, realizować zadania z zakresu zarządzania kryzysowego czy ochrony ludności. Bez dodatkowych ludzi nie będzie można skutecznie działać.
Oprócz tego wszystkiego przypominam, że docelowo musimy uzupełnić stany osobowe tak, by na zmianie mieć 8 ratowników. Odkąd dyrektywa unijna została błędnie zinterpretowana – że system pełnienia służby i system pracy to to samo – nagle się okazało, że brakuje nam wielu osób w systemie zmianowym.
Liczy Pan na to, że w kwestii środków na dodatkowe etaty pomoże ustawa o ochronie ludności?
Jeszcze z czasów, kiedy byłem rektorem-komendantem, mam bardzo negatywne doświadczenia. Dostałem polecenie otwarcia kierunku ratownictwo medyczne, a na każde 30 osób trzeba było zatrudnić 8 wykładowców z zewnątrz, bo my wciąż nie mamy żadnego dr. hab. nauk medycznych czy nauk o zdrowiu. Kierunek został otwarty, a ustawa nie weszła w życie. Dlatego teraz jestem bardzo ostrożny. Z ramienia PSP osobą odpowiedzialną za współpracę z MSWiA w zakresie tej ustawy jest mój najbardziej doświadczony zastępca.
Z zapowiedzi wynika, że szefem OCK będzie minister spraw wewnętrznych i administracji. To Pana zdaniem dobry pomysł?
To świetny pomysł i bardzo dobre podejście. O ile – jeśli szefem OCK byłby komendant główny – na poziomie centralnym jeszcze jakoś byśmy sobie poradzili, o tyle niżej już byłby pewien problem.
Minister spraw wewnętrznych i administracji ma zdecydowanie większe przełożenie na formacje podległe resortowi, na wojewodów itd. To jest tak jak mówię najlepszy model, nawet jeśli 70 czy 80 proc. zadań bieżących w ramach ochrony ludności realizowane będzie przez Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy, a więc przez strażaków.
Czytaj też
Ustawa przewiduje stworzenie systemu ostrzegania i alarmowania. Zresztą nawet bez niej, infrastruktura i tak od lat wymaga poważnej modernizacji. W ramach środków pochodzących z KPO, PSP realizuje taki projekt, jednak nie pokryje on całego kraju. Czy po jego zakończeniu będzie kolejny etap i kiedy możemy liczyć, że będzie on funkcjonował w całej Polsce ?
Adresatem tego pytania powinien być raczej przyszły szef obrony cywilnej kraju.
Komenda Główna PSP na bazie 4 tys. punktów systemu ostrzegania i alarmowania, głównie jednostek OSP i PSP, buduje taki system, ale po tym pierwszym etapie powinny znaleźć się dodatkowe środki na kontynuowanie tej inwestycji. Niemniej jednak od czegoś trzeba zacząć.
Szef MSWiA zapowiedział, że uposażenie funkcjonariuszy podległych resortowi, którzy rozpoczynają służbę, zostaną zrównane z tym co otrzymują na start żołnierze. W PSP planowane jest wprowadzenie specjalnego dodatku. Nie obawia się Pan niezadowolenia wśród strażaków pełniących już służbę?
Przez lata, w ramach resortu goniliśmy budżety innych służb podległych MSWiA (SOP i Policji) i jeżeli jest możliwość skorzystania z dodatkowych środków finansowych, to należy to zrobić. Jest to rozwiązanie budzące pewne wątpliwości po stronie naszych partnerów ze związków zawodowych, ale liczę, że przy aprobacie kierownictwa MSWiA będziemy w najbliższym czasie mogli zaproponować pewne kompleksowe rozwiązania zmiany systemu uposażenia w PSP, oparte na mechanizmie progresywnego wzrostu uposażeń, motywowania do służby w systemie codziennym oraz zwiększenia wolnych środków w paragrafie płacowym pozostawionych w dyspozycji kierowników jednostek organizacyjnych. Do tego niezbędna jest pełna współpraca ze stroną społeczną jak również wsparcie naszych przełożonych z ministerstwa. Musimy mieć jednak pełną świadomość tego, że aby reformować system płacowy w naszej formacji nie jest możliwe dawanie podwyżek wszystkim po równo i w tej materii musimy znaleźć pełne porozumienie ze związkami zawodowymi.
Problemem jest chyba m.in. to, że siatka płac w PSP została przez lata bardzo spłaszczona. Może czas na to, by dokonać gruntowej reformy?
Roboczy projekt nowej siatki płac mamy już gotowy. Umówiliśmy się ze stroną społeczną, że niebawem usiądziemy do stołu i będziemy rozmawiać. Dla mnie model jest dość prosty – wraz ze wzrostem stażu i odpowiedzialności, powinny rosnąć „procenty” dodatkowych składników uposażenia.
Czyli dodatki będą progresywne.
Dokładnie tak. I wydaje mi się, że gdyby udało nam się to zapisać i ustalić, to nie byłoby oczekiwania, żeby wszystko, zawsze „szło” w podstawę.
Nowe rozwiązania wyeliminują Pana zdaniem powszechną dość praktykę windowania dodatków tuż przed odejściem na emeryturę?
Nie jestem zwolennikiem rewolucji. Jeśli przez kilkanaście lat nie było regulacji w tej kwestii, to trzeba usiąść do stołu i rozmawiać jak to rozwiązać. Trzeba zaproponować model satysfakcjonujący dla służby, ale też dla samych strażaków.
Nowa siatka płac jeszcze w tym roku?
Rozmowy ze stroną społeczną już niebawem. Chciałbym, żeby nowe rozwiązania weszły w życie tak szybko, jak to tylko możliwe. Niemniej jednak uzależnione jest to przede wszystkim od środków finansowych przeznaczonych na kolejny wzrost uposażeń. Nie możemy reformować systemu nie mając do dyspozycji narzędzi do jego poprawy.
Podczas niedawnych Centralnych Obchodów Dnia Strażaka, przemówienie byłego już szefa MSWiA nie wypadło tak jak powinno. Jak wynika z wydanego przez PSP oświadczenia, to wynik kłopotów technicznych, pogłosu i tego, że firma obsługująca uroczystość nie wyeliminowała wszystkich zgłaszanych problemów. Straż rozważa jakieś dalsze kroki czy sprawę uznaje Pan za zakończoną?
Spotkaliśmy się z firmą, która odpowiedzialna była za nagłośnienie. Myślę, że żadna strona nie jest w pełni zadowolona z tego co miało miejsce, ani my ani firma. Nie jestem ekspertem od akustyki, ale potwierdzam, że na próbie generalnej miałem wrażenie, że trzecie wypowiedziane przeze mnie słowo, goni pierwsze i dotyczyło to zarówno meldunku przy Grobie Nieznanego Żołnierza jak i mianowania szablą na pierwszy stopień oficerski.
Na razie sprawa jest w toku i czekamy na to, jak do całej zaistniałej sytuacji ustosunkuje się firma obsługująca uroczystość.
Czytaj też
Na koniec zapytam o czasy, kiedy stał Pan jeszcze na czele SGSP. Wtedy strażacka uczelnia podpisała umowę z Collegium Humanum, a kierownictwo PSP różnego szczebla kierowano na studia MBA. Dlaczego nawiązano tę współpracę? Nie lepiej było – jako uczelnia publiczna – poszukać publicznego partnera?
Pomysł o tym, żeby podnosić kompetencje menadżerskie kadry kierowniczej pojawił się jeszcze za czasów poprzedniego komendanta-rektora. W przypadku Collegium Humanum zaważyło kryterium ceny i lokalizacji. Wtedy dwie renomowane uczelnie z Warszawy, jedna prywatna i jedna państwowa, były czterokrotnie droższe, obecnie około ośmiokrotnie. Kryterium ceny było decydujące.
Ta oferta wpłynęła do komendy głównej i dotyczyła studiów menadżerskich profilowanych dla PSP. Realizowaliśmy je na zlecenie KG PSP, tak samo jak podyplomowe studia SPO czy SPK.
Sam byłem uczestnikiem pierwszej edycji tych studiów. Co ciekawe, to byli praktycznie ci sami wykładowcy, którzy prowadzili zajęcia na tych renomowanych, ale czterokrotnie droższych uczelniach.
Jeżeli zaś chodzi o kwotę, dzieląc kwotę niecałych 800 tys. złotych wydane na wszystkie trzy edycje, czyli tyle, ile PSP zapłaciła za te studia w Collegium Humanum, na liczbę osób, która je skończyła i kończy (trzecia edycja jeszcze trwa), wychodzi po ok. 40 złotych za godzinę. Przede wszystkim chodziło o wzmocnienie kompetencji osób, które zostały komendantami wojewódzkimi czy dyrektorami. Podejście takie stosowało jeszcze wcześniej CNBOP wzmacniając programami szkoleń menadżerskich czołowe osoby w instytucie. Jak się okazało, reputacja tej uczelni wpływa też na Państwową Straż Pożarną, z czego nie jesteśmy oczywiście zadowoleni, dlatego zrezygnowaliśmy ze współpracy.
Pytanie tylko, czy masowe kształcenie strażaków, ze środków PSP, na studiach typu MBA jest w ogóle potrzebne?
Uważam, że doskonalenie kompetencji menadżerskich kadry na najwyższych stanowiskach kierowniczych w PSP jest niezbędne. Nie może być tak, że awansując na stanowisko komendanta zatrzymujesz się w miejscu i nie poszerzasz swoich kompetencji. To nieuczciwe w stosunku do podwładnych, od których wymaga się ciągłego rozwoju. Komendanci wojewódzcy zarządzają instytucjami często większymi od dużych korporacji, a zakres nadzorowanych przez nich zadań zdecydowanie wykracza poza organizację działań ratowniczo-gaśniczych. Żadne studia inżynierskie ani magisterskie nie przygotowują do zadań stawianych przed nimi na tych stanowiskach. Zarządzanie finansami publicznymi, strategie rozwoju firmy, nadzór nad milionowymi przetargami, umiejętność rozwiązywania problemów i konfliktów personalnych, publiczne wystąpienia to kompetencje, które można zdobyć na studiach podyplomowych.
Nie ma mowy jednak o żadnej masowości. Proszę policzyć komendantów wojewódzkich, komendantów szkól i zastępców oraz dyrektorów biur samej komendy głównej oraz ich zastępców. Jeśli chodzi o nazwę, to nam chodziło o wiedzę, a nie „papier” executive MBA po 160 godzinach zajęć. Jestem przekonany, że pewnie żadna z osób, które w ramach trzech edycji ukończyła lub kończy te studia, nie tylko nie zasiada w żadnej spółce skarbu państwa, ale nawet nigdy nie była do żadnej z takich przewidywana. Celem było nabycie wiedzy.
Czy mając wtedy taką wiedzę jaką ma Pan dziś, podjąłby Pan raz jeszcze taką decyzję? Była słuszna?
Podpisałem kilkadziesiąt umów o współpracy. Z jednej strony dbając o środki publiczne szukamy zawsze najtańszego rozwiązania gwarantującego odpowiednią jakość, z drugiej strony wizerunek PSP nie był zdecydowanie wart tego pomimo, że u nas na zajęciach studia realizowane były w pełnym wymiarze, zgodnie z zatwierdzonym przez senat uczelni programem 10-ciu dwudniowych zjazdów.
Dziękuję za rozmowę.